Istnieje wielka szansa, że w Twoim mniemaniu ignorancja Cię nie dotyczy. Zapewne irytują Cię ignoranci i mimo że przypuszczalnie nie jesteś w stanie dobrze zdefiniować, czym jest ignorancja, to podskórnie wyczuwasz jej symptomy wśród swoich rozmówców. Jeśli napiszę, że w mniejszym lub większym stopniu również cierpisz na tę przypadłość, to nie uwierzysz, a nawet jeśli przyjmiesz to do wiadomości w spontanicznym napływie potrzeby racjonalizmu, to i tak nie dotrze to do Ciebie na tyle mocno, aby zrzucić jarzmo mechanizmów ewolucyjnych trzymających pieczę nad Twoim dobrym samopoczuciem względem siebie samego/samej.
Ignorancja w każdym z nas
Najbardziej podstawowym przejawem Twojej, i innych, ignorancji jest przeświadczenie, że przekonania, które żywisz, są słuszne (względnie: prawdziwe), mimo że najprawdopodobniej nie wiesz czy są, dlaczego są i jakie mogą być ich praktyczne konsekwencje. Na przykład, jak często określasz poszczególne artykuły spożywcze przymiotnikiem ‘zdrowy’ opierając się na sloganach z gazet, przekazie marketingowym czy popularnych opiniach, bez uprzedniej próby zdefiniowania, co to znaczy, że produkt jest zdrowy? Czy jeśli spożywasz dużo owoców, które wg ekspertów są zdrowe, ale masz niezdrową nadwagę, depresję, nadciśnienie, alergie lub raka, to czy spożywanie tych zdrowych produktów jest zdrowe? Może spożywasz ich za dużo? A może za mało? A może spożywasz je o złych porach lub w złym połączeniu z innymi produktami? A co, jeśli ich spożycie nie ma żadnego wpływu na Twoje zdrowie? W jaki sposób jesteś w stanie to obiektywnie stwierdzić? Czy tak na dobrą sprawę można powiedzieć, że jakikolwiek produkt jest sam w sobie zdrowy w oderwaniu od całokształtu indywidualnych nawyków żywieniowych?
Oczywiście byłoby kompletnym absurdem graniczącym z hipochondrią życie w ciągłej niepewności (stąd wzięły się mechanizmy adaptacyjne w postaci skrzywień poznawczych), dlatego wiara w prawdziwość niektórych zestawów przekonań jest nie tylko rozsądna, ale również racjonalna, bo bez niej nie bylibyśmy w stanie funkcjonować jako społeczeństwa. Do takich przekonań należy z pewnością moralność otrzymywana od wychowującego Cię kręgu kulturowego, która nawet jeśli na tle innego kręgu kulturowego może wydawać się całkowicie odmienna (nieakceptowalna?), to bez niej prawdopodobnie nie udałoby Ci się dożyć momentu, w którym jesteś w stanie dokonać takiej oceny.
Prawdziwy problem zaczyna się jednak wtedy, gdy dociekając prawdy podświadomie szukasz danych potwierdzających słuszność Twoich przekonań (zamiast prawdy, nota bene), odsiewając te, które stoją z nimi w sprzeczności. Ten tzw. błąd potwierdzenia, którego istnienie udokumentowane jest licznymi badaniami, powoduje, że gdy już wyrobisz sobie konkretny pogląd na dany temat, to jego zmiana nawet w obliczu dowodów, jest szalenie trudna. Na przykład zwolennicy lub przeciwnicy globalnego ocieplenia zamiast szukać odpowiedzi na pytanie, jak naprawdę jest, skupią się na szukaniu argumentów potwierdzających ich punkt widzenia lub zbijających racje strony przeciwnej. Problem staje się jeszcze bardziej kłopotliwy, gdy dodatkowo nałoży się nań syndrom grupowego myślenia skłaniający ludzi (w tym Ciebie) do unikania kontrowersji na rzecz utrzymania równowagi i spójności grupy, np. jeśli identyfikujesz się z zielonymi, to oprócz potrzeby posiadania racji w sporze światopoglądowym, Twoja odporność na kontrargumenty będzie wzmocniona potrzebą obrony tożsamości grupy (bo przynależność do jakiejś grupy jest Twoim biologicznym imperatywem i niewiele możesz na to poradzić); i odwrotnie – jeśli jesteś np. zadeklarowanym prawicowcem (w polskich realiach), to tematyka ekologiczna w dużej mierze będzie wywoływać w Tobie silną odpowiedź emocjonalną o negatywnym zabarwieniu (całkowicie niesłusznie zresztą, bo ekologia jest jak najbardziej ugruntowana w myśli konserwatywnej).
Wszystkie wymienione udręki prowadzą z kolei do nieracjonalnych i nierzadko (najczęściej?) szkodliwych decyzji.
Ale nawet jeśli uda Ci się oddzielić światopogląd od emocji, to istnieje bardzo duże ryzyko, że wpadniesz w pułapkę, którą zastawia na Ciebie bożek nauki i racjonalizmu. Bożek, ponieważ mamy dziś skłonność do nadmiernego zawierzania nauce, co najmniej jakby wszystko, co wyprodukowane przez uczonych, musiało być z gruntu prawdziwe i dobre. Tymczasem nauki, szczególnie społeczne, przechodzą poważny kryzys wiarygodności. Bo jak inaczej nazwać fakt, że wyniki zaledwie 40% spośród 100 eksperymentów psychologicznych udało się powtórzyć przy zastosowaniu bardziej rygorystycznych metod badawczych[1]? Jak można spokojnie przejść wobec faktu, że badania, które przez dekady kształtowały naszą świadomość zwyczajnie okazały się – delikatnie mówiąc – wadliwe, np. eksperyment więzienny Zimbardo, którego zmanipulowane (przez autora) wnioski były wykorzystywane do obrony zbrodniarzy wojennych, czy studium epidemiologiczne Ancela Keysa z lat 70’, od którego zaczął się czarny mit cholesterolu[2] (czy odpowiedzialność ponosi Ancel Keys – przypuszczalnie nie, dlatego należy być ostrożnym z przypisywaniem mu złych intencji).
Ślepa wiara w naukę nie jest mniej zabobonna niż wiara w horoskopy, tylko dlatego, że wyraz ‘nauka’ brzmi poważniej niż ‘astrologia’. To samo tyczy się bożka racjonalizmu, który, całkowicie błędnie w popularnej świadomości równany ze scjentyzmem (przekonaniem, że rzeczywistość można poznać tylko dzięki naukom przyrodniczym), stał się przede wszystkim narzędziem do walki z religią, kulturą i moralnością, a nie – w najogólniejszym sensie – rozumowym sposobem postrzegania rzeczywistości nie odrzucającym hipotez „z góry”, bez uprzedniego zagłębienia się w temat. Sugeruje się na przykład, że jakakolwiek wiara jest nieracjonalna (albo nieracjonalistyczna), tymczasem z praktycznego punktu widzenia nie jest możliwe całkowite odrzucenie wiary (ot, choćby nadzieja jest wiarą w lepsze jutro – pozbądź się tego i obudzisz się w piekle), nawet będąc zadeklarowanym i żarliwym sceptykiem. Przecież racjonalizm światopoglądowy też jest wiarą, a dokładniej wiarą w siłę rozumu. Czym się różni wiara w siłę rozumu od wiary w „mądrość boga”? Tylko i wyłącznie praktycznymi skutkami wymienionych. Problem w tym, że ich wartościowaniem nie zajmuje się nauka, tylko – w najlepszym wypadku – filozofia, a w najgorszym – ideologia (np. komunizm, nazizm). Zasadzanie racjonalizmu na apriorycznej negacji jakiegoś zjawiska jest niczym innym jak totalitaryzacją postrzegania rzeczywistości, z której rezultatami mieliśmy do czynienia w nazistowskich Niemczech i we wszystkich reżimach komunistycznych.
Innymi słowy – ani nauka, ani racjonalizm światopoglądowy nie bronią przed ignorancją, a źle wykorzystane mogą jeszcze ignorancję pogłębić doprowadzając do katastrofy.
Dobrze, a więc znamy problem. Czy istnieje lekarstwo?
Pokora intelektualna
Pokora intelektualna to aktywna świadomość, że możesz być w błędzie. Aktywna, ponieważ nie wystarczy być czegoś świadomym, tylko należy aktywnie stosować tę świadomość do bieżących sytuacji. Wiesz, że nie jesteś ekspertem/ekspertką na temat szczepionek? To dlaczego wypowiadasz się w tonie autorytetu i obśmiewasz osoby mające inne zdanie? W jaki sposób taka postawa pomaga rozwiązać jakikolwiek problem?
Jak ćwiczyć intelektualną pokorę?
- Aktywnie kwestionuj swoje przekonania.
- Na jakiej podstawie twierdzę, że moje poglądy są słuszne?
- W jakim stopniu moje przekonania mogą być wynikiem uprzedzeń, stereotypów, utartych schematów?
- Jaki wpływ na moje przekonania mają emocje?
- Jak łatwo przychodzi mi przyjęcie za prawdę opinii osób, które cenię, uważam za autorytety?
- Co wiem o sobie, drugiej osobie, sytuacji?
- Jakie emocje wzbudza we mnie zakwestionowanie moich przekonań przez kogoś innego?
- Jeśli nie masz pewności, dowodów, zaznacz to w swojej wypowiedzi:
- Mogę być w błędzie, ale…,
- Nie wiem, na ile to prawda, ale…,
- Wyczytałem, że…,
- Z mojej aktualnej wiedzy wynika, że…
- Nie bierz na wiarę wszystkiego, co czytasz lub słyszysz, bez podawania tego w wątpliwość, szczególnie, jeśli komunikat jest emocjonalny. Jeśli bierzesz coś na wiarę, bądź tego świadomy/a, aby w razie sygnału, że jesteś w błędzie, móc bez przeszkód zweryfikować przekonanie.
- Przyjmij rolę adwokata diabła i spróbuj znaleźć argumenty podważające Twoje stanowisko w danym sporze. Jeśli uczestniczysz w spotkaniu zawodowym, którego celem jest wspólne rozwiązanie problemu, zawsze wybierz (lub zaproponuj wybranie) osoby, której zadaniem będzie aktywne podważanie propozycji innych członków zespołu. W ten sposób unikniesz pułapki grupowego myślenia.
- Nie ograniczaj się do jednego źródła informacji, a szczególnie w przypadku portali informacyjnych. Abstrahując od faktu, że z portalu informacyjnego prawdy raczej się nie dowiesz, to jeśli już tak bardzo zależy Ci, aby mieć poczucie doinformowania, czytaj informacje z portali o różnych, sprzecznych orientacjach politycznych. Inaczej wpadniesz w pułapkę grupowego myślenia.
- Bądź otwarty na nowe idee. Nie musisz od razu przyjmować ich jako część swojego światopoglądu. Nie musisz się z nimi zgadzać, ale za każdym razem, gdy słyszysz coś nowego, spróbuj krytycznie (konstruktywnie, a nie krytykancko) odnieść się do tego zamiast z góry zakładać, że to bzdura lub mało interesująca strata czasu. Bez względu na to, jakie masz o sobie mniemanie, każdy, nawet z pozoru najnudniejszy człowiek, może mieć do powiedzenia coś, co zmieni Twój punkt widzenia lub przynajmniej wzbogaci Twój repertuar doświadczeń.
- Wybierz ze swojego otoczenia osobę, która najmniej przyciąga Twoją uwagę lub która wydaje Ci się najmniej ciekawa i porozmawiaj z nią. Masz szansę przekonać się, jak bardzo pozory mylą.
- Nie bój się mówić, że zrobiłeś/aś błąd. Oczywiście nie zawsze jest to wskazane, np. jeśli Twój przełożony (lub przełożona tak na dobrą sprawę) to kawał sukinsyna (sukincórki?), który wykorzysta to przeciwko Tobie. Ale nawet w takiej sytuacji nie wmawiaj sobie, że Twój błąd nie jest Twoim błędem. Mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale życia nie oszukasz. Z kolei z pozycji przełożonego lub autorytetu przyznawanie się do błędu wzbudza szacunek, zaufanie i buduje pozytywne postawy wśród podążających za Tobą osób.
- Nie bój się mówić, że czegoś nie wiesz (chyba że jesteś anestezjologiem i nie wiesz, jak aplikować znieczulenie – wtedy zmień zawód).
- Nie bój się pytać.
Ignorancja to wyraz, którego bezlitosna treść zamyka niejedne drzwi. Wypowiedziany w obliczu rozmówcy, zamyka te do wzajemnego zrozumienia. W duszy – do zrozumienia siebie.
Tekst jest szóstą częścią cyklu Poradnik Myślenia Krytycznego.
___
świetna strona, dobre teksty! dzięki, że Ci się chce i wykonujesz kawał dobrej roboty. niestety mając prawie 40 lat dopiero teraz uczę się krytycznego myślenia. ostatecznie lepiej późno niż wcale. z pozdrowieniami
Kawał życia przed Tobą. Można bezpiecznie założyć, że 99% współcześnie wykształconych osób nigdy się tego nie (na)uczy.