Użalanie się nad sobą może być fajne w dwóch sytuacjach: w memach, gdy nie uderzają bezpośrednio w nasze głęboko skrywane kompleksy oraz wśród znajomych w ramach wspólnego dzielenia się ciężarem istnienia. We wszystkich innych przypadkach jest to zachowanie z gruntu nie tyle nieestetyczne, co przede wszystkim nieżyciowe.
Zakładając, że nie cierpimy na depresję, to powodów do użalania się jest bez liku, a jego formy różnią się w zależności od indywidualnych upodobań lub antypatii porażonych niedolą osób. Bez względu jednak na to, czy posępne usposobienie wynika z pokruszonego niby porcelana serca czy może z nadmiaru wyzwań (lub braku tychże) w pracy, każdy smutek można zdusić, przeczekać i oswoić. Do pewnego stopnia nawet smutki depresyjne.
1. Smutek to część życia
Trąci Paulem Coelho, ale tak naprawdę ilu z Was traktuje stany obniżonego nastroju lub sytuacje niespecjalnie przyczyniające się do wzrostu Waszego zadowolenia jako naturalną kolej rzeczy, która następuje i mija? Z moich obserwacji wynika, że o wiele częściej poddajemy się dręczącym nas utrapieniom, ponieważ żyjemy w przekonaniu, że szczęśliwe życie to życie bez smutków. Abstrahując od tego, że szczęście to przereklamowany interes, warto pamiętać, że czymkolwiek by ono nie było, musi ono wynikać z tego, jak podchodzimy do spadających na nas przeciwieństw.
Aby nie stosować żenujących metafor o wzburzonym morzu i kapitanie statku przygotowanym na wszelkie przeciwności, wykorzystam przykład hipotetycznego twardziela o psychice z cementu. Człowiek silny psychicznie przygotowany jest na dni pozbawione kolorytu i wie, że obwinianie ludzi, świat, przyrodę oraz Boga za swoje smutki do niczego nie prowadzi. Wie również, że najlepszym sposobem na szybkie pozbycie się mrocznego usposobienia jest zwyczajne przeczekanie. Takie przeczekanie powinno cechować się przede wszystkim introspektywnym powtarzaniem sobie, że cokolwiek nam dolega – minie.
Przecież wiemy o tym z doświadczenia. Wystarczy sięgnąć pamięcią wstecz i przypomnieć sobie ostatnie smuteczki, a następnie wszystko to, co było przed i po. Jeśli jesteś święcie przekonany, że całe Twoje życie to pasmo porażek i nie jesteś w stanie znaleźć niczego, co podniosłoby Cię na duchu, to wiedz, że potrzebujesz specjalisty i ten artykuł dotyczy Cię w mniejszym stopniu, niż byś chciał/a.
2. Kubeł zimnej wody dla ochłody
Bywa, że niepowodzenie w pracy lub życiu towarzyskim spada na nas w najgorszym z możliwych momentów i przytłoczeni ciężarem istnienia grzęźniemy po uszy w emocjonalnym błocie. Wtedy najczęściej skupiamy się na ubolewaniu z powodu ilości błota nie bacząc na to, że zapadamy się coraz głębiej. Wnikliwa obserwacja swoich stanów emocjonalnych, ich dynamiki, odcieni i własnych reakcji na ich pojawienie się pozwala dostrzec regularności i schematy, dzięki którym będziemy w stanie odpowiednio wcześnie wyłapać moment kryzysowy i odpowiednio zareagować na potencjalne doły.
Dla niektórych taką oznaką zbliżającego się kryzysu może być nienaturalne zmęczenie po przebudzeniu lub brak apetytu, a dla innych lekkie podenerwowanie czy znużenie czynnościami, które normalnie sprawiają przyjemność. Znając te schematy można szybko reagować na nadchodzące zmiany nastroju, aby zdusić je w zarodku np. idąc na rower, siłownię lub kawę i tym samym nie dopuścić do wpadnięcia w spiralę użalania się nad sobą.
3. Zajmij się czymś konstruktywnym
Czasem zdarza się, że spadek nastroju utrzymuje się pomimo wszystko lub wpadliśmy już w tak mocno zwiniętą spiralę samozatruwania sobie życia, że pozostaje nam już tylko przeczekać najgorszy okres i liczyć, że jutro będzie lepiej. Wtedy warto poświęcić czas na zrobienie czegoś konstruktywnego – nawet pomimo trudności z koncentracją czy braku chęci działania. Nierzadko niewielki sukces w postaci przeczytanej książki, nadgonienia zaległości w pracy czy popchnięcia do przodu własnych projektów, nad którymi pracujemy po godzinach, mogą przyczynić się do nakarmienia naszego układu nagrody (ośrodka przyjemności) w mózgu wystarczającą ilością dopaminy, aby uruchomić lawinę pozytywnych emocji.
4. Podawaj w wątpliwość swoje wrażenia
Jest to chyba jedna z trudniejszych rzeczy do zrobienia, ale w mojej opinii również jeden z najskuteczniejszych sposobów radzenia sobie ze spadkami nastroju. Kiedy dopadają nas wszelakiej maści smuteczki, siłą rzeczy docierające do nas bodźce odbieramy przez pryzmat tychże ujemnych emocji. Rzeczy, które normalnie sprawiają nam radość, stają się zatem męczące, nieprzyjemne, irytujące. Umiejętność uświadomienia sobie, że dana czynność (np. czytanie książki, aktywność fizyczna czy rozmowa ze znajomymi) jest przyjemna i wartościowa, pomimo zdecydowanie odmiennej opinii naszego mózgu w chwili osłabionego samopoczucia, pozwala funkcjonować niejako „obok” ujemnych emocji. Porównać to można do robienia czegoś pomimo strachu, który odczuwamy wszyscy, ale tylko niektórzy z nas są na tyle odważni, aby umieć go przełamywać lub podejmować racjonalne decyzje pomimo jego obecności.
5. Bądź dobrym smutaskiem
Mimo wszystko życzliwość i pomaganie innym poprawiają samopoczucie. Ofukiwanie ludzi dookoła zwiększa poczucie wyobcowania, więc nawet jeśli nie stać Was na szczery uśmiech, to zawsze możecie pomóc komuś przy bieżących czynnościach lub zwyczajnie powiedzieć coś miłego.
6. Nie narzekaj
Często usłyszycie, że jeśli macie problem, to trzeba się wygadać. Zgadza się – ale gdy owe wygadywanie się powtarzamy przy każdej możliwej okazji, a treść przekazu nie zmienia się ani na jotę, to zaczynamy mieć do czynienia z bardzo niezdrową formą użalania się. Niezdrową, ponieważ zyskiwanie sympatii innych przez wzbudzanie litości opowiadaniem w kółko tej samej historii zamienia się w styl życia, który może i daje wystarczające poczucie bliskości i zrozumienia, aby nie popadać w głębsze otchłanie niezadowolenia, ale nie na tyle, aby wyrwać się z niego i podjąć konstruktywne działanie. Osoba silna psychicznie albo wykorzysta chwilowy napływ energii po wyrzuceniu z siebie żali i wyprowadzi się na prostą, albo zaakceptuje, że na chwilę obecną zmiana jest niemożliwa i utrzyma potrzebę żalenia się wszystkim na wodzy, aby nie budować szkodliwego przyzwyczajenia usprawiedliwiania własnych niepowodzeń.
7. Trzymaj się dobrych przyzwyczajeń
Czekolada jest ok, ale nie każdego dnia i nie zamiast właściwych posiłków. To samo dotyczy ruchu, higieny osobistej i dbałości o wygląd. Kiedy cierpimy na obniżony nastrój i zaniżoną samoocenę, najgorsze, co możemy zrobić, to zaniedbanie siebie. Choćby się paliło i waliło – pamiętajcie o utrzymywaniu dobrych przyzwyczajeń. Żywieniowych, aby mieć energię do działania; ruchowych, aby dostarczać ciału endorfin; wizerunkowych, aby czuć się atrakcyjnymi. Jeśli pozwolicie sobie na zbyt długie zaniedbania, będzie Wam ciężko wyprowadzić się na prostą.
Coz mozna dodac do tego artykulu, jest Tak wyczerpujacy, ze consulenza o wsparcie psychologiczne nie jest potrzebne. Chociaz moc otworzyc sie przez professionista, moze byc bardzo uzyteczne
ABY jednak zaoferowac naszemu mozgowi o usposobieniu pewna rozrywke nalezy miec wystarczajaco czasu na wycieczki rowerowe itd…Od tego zalezy jednak samopoczucie i jest to argument o ktorym mozna rozwinac dyskusje infinita. Wymierzanie sobie obiektywow do zrealizowania. ….o tym tez mozna rozmawiac w sposob nawet abstrakcyjny. Sa jednak czynniki zewnetrzne, na ktore nie mozemy miec zadnego wplywu, a ktore moga doprowadzic do obnizenia stanu psychicznego ( rownowagi psychologicznej). Nie zapominajmy takze o wieku, problemach emocjonalnych, kontekscie profesjonalnym(bernauth), itp….W tym calym karambolu psycho – emocjonalnym, moc otworzyc sie w sposob dyskretny i inteligentny wydaje mi sie ze jest jednak bardzo pomocny. Miec swiadomosc, ze jest odoba, ktora Cie wyslucha , z ktora moxesz podjac dialogo pozwala, ze homo sapiens czuje sie inaczej, czuje ” wazny”.