Dziennikarstwo już dawno przestało polegać na informowaniu o wydarzeniach, ludziach i problemach. Zamiast tego kreuje fikcyjną rzeczywistość na potrzeby przyjętej linii światopoglądowej, ponieważ mniej więcej od połowy XX wieku panuje przekonanie, że nastroje, gusta i zainteresowania społeczeństw powinny być kreowane odgórnie, aby nie dopuścić do powtórki z lat 1939 – 1945.
A przynajmniej uważano tak zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej. Łatwo sobie wyobrazić, że początkowo reakcyjne pomysły mające na celu zduszenie autodestrukcyjnych zapędów ludzkości błyskawicznie przeistoczyły się w elitystyczny konformizm napędzany przyzwyczajeniem do luksusu. Kreowanie rzeczywistości w XX wieku stało się o tyle łatwe, że dzięki obowiązkowi szkolnemu wprowadzanemu stopniowo od XVIII wieku w Europie zlikwidowano niemal całkowicie analfabetyzm i przy okazji zrównano poziom wykształcenia społeczeństw do niewysokiej przeciętnej.
Czyli do poziomu, który pozwala na rozumienie nieskomplikowanych komunikatów i zaspokaja podstawowe potrzeby poznawcze ludzi. Innymi słowy – aby człowiek rozumiał, co się do niego pisze, ale niekoniecznie miał ochotę zadawać pytania. Wiedza nie gwarantuje niczego. Żyjemy w przekonaniu, że publiczne wykształcenie da nam narzędzia do radzenia sobie w niepewnej rzeczywistości. Nic bardziej błędnego. Wiedza bez zdolności jej wykorzystywania jest tylko zbiorem zapamiętanych informacji. Niczym więcej. Mało tego, wiedza bez wsparcia myślenia krytycznego to wiedza potencjalnie szkodliwa, ponieważ może zostać w praktyczny sposób zniekształcona przez czynniki zewnętrzne i wykorzystana przeciwko nam.
Pierwsza pomoc wobec manipulacji
Próżno szukać dziś w mediach obiektywnych i rzetelnych informacji na jakikolwiek temat. Problem ten dotyczy wszystkich gazet i programów od lewa do prawa, dlatego zdolność odsiewania najbardziej skażonego materiału już na etapie nagłówka jest na wagę złota. Bo największa magia dzieje się właśnie w nagłówkach, które dla większości z nas stanowią główne źródło informacji o świecie. A najczęściej są po prostu fałszywe.
Przy odrobinie dobrej woli można jednak bardzo szybko nauczyć się dostrzegania manipulacji. Aby to zrobić, musisz najpierw pogodzić się z faktem, że nie trzeba się na wszystkim znać, a ludzką rzeczą jest błądzić. Wbrew pozorom jest to bardzo istotne, ponieważ wielu z nas powiela niepotwierdzone informacje, aby nadać sobie kurażu i estymy w oczach innych. W dobie social media jest to o tyle powszechne, że wrzucenie pierwszej lepszej bzdury na swoją tablicę to zaledwie jedno kliknięcie. A nic tak dobrze nie działa na nasze samopoczucie, jak duża ilość polubień pod własnym wpisem.
Po drugie zacznij kwestionować swój osąd. Jeśli czytasz nagłówek i Twoja pierwsza reakcja to zgoda z tezą lub jej natychmiastowe odrzucenie, to zadaj sobie pytanie, czy teza jest słuszna pomimo Twojego osobistego zdania na jej temat. Zapytaj siebie samego: „A może nie mam racji?”, „A co jeśli to kłamstwo?”. Dzięki temu skonfrontujesz swoje uprzedzenia z rzeczywistością. Dopiero gdy przyjmiemy do wiadomości, że jesteśmy uprzedzeni – a wszyscy jesteśmy bez wyjątku – możemy zacząć podnoszenie intelektualnych ciężarów.
Po trzecie naucz się oceniać źródło. Uważaj na ludzi określających się „ekspertami” – to słowo wydmuszka, które u nieobytych ludzi automatycznie usypia czujność. Dziś ekspertem może być bowiem każdy, a przy natłoku informacji i łatwości wpuszczania bzdur do obiegu mało komu zależy, aby płynąć pod prąd do źródła.
Po czwarte bądź świadomy. Manipulacja niemal zawsze zaczyna się od nagłówka, ponieważ ludzie czytać nie lubią i do końca tekstu dociera tylko niewielki procent odbiorców. Dziennikarze doskonale o tym wiedzą, dlatego aby obejść prawo, w nagłówku zawierają zmanipulowany komunikat, a dopiero w ostatnim zdaniu artykułu informują o tym, co naprawdę zaszło. Technicznie rzecz biorąc nie skłamali, ponieważ to nie ich wina, że ludzie czytają tylko nagłówki.
Po piąte zapoznaj się popularnymi technikami manipulowania informacją. Metody są przeróżne, ale większość z nich można od razu rozpoznać przy odrobinie wprawy.
Popularne techniki manipulacji w mediach
1. Granie na emocjach.
Reguła jest prosta. Jeśli przeczytaliście nagłówek, który wzbudził w Was kaskadę negatywnych emocji – w tym złość i nienawiść – to na 99% zostaliście zmanipulowani. Zakres informacji, z których można zrobić sensację, jest praktycznie nieskończony. Dziecko z syndromem Downa nie zostało dopuszczone do castingu? Oburzające! A może po prostu dziecko nie spełniało kryteriów, tak jak dziesiątki zdrowych dzieci, które do castingu nie są dopuszczane?
2. Pytania.
Nagłówek: Czy Jan Kowalski zdradził Janinę?
Nie, Jan Kowalski nie zdradził Janiny, ale można napisać cały artykuł o hipotetycznej zdradzie oraz warunkach, jakie musiałyby nastąpić, aby do zdrady doszło. A jednak to wystarczy, aby w świadomości odbiorcy pojawiła się wątpliwość, czy Janowi K. można ufać.
Nagłówek: Czy Minister X chce wprowadzić nowy podatek?
W bardzo długim tekście wyjaśniamy, dlaczego wprowadzenie tytułowego podatku jest szkodliwe dla całej Galaktyki, a w ostatnim zdaniu, do którego nikt już nie dotrze, bo tekst jest cholernie nudny i trudny, redaktor doda wyjaśnienie: „Ministerstwo nie ma w planach wprowadzania podatku”.
Zgadniecie, co odbiorca zrozumie z tego tekstu?
3. Sondaże.
Nagłówek: 90% Polaków popiera Mariolę.
Przypis w tekście: Sondaż telefoniczny przeprowadzono na próbie 100 osób.
Komentarz zbędny.
4. Cytaty.
Nagłówek: „Jan Kowalski wiedział o korupcji w Ministerstwie”.
Faktycznie jest to opinia korespondenta zacytowana w nagłówku, która nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Większość ludzi w ogóle nie zauważy cudzysłowów i odbierze komunikat jako fakt. Dla odbiorców zatem Jan Kowalski będzie współwinny korupcji.
5. „W prasie zagranicznej piszą” i metoda „na korespondenta”.
W Polsce cytowanie „zagranicznych mediów” to bardzo popularna pożywka dla ludzi z kompleksem Polaka. Jeśli coś piszą o nas za granicą, to znaczy, że musimy się z tym liczyć. Nic bardziej mylnego. Sprawdzajcie też, czy czasem opinia z zagranicy nie była pisana przez korespondenta z Polski – jest to bardzo popularna i skuteczna forma wprowadzania ludzi w błąd. Działa to tak, że amerykańska gazeta dzwoni do współpracującego ze sobą Polaka mieszkającego w Polsce, pyta o opinię i publikuje tę opinię jako komentarz do wydarzenia. Następnie kolega po fachu tegoż korespondenta publikuje w polskiej gazecie tytuł „W zagranicznej gazecie piszą, że stało się X”. I oczywiście należy się tego wstydzić.
6. Wyrywanie z kontekstu.
Nagłówek: X powiedziała: „Nie wyobrażam sobie, aby moja córka urodziła niepełnosprawne dziecko”.
Pełna wypowiedź Pani X brzmiała: „Nie wyobrażam sobie, aby moja córka urodziła niepełnosprawne dziecko, które będzie umierać w męczarniach”.
Abstrahując od tego, co myślicie na temat aborcji, fragment wyrwany z reszty wypowiedzi niesie zupełnie inną myśl niż cała wypowiedź. Manipulacje tego typu były głównym orężem mediów od lewa do prawa w „debacie” na temat aborcji.
7. Zaburzanie perspektywy.
Nagłówek: Bójka pijanych mężczyzn pod sklepem. Poszukiwany jest ksiądz.
W tekście: Policja poszukuje księdza w charakterze świadka.
8. Capslock.
SZOK! NIEDOWIARZANIE! PILNE! SKANDAL!
Większość informacji rozpoczętych w taki sposób ma na celu tylko i wyłącznie sprowokowanie Was do kliknięcia w odsyłacz.
9. Przenoszenie odpowiedzialności.
Nagłówek: Rząd chce zakazać X.
Fakty: organizacja pozarządowa zajmująca się problematyką X spotkała się z własnej inicjatywy z przedstawicielem ministerstwa lub złożyła na ręce ministra projekt zakazania lub ograniczenia dostępu do X. Ministerstwo natomiast nie ma ani projektu ustawy, ani planów jej wprowadzenia.
10. Budowanie negatywnych skojarzeń
W prasie (bardziej elektronicznej niż tradycyjnej) informacja z reguły opatrzona jest odpowiednim obrazkiem. Wynika to z prostego faktu: informację wizualną szybciej przetwarzamy (stąd np. znaki drogowe są symboliczne a nie tekstowe), a więc łatwiej przykuć naszą uwagę. Wynika również z tego inny fakt: informację wizualną, a szczególnie, gdy wzbudza emocje, zapamiętujemy na dłużej.
Jeśli chcemy wzmocnić przekaz nagłówka, wystarczy umieścić wymowny obrazek tuż obok niego. Nie ma znaczenia, czy obrazek jest autentyczny lub w ogóle w jakikolwiek sposób związany z wydarzeniem. Doskonałym przykładem takiego zabiegu jest zdjęcie poniżej, którym opatrzono nagłówek tekstu traktującego o nietolerancji: „[…] słyszą od Polaków ‘wracajcie do domu’…” Na zdjęciu, niewidocznym i drobnym drukiem, widnieje informacja „zdjęcie poglądowe”.
Innym ciekawym zabiegiem jest wykorzystanie popularnego sloganu kojarzonego z konkretną osobą lub grupą ludzi w pejoratywnym (negatywnym) kontekście. Nie ważne, czy kontekst ma jakikolwiek związek z tymi ludźmi. Najważniejsze, aby odbiorca zapamiętał negatywne emocje z nim związane.
Przykłady z prasy:
Pani X poczuła dobrą zmianę, gdy […] dziewczyna […] krzyczała white power.
Pana X wyrzucono z mieszkania, ponieważ nie stać go na rachunki. Tak wygląda polska zielona wyspa.
„Dobra zmiana” kojarzona jest z rządem PiS, natomiast „zielona wyspa” z Donaldem Tuskiem. Oba slogany wystarczy skojarzyć z wydarzeniem, z którym ani rząd PiS, ani Donald Tusk nie mają żadnego związku. Następnym razem, gdy odbiorca usłyszy o „dobrej zmianie” lub „zielonej wyspie”, przypomni sobie młodą rasistkę lub biedaka wyrzuconego na bruk. Jeśli odbiorca jest już uprzedzony do jednej cz drugiej opcji, to bezkrytycznie powieli tę absurdalną informację święcąc moralny triumf nad przeciwnikami światopoglądowymi.
Szczególnym przypadkiem manipulacji, o której piszę, był tzw. makkartyzm powszechny w połowie XX wieku. Polegał on ni mniej ni więcej na budowaniu atmosfery strachu poprzez kojarzenie osób, organizacji czy idei z komunizmem. Na przykład w latach ’60 atakowano osoby popierające ruchy praw obywatelskich wykazując, że Komunistyczna Partia Stanów Zjednoczonych również wspierała te ruchy. Na tej podstawie przekonywano, że walka o prawa obywatelskie była równoznaczna z popieraniem komunistów. Oczywiście dla trzeźwo myślącej osoby powinno jawić się to jako absurd, ponieważ komunizm jest z gruntu antyobywatelski.
Dziś role się odwróciły, jednak mechanizm jest ten sam: znajdź podobieństwo między Hitlerem a tym, co pragniesz zdyskredytować, i stwórz do tego odpowiednią narrację. Nie ma znaczenia, że podobieństwo będzie równie trafne jak dowodzenie szkodliwości śniegu, bo jest biały jak mleko, a mleko zawiera laktozę.
Nawet jeśli część z nas zdołała uodpornić się na tego typu zagrywki, to nadużywanie skrajnej symboliki do manipulowania nastrojami ludzi doprowadzi w końcu do tego, że w razie pojawienia się faktycznego Hitlera czy Stalina, będziemy tak znieczuleni na medialne połajanki, że zignorujemy realne zagrożenie.
11. Nadużywanie i wypaczanie pojęć
Ludwig Wittgenstein mawiał, całkiem słusznie zresztą, że granice [naszego] języka oznaczają granice [naszego] świata. Jeśli przyjmiemy założenie, że powstanie naszej świadomości jest nierozerwalnie związane z rozwojem języka, wówczas logicznym wydaje się założenie, że sposób, w jaki rozumiemy pojęcia, wpływa na to, jak postrzegamy rzeczywistość.
Mając to na uwadze, „wystarczy” doprowadzić do usunięcia interesujących nas pojęć ze sfery publicznej lub podmiany definicji kryjących się za kluczowymi pojęciami organizującymi życie społeczeństw. Do takich pojęć niewątpliwie należą: wolność, równość, sprawiedliwość, rodzina, naród, demokracja, którymi dziś, dla celów politycznych i finansowych, usta wycierają sobie bezwstydnie przeróżne środowiska.
Jednym z drastyczniejszych przykładów wojny pojęciowej jest aborcyjny spór o definicję człowieka. Kwestie naukowe czy logiczne traktowane są tu instrumentalnie, ponieważ obie (skrajne) strony konfliktu używają ich do uzasadnienia faworyzowanych stanowisk nie bacząc na aspekt etyczny (dot. źródła i zasadności „europejskiej” moralności) i historyczny problemu (np. okrucieństwa wojen światowych). Czyli z jednej strony mamy „usuwanie płodów”, a z drugiej „holokaust nienarodzonych”. W obu przypadkach mamy do czynienia z przerywaniem życia (proszę zwrócić uwagę, iż nawet bakterie nazywane są “życiem” przez naukowców), natomiast cała reszta to ekstremalne nadbudowy ideologiczne.
Dokładnie z tych samych powodów mieszkańcy III Rzeszy Adolfa Hitlera to naziści, a nie Niemcy (co najmniej jakby naziści wzięli się z Księżyca), a obozy koncentracyjne były polskie, a nie zbudowane na ziemiach polskich przez Niemców. Wszystko oczywiście sprowadza się do przenoszenia i zmniejszania odpowiedzialności za konkretne wydarzenia.
Na naszym własnym podwórku wojny pojęciowe ograniczają się niemal ekskluzywnie do podziału na linii prawo-lewo. Z obu stron tworzone są sztuczne chmury pojęć i skojarzeń, dzięki którym łatwiej manipulować nastrojami ludzi:
1. Z lewej: patriota, faszysta, rasista, nieudacznik, zaściankowiec, oszołom, człowiek nietolerancyjny.
2. Z prawej: postępowiec, liberał, lewak, pedał, komuch, ubek.
Dla osoby używającej powyższych chmur pojęciowych świat ma tylko dwa bieguny, a wyciągnięcie go z tego wymaga nie lada wysiłku i odwagi. Niestety media bardzo dziś dbają o to, aby chmury pojęciowe były mocno ugruntowane w naszej świadomości, dlatego patriotom nie mającym nic przeciwko „pedałom” czy postępowcom wierzącym w Boga jest niezwykle ciężko wyrażać własne zdanie bez wylądowania w jednym z worów pełnych ideologicznych pomyj.
12. Asymetria i niekonsekwencja
Z manipulacji pojęciami wynikają inne przypadłości – asymetria w relacjonowaniu podobnych wydarzeń i niekonsekwencja ekspresji poglądów. Najprostszym zatem sposobem na poznanie, czy medium jest rzetelne i bezstronne, to porównanie języka używanego do opisania takich samych wydarzeń. Weźmy na przykład trzy mocno eksploatowane w ostatnich latach przypadki:
1. Manifestacje – w zależności od tego kto manifestuje, możemy nazwać je wandalizmem, performansem, instalacją artystyczną, okupacją lub protestem. Każde z tych pojęć ma zupełnie innych wydźwięk, a przy odrobinie kreatywności można jeszcze je rozszerzyć o odpowiednie przymiotniki. Zatem w 2013 roku narodowcy „[bandyci] zakłócili wykład prof. Baumana” na UWr, natomiast w kwietniu 2016 roku w Kościele Św. Anny „odbył się protest przeciwko ustawie antyaborcyjnej” (słynne „wychodzenie wiernych” z kościoła). W obu przypadkach doszło do zakłócenia wydarzenia, ale tylko w jednym mamy do czynienia z protestem. Nie trzeba być narodowcem, aby różnica w relacji kuła w oczy.
2. Rasizm – temat jest o tyle ciekawy, że sam pewnego dnia dowiedziałem się, iż słowo „murzyn” jest rasistowskie, mimo że zawsze kojarzyło mi się bardzo pozytywnie z klasycznym „Murzynkiem Bambo” i nie powodowało we mnie dysonansu poznawczego a’la „prymitywny murzyn”. Dziś oczywiście nie wolno używać tego słowa nigdzie, jeśli nie chce się wyjść na rasistę. Innym doskonałym przykładem jest gęste informowanie o „polskiej ciężarówce [Scania], która wjechała w tłum ludzi w Berlinie” w porównaniu do ciężarówki bez narodowości, która wjechała w ludzi we Francji nieco wcześniej.
3. Korupcja – a) Partia A kradnie – skandal, trybunał stanu; b) Partia B kradnie – i co z tego, Partia A też kradnie.
Jeśli dziennikarz w jednym tekście twierdzi, że np. Kościół katolicki nie powinien mieszać się do polityki, a w innym przeprowadza wywiad z księdzem na temat bieżących spraw politycznych, to najprawdopodobniej mamy do czynienia z hipokryzją. Stosowanie podwójnych standardów, gdy jest nam to na rękę, to bardzo popularna metoda promowania swoich racji. W skrócie: autorytet jest dobry, gdy mówi to, co chcemy usłyszeć. W każdym innym wypadku trzeba go zdyskredytować.
13. Kanapka zniszczenia
Jednym ze sposobów na zbudowanie u kogoś pozytywnej samooceny, jest tak zwana „technika kanapki”. Polega ona na wciśnięciu krytycyzmu pomiędzy pochwały. Innymi słowy, jeśli chcemy delikatnie dać koledze z pracy albo uczniowi do zrozumienia, że dał ciała, to zaczynamy od pochwały, następnie przechodzimy do krytycyzmu i całość zamykamy kolejną pochwałą.
Aby z motywacyjnej kanapki zrobić kanapkę zniszczenia, wystarczy wepchnąć pochwałę między krytykę. Technika ta jest szczególnie szkodliwa, ponieważ uderza przede wszystkim w tych, którzy nie dają się złapać na byle przynętę i podchodzą ostrożnie do nachalnej, oczywistej propagandy. Skoro bowiem dana osoba zdobyła się na pochwałę krytykowanej osoby, to znaczy, że jest obiektywna. Tak? Niestety nie. Obiektywność nie zależy od ilości pochwał czy krytyki w komunikacie, tylko od tego, czy komunikat jest zgodny z faktami lub prawami logiki.
14. Ekspercki ruszt
Na ruszt można wsadzić każdego. Ten typ manipulacji jest szczególnie charakterystyczny dla telewizji i radia. Wystarczy w ramach “ustawki” umieścić w jednym studiu 3 osoby z opcji A oraz 1 osobę z opcji B i dać im wyrazić swoje poglądy na sporny temat. W rezultacie otrzymujemy słowną biegunkę o bardzo charakterystycznym zapachu, którym przesiąkamy na długo po obejrzeniu czy wysłuchaniu audycji. Dla wielu bowiem pogląd jest o tyle prawdziwy, o ile większość go popiera. Jeśli trzy osoby mają podobne zdanie w spornej kwestii, a tylko jedna stoi w opozycji, to nie ma absolutnie żadnego powodu, aby wierzyć tej w mniejszości.
Ostatecznie większość woli być w większości. Bo tak jest bezpieczniej. Inna sprawa, że bycie w mniejszości wcale nie oznacza, że ma się rację. To kolejny absurd, w który niektórzy wierzą.
Szczególnie bezczelnym przypadkiem rusztu eksperckiego jest zapraszanie na debatę osób z jednej tylko opcji. Można wtedy kłamać do woli, bez obawy przed reakcją rozmówcy.
15. Zwyczajne kłamstwa.
Najgorszą formą manipulacji jest zwyczajne zmyślanie, puszczenie kłamstwa w świat i pozwolenie na powtarzanie go przez wszystkie stacje telewizyjne, dziennikarzy, celebrytów, etc. Po 12 godzinach kłamstwo zostaje usunięte na żądanie osoby będącej celem ataku. Sprawa trafia do sądu, a proces trwa rok albo kilka lat. Po przegranym procesie autor kłamstwa publikuje sprostowanie małym drukiem (kłamstwo było drukowane jako temat dnia, czyli dużym drukiem) i wypłaca symboliczną kwotę zadośćuczynienia. Zgadniecie, co zapamiętają z tego ludzie?
Studium przypadku 1: Dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane
Media obiegła informacja, że wojska Baszszara al-Assada odbiły #Aleppo z rąk „rebeliantów” (ISIS i wchłonięte oddziały tzw. Rebeliantów z al-Nusry). Równocześnie pojawiły się niepotwierdzone informacje w mediach zachodnich, że wojska rządowe (Assada) dokonują egzekucji na cywilach, w tym dzieciach i kobietach. Te same wojska, które wyzwoliły miasto spod wieloletniej okupacji Państwa Islamskiego – zbrodni tego tworu nie muszę Wam chyba przybliżać. Te same wojska, do których według wszelkich potwierdzonych relacji uciekają… cywile.
W pewnej polskiej gazecie pojawił się artykuł zatytułowany:
Aleppo: ONZ alarmuje o egzekucjach cywili przez oddziały prorządowe.
Artykuł na swoim blogu udostępnił pewien popularny bloger.
Temat szybko podchwycili czytelnicy i jęli udostępniać wpis na FB wyrażając smutek z powodu cierpienia ludzi. I nie ma w tym nic złego, oprócz jednej drobnostki – informacja o masowych egzekucjach miała charakter spekulacji, o czym można się przekonać czytając źródła, na które powołuje się polska gazeta[1][2].
ONZ faktycznie alarmuje, że w Syrii dzieje się coś niedobrego, ale zaznaczają, że nie są to informacje potwierdzone i na tamtą chwilę nie mieli możliwości ich samodzielnej weryfikacji. Czyli de facto ktoś coś powiedział i na tej podstawie zbudowano całą konstrukcję manipulacji.
Polscy i światowi celebryci (w tym kilka szanownych osobistości polskiego showbizu) poruszeni losem biednych dzieci w Aleppo opublikowali na swoich profilach FB komunikaty wzywające do pomocy. Zatroskani fani jęli wpłacać pieniądze na kompletnie niezweryfikowane organizacje humanitarne (np. Białe Hełmy). Całe strumienie pieniędzy tym samym przepadły gdzieś bez wieści, a mieszkańcy Polski, Europy i USA mają spokojne sumienia, że „pomogli”. Tylko czy na pewno pomogli?
Dziś w telewizjach całego świata pokazuje się filmy, na których dzieci wracają do swoich rodzin[3], a syryjscy Chrześcijanie świętują Boże Narodzenie w Aleppo[4]. W tym samym Aleppo, w którym niedawno miało dochodzić do rzezi bezbronnych cywili. A co dzieje się dziś w Mosulu lub Jemenie? Polecam “wyguglować” w ramach demaskowania manipulacji.
Jeśli nie masz czasu, aby być doinformowanym, to najlepsze, co możesz zrobić, aby nie pogarszać sytuacji na świecie, to wstrzymać się od zabierania głosu. Wiem, to trudne. Wolimy zabierać głos, nawet jeśli nie mamy nic do powiedzenia, bo każe nam sumienie. Warto jednak nad tym popracować, bo sumienie uciszyć bardzo łatwo, ale świat naprawić nieco trudniej.
Nie bez powodu dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane.
Cel nie uświęca środków
Świat nie jest zły. Wystarczy jedna osoba, która ma złe intencje, aby wykorzystać dobre intencje całej reszty. Nie wystarczy jednak jedna osoba, aby przekonać wszystkich innych, że są wykorzystywani. Właśnie z powodu wiary ludzi, że inni mają dobre intencje.
Nie trzeba kłamać, aby mówić nieprawdę. Znając psychikę ludzką i schematy przetwarzania świata przez ludzi, można tak skroić informację, aby mówiąc prawdę wywołać u człowieka zwątpienie. I odwrotnie.
17-latek przychodzi rano do domu po alkoholowych urodzinach kumpla. Na jego nieszczęście mama stoi w drzwiach i na dzień dobry przeszywa biedaka badawczym spojrzeniem. Na pytanie, czy pił, syn dziarsko odpowiada: „Oczywiście, mamo!’. Mama pomyśli, że syn nie pił, bo przecież gdyby pił, to by zareagował inaczej. Zaufanie i wiara w dobre intencje syna spowodowały, że mama dała się zmanipulować.
A teraz wyobraź sobie, że to samo robią dorośli innym dorosłym, ale na większą skalę. Dlatego jeśli powielasz manipulacje i kłamstwa, ponieważ z czymś się nie zgadzasz lub kogoś nie lubisz, to pamiętaj, że ktoś inny może siać kłamstwa na Twój temat z dokładnie tego samego powodu.
Warto czasem sięgnąć do korzeni i iść przez życie zgodnie z zasadą: „Nie czyń bliźniemu, co Tobie nie miłe”.
Bo karma wraca.
___
[1] http://www.bbc.com/news/world-middle-east-38301629
[2] http://europe.newsweek.com/un-chief-ban-ki-moon-warns-aleppo-atrocities-against-civilians-531246?rm=eu
[3] https://www.youtube.com/watch?v=G0M7Xm4nEBU
[4] https://www.youtube.com/watch?v=n-TH893YxF0
Świetny artykuł, gdzie tu jest namiar na kanał RSS?
To czego nam teraz potrzeba to wtyczka, która flaguje propagandę. Ewentualnie działające na blockchainie, aby nie można było wyłączyć. Ciekawe czasy przed nami.
Nie ma RSS, ale jest Newsletter 🙂
Przydala by sie wtyczka typu “addblock plus” tylko do tego calego kalu nasranego na wiekszosci stron informacyjnych. Swietnym przykladem jest obecna manipulacja w ramach wypadku w Berlinie… Zeby sie dowiedziec, co dokladnie sie stalo musialem sie przekopac przez tone gowna
Przeczytałem i nie mam poczucia, że zmarnowałem czas. Rzadkość, dziękuję.
🙂
Krótko, zwięźle i na temat. Przeczytałem i puściłem dalej 🙂
Dzięki! 🙂
Panie A Wichura;
– od kiedy to społeczeństwa mają chęci i potrzeby /np/ destrukcyjne. Społeczeństwa chcą leżeć do góry brzuchem. Brednia. To istnienie grup /niektórych/ rządzących jest nakierowane na destrukcję – na przykład grupa niejakiej hilary Clinton – wywołująca swego czasu na świecie -arabskie wiosny- .
Wydaje mi się, że w tekście jest o autodestrukcyjnych zapędach ludzkości, a nie społeczeństw?
Bardzo dobrze scharakteryzowany problem z dobrą instrukcją jak sobie z nim radzić. Dziękuję.
Naprawdę świetny artykuł.. I niestety prawdziwy… Takie mamy dzisiaj dziennikarstwo i takich też odbiorców- system szkolnictwa oparty na testach jest jednym z elementów tego stanu rzeczy. Pozdrawiam
Powinni tego w szkołach uczyć… Tylko kto..? Dziękuję Panu Adamowi za zgrabne ujęcie tematu; choć dla mnie osobiście znane, puszcze dalej dla niewtajemniczonych.
Obawiam się, że w państwowych szkołach nikt tego typu rzeczy nie będzie uczyć, ale dziękuję za docenienie 🙂
Wydaje się, że i w prywatnych szkołach, nie zechcą tego nauczać (takie także istnieją i chyba specjalnie od tych przywołanych nie różnią się)…
Nauczyciele WOS-u. Mój może nie mówił wprost o manipulacji w mediach i ich sposobach, ale kazał nam czytać informacje z różnych źródeł jako zadanie domowe. Wnioski trzeba było wyciągnąć samemu.
W sumie pod język polski też można by to podciągnąć.
Jakich różnych źródeł? Agencji światowych jest… sześć, cztery z nich w prywatnych rękach oficjalnie. Wywoływanie kryzysów medialnych to fraszka.
Świetny artykuł! Czas uświadomić bezmyślnym lemmingom, że są manipulowane… Rozpowszechniam, udostępniam, kolportuję :).
Zaglądam na wpolityce.pl i każda z notatek mogłaby być przykładem do przedstawionych powyżej technik. Zatem proszę się tak nie ekscytować lemingami – wśród nich jest wielu ludzi krytycznych – a to według mnie podstawa do nieulegania manipulacjom!
wSieci, Republika, Wyborcza, Newsweek… generalnie jest pare innych tytułów o mniejszym stężeniu manipulacji, ale etyka dziennikarska generalnie ma się bardzo źle.
Dobrze, ze jeszcze ktos, gdzies “walczy” z tym zalewajacym nas, zaklamanym, medialnym potokiem. Dzieki za wiedze i czekam na wiecej. Pozdrawiam.
Walczy sporo ludzi, ale póki co jeszcze niewystarczająco dużo.
Twój artykuł jest świetny ! Chętnie się dowiem kto jeszcze uświadamia o manipulacjach mediów. Czy mógłbyś podzielić się tekstami innych autorów w podobnej tematyce?
Cześć, dzięki za miłe słowa. Nie mogę z czystym sumieniem polecić niczego. Pisząc teksty korzystam z wielu źródeł, ale nie znam żadnego, które samo nie dopuszczałoby się poważnych błędów metodologiczny. Nie mówiąc o manipulowaniu faktami.
Kłamstwa, przeinaczenia i manipulacje zalewają przestrzeń publiczną. Widać to gołym okiem, ale jeśli utrafiają one w oczekiwania tłumu, zostaną przyjęte za prawdę bez cienia wahania. Udostępniam, bo w takiej sytuacji bierność jest grzechem nie do wybaczenia. Tak przy okazji, uważam, że pojęcie grzechu to też kłamstwo. Mamy jedynie złe doświadczenia, z których powinniśmy wyciągnąć naukę.
w koncu jezyk polski, ktory dobrze sie czyta i swietnie rozumie. Dziekuje!
Czytałam i nie dowierzałam. Wydaje mi się, że do publikacji takiego tekstu trzeba mieć wielkie “jaja”. W tv ogladam kabarety, prasy też prawie w ogóle nie czytam. Zanim się na jakąś lekturę zdecyduję, rozważam -za i przeciw. Nie wierzę już w dziennikarstwo,skądinąd dopuszczające się błędów językowych, ortograficznych czy literówek, ani rzetelny przekaz informacji. Smutne, ale prawdziwe. Zgadzam się również w temacie poruszonej przez Pana kwestii autodestrukcji ludzkości. Czasem odnoszę wrażenie, że ludzie mają potrzebę bycia oszukiwanymi i oszukiwania innych. Dawno nie czytałam czegoś tak prawdziwego. Dziękuję.
Bardzo dobry artykuł i według mnie każdy powinien go przeczytać. Manipulacja ludźmi to chleb powszedni dla mediów, jednak nie wszyscy jeszcze chcą w to wierzyć. Dziękuję świetny artykuł uświadamiajmy ludzi !
Celnie i przejrzyście. A co gorsza – opisuje aktualną rzeczywistość.
Dziękuję za świetnie opracowaną lekcję! Zwróciłem uwagę na fragmenty wstępu (1) “nastroje, gusta i zainteresowania społeczeństw powinny być kreowane odgórnie, aby nie dopuścić do powtórki z lat 1939 – 1944” oraz (2) “aby człowiek rozumiał, co się do niego pisze, ale niekoniecznie miał ochotę zadawać pytania.” Pierwszy kojarzy mi się przede wszystkim z praniem mózgów jakie zafundowali Amerykanie Niemcom tuż po II wojnie. I dobrze … przynajmniej z punktu widzenia polskiej racji stanu. Drugi – z Witkacym. Wikipedia: “Edukacją Stanisława Ignacego zajął się ojciec, który, uważając, że szkoła niszczy indywidualność młodego człowieka, organizował synowi domowe korepetycje, często prowadzone przez wybitnych artystów i profesorów uniwersyteckich”. Chyba warto uzupełnić że Witkacy zdał maturę jako ekstern. Przy tym wątku wypływa temat przygotowywania nauczycieli do zawodu, jak również margines swobody pozostawiany Nauczycielom przez Biurokrację. Z drugiej strony, praktyczni (!) Amerykanie uśmiechają się tylko :)) na pomysł konieczności równej edukacji dla wszystkich. Przyszłego robotnika przyuczają do zarabiania na rodzinę, a przyszłemu liderowi korporacji poszerzają tak zwane horyzonty. Stąd wizja nie-równej edukacji. System jako całość ma się dobrze. Szczególnie, że możliwości uzupełniania edukacji na własną rękę, czyli według potrzeb i chęci – jest do wyboru. Między innym dlatego amerykańskie fałszywki medialne – chociaż widoczne, szczególnie z Europy! – wcale nie są w Stanach bronią masowego rażenia. Podsumowując, myślę że nam Polakom czas wyzbyć się egalitarności jako recepty na szczęście – na rzecz skuteczności. Jako miary dorosłości. W mojej ocenie powyższa świetna lekcja pana Wichury dobrze służy chcącym być skutecznymi. Do zobaczenia na Szlaku!
Świetny artykuł, wrzucam na Facebooka.
Parafrazując poprzedników: przeczytałem i niestety zmarnowałem czas. Całą tę instrukcję można zawrzeć w jednym zdaniu – czytaj ze zrozumieniem, całe teksty/artykuły, nie nagłówki… Wywarzanie otwartych drzwi.
I co, zmieniło się coś na świecie po Twoim komentarzu?
Prawda jest cenna. To smutne, że w naszym społeczeństwie tak wielu straciło dla niej szacunek; tak wielu ludzi przehandlowało swoje sumienie i dusze za chwilowy komfort finansowy, jednocześnie poświęcając stabilność i równowagę reszty kraju w tej pogoni.
chuj dzieki
Świetny materiał. Niezwykle potrzebny w dobie mediów, propagandy. Wg mnie żyjemy w czasach w których powszechnie stosuje się inżynierię społeczną indoktrynację, kształtowanie opinii społecznej. “Informacja” służy jako narzędzie do wojny psychologicznej. Czasem zastanawiam się czy celem owych sensacyjnych informacji, zalewu wieści, jest tylko i wyłącznie po to aby zapełnić pamięć naszego mózgowego dysku, tak by się zawiesił i stał się bezmyślny.
Jednym z banalnych technik manipulacji jest twierdzenie “zdanie większości” , co powinno nas skłonić do nie wyłamywania się z większości. Przeczytałam kiedyś zabawną ripostę; “Jeśli większość ma rację – jedzmy gó….. Miliony much nie mogą się mylić!”
Techniki manipulacji powinny być studiowane, jednak to rodzaj broni więc chyba społeczeństwo będzie od tej wiedzy trzymane na ostry dystans. Dzięki więc za te przestrogi, jak nas kłamią.
Tekst swietny, jak zwykle.
Jedna tylko uwaga krytyczna ad pkt 13: o “kanapce zniszczenia”, w ktorej miedzy krytykę adresata wkladamy tez pochwałę.
Ta “krytyka” jest tutaj, jak zawsze zreszta, nie uzasadniona wtedy, gdy jest wlasnie “nie-uzasadniona”, bezlitosna itp., czyli inaczej, jak dalej sam Autor pisze: nieobiektywna, wbrew faktom czy logice.
Co wiecej, moge wrecz wyobrazic sobie, ze ktos z dobrego powodu – “humanitarnego” (albo pragmatycznego: aby krytytka byla strawniejsza) celowo dodaje do niej pochwale, probuje zmniejszyc przykrosc doznawana przez adresata krytyki, uzywajac pochwaly jako srodka znieczulajacego, jak dentysta przy rwaniu zeba. Owszem, lepiej nie przesadzac z krytyka, ale powiedzmy, ze kierowca autobusu spowodowal wypadek, w ktorym ktos zginal i zniszczeniu ulegl autobus. Czy zle byloby wtedy troche zmniejszyc jego traume, pocieszajac go, ze np. wczesniej przez 10 lat jezdzil bez wypadku?
Dzień dobry! Świetny tekst!
Od słowa “ekspert” nadużywanego w “wiadomościach” TVP już mnie mdli, ale fajne jest to ich “Nie brakuje głosów, że” 🙂 – w której kategorii by to Pan umieścił?
Byłbym niezmiernie wdzięczny za zaktualizowany tekst, “ubogacony” 😉 o aktualne przykłady. Da się Pan namówić???
Cześć,
(nie trzeba mnie “panować”)
Cieszę się, że tekst wzbudził pozytywne emocje. Co do aktualizacji, jest w kolejce 🙂
Pozdrawiam
Super
Mała nieścisłość w bardzo wartościowym artykule dziękuję za niego. Cytuje fragment z początku ,,,…od połowy XX wieku panuje przekonanie, że nastroje, gusta i zainteresowania społeczeństw powinny być kreowane odgórnie, aby nie dopuścić do powtórki z lat 1939 – 1944.,” powinno być do roku 1945 , 2 września tegoż roku oficjalnie na dalekim wschodzie, a w Europie (8,9) maja 1945 skończyła się 2 wojna światowa.
Dzięki, poprawione 🙂
Bardzo dziekuje Panu za wspanialy wyklad!
Prosze o dalsze!
Świetny artykuł, prawdziwy. Mam nadzieję 🙂
Dzień Dobry.
Dziękuje panu że ułożył pan to co już wiedziałem w spójną całość.
Pozwolę sobie rozpowszechniać pana wpis.
Z wyrazami szacunku
Jan Hallmann
bardzo fajny artykuł, dziękuję