Poniżej publikuję wybrane dane badawcze i opinie ekspertów na temat pandemii SARS-CoV-2/COVID-19. Z uwagi na dynamikę sytuacji, opinie mogą się różnić, a często być ze sobą w sprzeczności. Nauka wymaga jednak, aby ciągle dostosowywać opinie w oparciu o nowe odkrycia, do czego zachęcam, szczególnie wobec szerzącej się dezinformacji.
Biorąc pod uwagę cały szereg podejrzanych działań wokół pandemii motywowanych głupotą i nierzadko złymi intencjami, uważam, że zamiast zaklinać rzeczywistość (np. negując istnienie wirusa SARS-CoV-2) należy dyskutować na temat nieodpowiednich środków podjętych w celu przeciwdziałania wirusowi, nieodpowiedzialnych decyzji poszczególnych rządów narodowych, prób ograniczenia praw obywatelskich czy medialnej propagandy.
Temu między innymi mają służyć informacje zbierane poniżej.
Aktualizacja 12.09.2020
Dane dot. nadmiernej umieralności
O tym, czy istnieje problem, najlepiej świadczą dane dot. nadmiernej umieralności w poszczególnych krajach. Mapy obrazujące nadmiar zgonów od 30 marca do 5 kwietnia 2020 (porównanie do tego samego tygodnia w 2019) wskazują, że jakiś problem ewidentnie był/jest, więc przekonanie o globalnej mistyfikacji nie wydaje się uzasadnione. Pytanie, które należy sobie więc zadać, to: jakie czynniki, poza ewidentnym istnieniem koronawirusa SARS-CoV-2, składają się na całość problemu?
Poniższe wykresy pokazują porównanie śmiertelności w wybranych krajach w latach 2017 – 2020.
Dane kumulatywne. Na niebiesko rok 2020, na szaro – 2019, na żółto – 2018.
Wykresy zostały wygenerowane przez EUROMOMO na podstawie danych z 23 z 24 krajów uczestniczących: Austrii, Belgii, Danii, Estonii, Finlandii, Francji, Niemiec (Berlin), Niemiec (Hesja), Węgier, Irlandii, Włoch, Luksemburga, Malty, Holandii, Norwegii, Portugalii, Hiszpanii, Szwecji, Szwajcarii, Anglii, Irlandii Północnej, Szkocji, Walii.
Przyjrzyjmy się też porównaniu przypadków zakażeń i zgonów z powodu COVID-19 w Szwecji, Francji, Polsce i we Włoszech (poniżej). Na czerwono – zgony; na niebiesko – przypadki zakażeń. Na pierwszy rzut oka widać, że nie ma korelacji między wzrostem zidentyfikowanych zakażeń a śmiertelnością. Jest to BARDZO WAŻNA informacja.
Porównanie danych dot. przypadków zakażeń i śmiertelności pozwala sądzić, że ocenianie sytuacji epidemiologicznej na podstawie zakażeń nie ma sensu (moja prywatna opinia).
Wskaźnik śmiertelności
Rzeczywisty stopień ciężkości COVID-19 można opisać za pomocą wskaźnika śmiertelności osób zainfekowanych (Infection Fatality Ratio, IFR), który według różnych szacunków oscyluje na poziomie 0,1 – 1%[1][2][3][4]. Biorąc pod uwagę fakt, że testy na przeciwciała mogą dawać fałszywe wyniki u ludzi po umiarkowanych infekcjach[5], rzeczywisty IFR może być jeszcze niższy, chociaż na precyzyjne szacunki zapewne będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.
IFR może się znacznie różnić w zależności od lokalizacji z powodu struktury wiekowej populacji, klimatu, różnej metodologii liczenia zgonów, reakcji krzyżowych na szczepienia czy wydolności służby zdrowia, a także wielu innych czynników. Szacunki wynikające z badań seroprewalencji są na ogół znacznie niższe niż pierwotne spekulacje poczynione we wczesnych dniach pandemii[6].
Udział domów opieki w liczbie zgonów
Rezydenci domów opieki są szczególnie narażeni na ciężkie zakażenia COVID-19 i w rezultacie panuje w nich wysoki wskaźnik śmiertelności. Na podstawie danych z 26 państw, zauważono, że udział wszystkich zgonów z powodu COVID-19 wśród rezydentów domów opieki wynosi 47%[7].
Ponadto, zauważono, że w 18 krajach odsetek wszystkich zmarłych (w powiązaniu z COVID-19) mieszkańców domów opieki waha się od 0 do 6,1%. Udział ten jest silnie skorelowany z całkowitą liczbą zgonów z powodu COVID-19 w całej populacji[7].
Chociaż raport koncentruje się na domach opieki, wiele starszych osób otrzymuje opiekę w społeczności. Obecnie istnieją ograniczone dowody na temat bezpośredniego lub pośredniego wpływu COVID-19 na te osoby.
Choroby współistniejące
Około 94% osób, które zmarły z powodu COVID-19 w Stanach Zjednoczonych, miało również inne schorzenia wymienione w aktach zgonu (do podobnych wniosków dochodzą też inne kraje, co nie powinno już zaskakiwać). Średnio w dokumentacji pacjentów było 2,6 dodatkowych warunków. Tylko w przypadku 6% zgonów wymieniono COVID-19 jako samodzielną przyczynę.
Zdecydowana większość cierpiała na niewydolność oddechową, skrzepy krwi i udary, które mogą być spowodowane przez samego wirusa. Inni mieli ukryte schorzenia m.in. nadciśnienie, niewydolność serca, posocznicę i cukrzycę.
Komplikacje po przebytej chorobie koronawirusowej
Nawet tak zwany łagodny COVID-19 może wiązać się z długotrwałymi objawami, najczęściej kaszlem, niską gorączką i zmęczeniem, z których wszystkie mogą nawrócić i ustąpić. Inne zgłaszane objawy obejmują duszność, ból w klatce piersiowej, bóle głowy, trudności, bóle i osłabienie mięśni, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, wysypki, zaburzenia metaboliczne, choroby zakrzepowo-zatorowe oraz depresja i inne schorzenia psychiczne. Wysypki skórne mogą przybierać różne formy, w tym pęcherzykowe, plamisto-grudkowe, pokrzywkowe lub odmrożeniowe[8].
Zakres i ciężkość długoterminowych powikłań ze strony układu oddechowego na skutek zakażenia COVID-19 nadal nie są jasne, ale pojawiające się dane wskazują, że wielu pacjentów doświadcza uporczywych objawów ze strony układu oddechowego wiele miesięcy po początkowej chorobie[9].
Według danych z UK, około 10% pacjentów z pozytywnym wynikiem testu na obecność wirusa SARS-CoV-2 odczuwa problemy zdrowotne dłużej niż trzy tygodnie, a mniejszy odsetek przez miesiące. Z kolei niedawne badanie przeprowadzone w USA wykazało, że tylko 65% ludzi powróciło do poprzedniego stanu zdrowia 14-21 dni po pozytywnym wyniku testu. Objawy “choroby pokoronawirusowej” są bardzo zróżnicowane.
Według Amerykańskiego Centrum Kontroli Chorób (CDC), nawet do 30% nie hospitalizowanych pacjentów z chorobą zakaźną nadal doświadcza typowych objawów po około miesiącu. Wśród osób w wieku od 18 do 35 lat bez wcześniejszych schorzeń liczba ta nadal wynosiła około 20%[10].
Dwa badania, opublikowane w JAMA Cardiology, sugerują, że Covid-19 może oznaczać niewydolność serca. W pierwszym badaniu[11] zauważono, że zakażeni pacjenci (średni wiek 49 lat) częściej mieli kłopotliwe objawy sercowe niż osoby z grupy kontrolnej. Należały do nich zmiany strukturalne w sercu, oznaki sygnalizujące uszkodzenie serca typowe dla zawału, oznaki stanów zapalnych. W innym badaniu[12], w którym przeanalizowano wyniki sekcji zwłok 39 osób zmarłych we wczesnej fazie pandemii (średni wiek 85 lat), stwierdzono wysoki poziom wirusa w sercach 24 z nich. Uczeni zaznaczają, że jest zbyt wcześnie, aby stwierdzić, czy uszkodzenie u pacjentów po Covid-19 jest przemijające czy trwałe.
Odporność stadna, przeciwciała, limfocyty T
Układ odpornościowy może zwalczać patogeny na dwa sposoby. Ten, o którym najczęściej słyszymy, składa się z przeciwciał, małych cząsteczek, które potrafią rozpoznać i unieszkodliwić określone patogeny.
Nawet w miejscach mocno dotkniętych pandemią poziom przeciwciał nie jest wystarczająco wysoki, aby zapewnić odporność stadną (uczeni szacują, że 65% populacji musiałoby nabyć odporność). Tymczasem w Londynie poziom przeciwciał wynosił ok. 10% od 26 kwietnia do 9 sierpnia[13], a w wielu krajach jest on jednocyfrowy[14].
Według najnowszego badania przeprowadzonego wśród 1 800 mieszkańców Islandii[15] przeciwciała koronawirusa mogą utrzymywać się przez co najmniej 4 miesiące i zanikać wolniej niż wcześniej sądzono. Poziom przeciwciał był wyższy u osób starszych i tych, którzy mieli cięższe infekcje. Kobiety miały niższy poziom przeciwciał niż mężczyźni, a palacze – niższy niż osoby niepalące.
Drugim mechanizmem obronnym są tzw. limfocyty T, które mogą zabić zainfekowane komórki, jeśli wirus dostanie się do organizmu. Uzyskanie wyników testów aktywności limfocytów T przeciwko koronawirusowi zajmuje kilka dni, w porównaniu do zaledwie 90 minut w przypadku testów na przeciwciała. Nieliczne testy na małą skalę zidentyfikowały limfocyty T reagujące na koronawirusa u 10 do 50 procent badanych.
Nie musi to koniecznie oznaczać, że nawet połowa populacji jest odporna na wirusa, chociaż też nie jest to wykluczone. Prawdopodobnie próbki krwi pochodziły od osób, które wcześniej złapały łagodniejsze koronawirusy wywołujące przeziębienia, a ich limfocyty T po prostu reagują na Sars-CoV-2. Badanie z maja sugeruje, że może to dotyczyć nawet 60% populacji[16]. Potencjalnie tacy ludzie mogą rzadziej chorować na COVID-19, jednak nadal mogą zarażać lub zostać zarażonymi.
Z drugiej strony, badanie ze Szwecji wykazało, że ci, którzy byli najbardziej chorzy na COVID-19 mieli większą aktywność limfocytów T[17]. Nie jest jednak jasne, jak długo ta odporność może trwać.
Szczepionki
Wiele szczepionek weszło do badań klinicznych fazy III[18]. To ostatni krok w celu wykazania, czy szczepionka jest bezpieczna i skuteczna, zanim uzyska zatwierdzenie amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (FDA).
Aby przyspieszyć produkcję, USA utworzyły program partnerski, którego celem jest dostarczenie 300 milionów bezpiecznych szczepionek do stycznia 2021. Firmy biorące udział w programie to: AstraZeneca, Janssen (Johnson & Johnson), Moderna, Novavax, Pfizer i Sanofi/GSK.
Aby jakakolwiek szczepionka została zatwierdzona przez FDA, będzie musiała zapobiec infekcji lub zmniejszyć jej nasilenie u co najmniej 50% zaszczepionych osób[19]. Celem, podobnie jak w przypadku każdej szczepionki, jest zaszczepienie wystarczającej liczby osób, aby odporność rozprzestrzeniła się w społeczności, nawet jeśli nie wszyscy ją otrzymają. W przypadku SARS-CoV-2 niektórzy eksperci twierdzą, że około 60% do 70% populacji musiałoby wytworzyć przeciwciała, czy to ze szczepionki, czy w wyniku przebytej choroby, aby wytworzyć odporność stadną.
Eksperci uważają, że FDA może przyznać szczepionce na Covid-19 zezwolenie na stosowanie w nagłych wypadkach zamiast pełnego zezwolenia[20].
W USA, szczepionka trafiłaby najpierw do pracowników służby zdrowia, pracowników podstawowych i pracowników bezpieczeństwa narodowego[21]. Priorytet miałyby również osoby powyżej 65. roku życia i podatne społeczności mniejszościowe.
Kontrowersje
AstraZeneca, brytyjski koncern farmaceutyczny pracujący nad rozwojem szczepionki, ma zostać zwolniony z roszczeń z tytułu odpowiedzialności za skutki uboczne w większości krajów, z którymi zawarł porozumienie o dostawie. „To wyjątkowa sytuacja, w której jako firma po prostu nie możemy ryzykować, jeśli za cztery lata szczepionka wykaże skutki uboczne” – powiedział Ruud Dobber, przedstawiciel koncernu. Dodaje, że większość krajów akceptuje przyjęcie ryzyka na własne barki, ponieważ leży to w ich racji stanu[22].
Czy maski chronią przed SARS-CoV-2?
Maski z materiału i osłony twarzy prawdopodobnie będą miały ograniczony wpływ na obniżenie transmisji SARS-CoV-2, ponieważ posiadają minimalną zdolność do zapobiegania emisji małych cząstek i oferują ograniczoną ochronę osobistą w tym zakresie. Zatem nie powinno być zalecane jako substytut dystansu fizycznego lub skrócenia czasu przebywania w zamkniętych przestrzeniach z wieloma potencjalnie zakażonymi ludźmi. Więcej na ten temat w osobnym artykule: LINK.
Badanie opinii publicznej
W globalnym badaniu Ipsos, 44 proc. Polaków zadeklarowało, że nie zaszczepi się przeciwko koronawirusowi. Większą od Polaków niechęć do szczepionki wyrazili jedynie Rosjanie. Za to zaszczepić chcą się niemal wszyscy Chińczycy.
Na całym świecie 56% badanych stwierdziło, że martwi się skutkami ubocznymi, 29% ma obawy co do ich skuteczności, a 17% stwierdziło, że ogólnie jest przeciwko szczepionkom[23].
W badaniu wzięło udział prawie 20 000 osób z 27 krajów, co daje średnio 740 os. na kraj. Innymi słowy – nie jest to badanie najwyższych lotów i wyciąganie z niego zbyt daleko idących wniosków nie wydaje się sensowne.
Niedobór witaminy D a COVID-19
Istnieje silny związek między szeregiem chorób, jak nadciśnienie, cukrzyca, CVD, zespół metaboliczny, a niskim poziomem witaminy D w osoczu. Współwystępowanie tych czynników może zwiększać ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Mechanizm tej korelacji nie jest jasny, ale istnieje kilka potencjalnych wytłumaczeń. Niski poziom witaminy D upośledza produkcję białych krwinek zwalczających patogeny, w tym bakterie i wirusy. Jest również utożsamiany z dysfunkcjami odporności. Może też istnieć bezpośredni związek między witaminą D a odpornością na infekcje dróg oddechowych, a jej suplementacja może zmniejszać ryzyko infekcji.
Co ciekawe, według CDC, w USA ⅓ osób wymagających hospitalizacji z powodu COVID-19 jest czarnoskóra. Może to wynikać z większej ilości melaniny w skórze, która w naturalny sposób zapewnia pewną ochronę przed słońcem, ale także zmniejsza zdolność skóry do wytwarzania witaminy D ze światła słonecznego. Osoby czarnoskóre w USA są też częściej diagnozowane na otyłość, choroby serca czy cukrzycę.
Aby przetestować faktyczny wpływ niedoborów witaminy D na ciężkość przebiegu choroby koronawirusowej, konieczne są randomizowane badania kontrolne i badania kohortowe.
Tymczasem, warto poświęcić więcej uwagi temu zagadnieniu, szczególnie w kontekście zamykania ludzi w domach, prowadzącego do zmniejszenia naturalnej syntezy witaminy D w skórze. Jej krótki okres półtrwania zwiększa ryzyko narastania niedoboru, zatem specjalne zalecenia dietetyczne lub suplementacja mogą stanowić odpowiednią strategię zapobiegawczą.
Aktualizacje archiwalne
(chronologia odwrotna)
Aktualizacja 29/03/2020
Szef niemieckiego Instytutu Roberta Kocha wskazuje, że wzrost liczby osób ze zdiagnozowanym zakażeniem SARS-CoV2 jest proporcjonalny do wzrostu liczby przeprowadzonych testów (procentowo natomiast utrzymuje się na stałym poziomie). Może to sugerować, że wzrost liczby zakażonych przypadków wynika w dużej mierze ze wzrostu liczby testów, a nie rozszerzającej się epidemii. Wyjaśnia też, że odsetek zmarłych wśród pozytywnie przebadanych wynosi 0,6%, a ich średni wiek (!) – 81 lat. Nie wskazuje to na ekstremalne zagrożenie dla całej populacji, zwłaszcza, że nadal jest całkowicie niejasne, czy przyczyną śmierci jest wirus, czy wcześniejsze choroby współistniejące.
Niemiecki badacz, Dr. Richard Capek, przekonuje w analizie ilościowej, że epidemia koronawirusa jest „epidemią testów”. Capek wykazuje, że o ile liczba testów wzrosła wykładniczo, o tyle proporcja infekcji utrzymała się na stałym poziomie, a śmiertelność zmalała, co sugeruje, że wirus nie rozprzestrzenia się w postępie wykładniczym.
Dr Eran Bendavid oraz Dr Jay Bhattacharya z Uniwersytetu Stanford wyjaśniają, że śmiertelność na Covid19 jest przeszacowana o kilka rzędów wielkości i przypuszczalnie (również we Włoszech) wynosi od 0.01% do 0.06%, czyli mniej niż w przypadku grypy. Powodem zawyżonych liczb jest niedoszacowanie liczby zakażonych bez symptomów. Podają też przykład włoskiej miejscowości Vo, gdzie od 50 do 75% przypadków przeszło zakażenie bezobjawowo.
John P. Joannidis, prof. Medycyny i epidemiologii na Uniwersytecie Stanford, wskazuje, że dane na temat śmiertelności na Covid19 są całkowicie niewiarygodne, ponieważ nie wskazują, czy osoba zmarła z powodu wirusa, czy razem z wirusem (innymi słowy – czy wirus był przyczyną śmierci, czy po prostu towarzyszył choremu, kiedy ten umierał np. na serce lub zapalenie płuc z powodu zwyczajnej grypy).
Prof. Joannidis, zapytany, dlaczego we Włoszech sytuacja jest poważniejsza niż w innych miejscach, wskazuje kilka potencjalnych przyczyn:
- Włochy mają najstarszą w Europie i jedną z najstarszych populacji na świecie.
- Włosi mają długą tradycję palenia tytoniu, a co za tym idzie cierpią na choroby oddechowe i choroby serca.
- Ponieważ średnia wieku umierających to 81 r.ż., oczekiwana długość życia tych ludzi już teraz jest bardzo niska. Dane z Włoch nie uwzględniają więc faktycznej przyczyny śmierci, tj. czy bezpośrednią przyczyną śmierci był wirus, czy inna przypadłość.
- Względnie niska liczba miejsc na OIOMIE w stosunku do całej populacji. Opieka zdrowotna we Włoszech działała na niemalże maksymalnych obrotach każdej zimy. Dodatkowe przypadki spowodowane Covid19 bardzo szybko przeciążyły szpitale w miejscach o największej występowalności choroby.
- Włochy były jednym z pierwszych krajów Europy, gdzie pojawiły się doniesienia o wirusie. Wobec braku wiarygodnych informacji na temat problemu przyjmowano do szpitalu osoby z lekkimi i umiarkowanymi objawami, co powodowało niepotrzebne roznoszenie wirusa i obciążało zdrowotnie personel medyczny.
- Brak działań zapobiegawczych w początkowym stadium, m.in. w zakresie higieny osobistej czy zgromadzeń (przypadek Bergamo).
Dr Gerard Gass, Przewodniczący Niemieckiego Stowarzyszenia Szpitali, wyjaśnia w wywiadzie dla Handelsblatt, że „skrajna sytuacja we Włoszech wynika głównie z małych możliwości intensywnej opieki zdrowotnej”.
Maria Rita Gismondo, mikobiolog ze szpitala Sacco w Mediolanie, apeluje do rządu Włoch, aby zaprzestać podawania do wiadomości publicznej dziennej liczby zarażeń koronawirusem, ponieważ te liczby są „fałszywe” i wzbudzają w społeczeństwie niepotrzebną panikę. Liczba raportowanych zakażeń zależy bowiem od liczby i rodzaju przeprowadzonych testów, a nie mówi nic o stanie faktycznego zdrowia (innymi słowy fakt, że kto jest zakażony, nie wskazuje, czy ma jakiekolwiek symptomy). Zdarza się, że dane dodatnie wynikają z bardzo nierównomiernego pobierania próbek (stąd wrażenie, że jednego dnia jest lepiej, a innego gorzej). Według Gismondo „Jedynymi wiarygodnymi danymi są dziś pacjenci hospitalizowani, poddawani intensywnej terapii oraz osoby zmarłe”.
Aktualizacja 30/03/2020
Prof. Walter Ricciardi, doradca Ministra Zdrowia Włoch, informuje, że po ponownej ocenie przez Narodowy Instytut Zdrowia, zaledwie 12% aktów zgonu wskazuje koronawirusa jako bezpośrednią przyczynę śmierci, a 88% zmarłych pacjentów miało przynajmniej jedną chorobę współzależną (wielu miało dwie lub trzy).
Islandia: Według danych z 25.03 zdiagnozowano 737 zakażenia, 68 osób wyzdrowiało, dwie zdiagnozowane osoby umarły, z czego jedna to turysta wykazujący „niezwyczajne symptomy”, a drugi to Islandczyk. 15 przypadków jest hospitalizowanych, a dwa – trafiły na intensywną opiekę. Według Naczelnego Epdemiologa Islandii, około połowy zakażonych nie przejawia symptomów, a druga połowa wykazuje symptomy umiarkowane lub podobne do przeziębienia.
Włochy: media dookoła świata donoszą o śmierci ponad 50 lekarzy z powodu koronawirusa (lub „z koronawirusem” według innych relacji). Większość z nich miała ponad 65 lat, a rekordzista nawet 90. Przypuszczalnie zdecydowana większość z nich była na emeryturze (chociaż niektóre źródła twierdzą, że część z nich wróciła do służby, aby pomóc w walce z epidemią).
Prof. Gérard Krause w wywiadzie dla ZDF przekonuje, że środki społeczne podjęte w celu opanowania epidemii powinny trwać jak najkrócej i być możliwie jak najmniej dotkliwe, ponieważ mogą one potencjalnie powodować więcej chorób i zgonów niż sam koronawirus. Krause apeluje, aby koniecznie rozważyć wpływ owych ograniczeń na inne obszary zdrowia: „Wiemy, że na przykład bezrobocie powoduje choroby, a nawet zwiększa śmiertelność. Może także popychać ludzi do samobójstwa. Ograniczenie swobody przemieszczania się może pogłębić negatywny wpływ na zdrowie publiczne”.
Scripps Research Institute: analiza genomu Sars-CoV-2 i spokrewnionych wirusów nie dostarcza dowodów na poparcie tezy o powstaniu wirusa w laboratorium.
Aktualizacja 31/03/2020
Według oficjalnych danych liczba wszystkich zarejestrowanych zgonów w Anglii i Walii dla tygodnia kończącego się 20. marca wynosi 10 645, co stanowi nieznaczny wzrost względem średniej z korespondujących tygodni z ostatnich 5 lat (10 573). Według tych samych danych wszystkie zgony z koronawirusem (niekoniecznie z powodu, co zaznaczone jest w raporcie) to 103, co stanowi mniej niż 1% całości (uwaga: data dotyczy rejestracji zgonów, a nie faktycznego czasu zgonów). Co ciekawe, w poprzednich tygodniach całkowita liczba zgonów była niższa od średniej z analogicznych tygodni poprzedzających 5 lat. Są to kolejno (2020 r./średnia) 10 841/11 548, 10 816/11 183, 10 895/11 498. Podobna proporcja danych występuje od 1 stycznia 2020.
Według danych euroMOMO (instytucji zajmującej się monitoringiem dynamiki liczby zgonów w Europie na podstawie porównania aktualnych danych ze średnimi z ubiegłych lat) ogólna śmiertelność w Europie pozostaje w okolicy średniej lub poniżej średniej. Jedynie we Włoszech śmiertelność osób powyżej 65 roku życia jest wysoka, ale nadal niższa niż w minionych sezonach grypowych.
Dr John Lee, emerytowany patolog angielskiej służby zdrowia, na łamach The Spectator wyjaśnia, że jedynym pewnym sposobem na wykrycie choroby u ludzi jest wykonanie testów laboratoryjnych wykrywających tylko i wyłącznie tę konkretną chorobę (a nie np. szereg innych podobnych chorób) zarówno o lekkim jak i ciężkim przebiegu. Stworzenie tego typu wiarygodnych i precyzyjnych testów jest trudne i wymaga czasu. W tej chwili możemy polegać jedynie na wierze, że testy, które stosujemy, sprawdzają to, co wydaje nam się, że sprawdzają.
Dr Lee wyjaśnia również, dlaczego obecne dane dot. śmiertelności nie są wiarygodne: śmierć „z wirusem” a „z powodu” Covid-19 to nie to samo. Weźmy na przykład: 87-latkę z demencją w domu opieki; 79-latka z rakiem pęcherza moczowego i przerzutami; 29-latka z białaczką poddanego chemioterapii; 46-latkę z chorobą neuronu ruchowego – wszyscy oni dostają infekcji klatki piersiowej i umierają. Wszyscy również zostają zdiagnozowani jako zarażeni Covid-19. Nie bierze się jednak pod uwagę, że z wyżej wymienionych przyczyn wszyscy byli podatni na śmierć z tytułu jakiejkolwiek choroby zakaźnej (w tym grypy). Covid-19 mógł przyczynić się do zadania „ostatecznego ciosu”, ale nie musiał być przyczyną śmierci.
Według EBM, przesunięcie nacisku z opieki szpitalnej na opiekę domową może odwieść katastrofę na szerszą skalę. Opieka domowa ogranicza poruszanie się zarażonego. Pacjenci z gorączką i kaszlem powinni pozostać w domach; można im zalecić korzystanie z pulsoksymetrów (urządzeń badających prawidłowy poziom saturacji tlenem); pacjentom z cięższymi dolegliwościami można dostarczyć z kolei tlen; w celu monitorowania stanu pacjentów można korzystać z narzędzi wideo umożliwiających konsultacje na odległość. […] Starsi pacjenci przyjęci do szpitali w wyższym stopniu narażeni są m.in. na odleżyny, niedożywienie, infekcje szpitalne i zaburzenia neuropoznawcze.
Aktualizacja 01/04/2020
Dr Michael Osterholm, Dyrektor Center for Infectious Disease Research and Policy na Uniwersytecie Minnesota, na łamach podkastu Petera Attia, The Drive.
- Zapytany, jak długo Covid-19 będzie z nami: „Istnieje małe prawdopodobieństwo, że „zniknie” dopóki 60-70% populacji nie przejdzie infekcji”.
- “Widzimy zwiększoną liczbę ciężkich zachorowań i śmierci wśród ludzi w przedziale wiekowym od 25 do 50 roku życia, a czynnikiem ryzyka zdaje się być otyłość”
- W Chinach śmiertelność mężczyzn powyżej 65 r.ż. jest wyższa niż wśród kobiet. Różnica? 70% mężczyzn pali w porównaniu do zaledwie 2% kobiet.
- Badanie przeprowadzone na makakach sugeruje, że po przebytej infekcji nosiciel staje się odporny na ponowną infekcję. Wyniki dają nadzieję, że podobne zjawisko zaobserwujemy wśród ludzi.
Według studium z 8 sierpnia 2019 roku dotyczącego zwiększonej śmiertelności Włochów w sezonach zimowych od 2013/14 do 2016/17, ponad 68 000 zgonów można powiązać z grypą (influenza). Większość rocznych zgonów związanych z grypą odnotowano wśród osób starszych. Na tle reszty krajów Europy Włochy są liderem w zakresie opisanej tendencji.
Wielka Brytania: według oficjalnego komunikatu rządowego, od 19 marca 2020 COVID-19 nie jest traktowany jako choroba zakaźna o ciężkich następstwach* (HCID) w Wielkiej Brytanii.
* Nie mam pewności co do tłumaczenia, więc załączam definicję.
Kryteria HCID (high consequence infectious disease):
- ciężka choroba zakaźna
- z reguły wysoka śmiertelność
- możliwy brak efektywnej profilaktyki lub leczenia
- trudność szybkiego rozpoznania
- zdolność rozprzestrzeniania się w społeczności i w środowisku służby zdrowia
- wymaga wzmożonej indywidualnej, populacyjnej i systemowej reakcji
Według studium opublikowanego w International Journal of Antimicrobial Agents, problem SARS-CoV-2 jest prawdopodobnie przeszacowany, ponieważ rocznie z powodu chorób układu oddechowego umiera 2,6 miliona, natomiast w związku z SARS-CoV-2 mniej niż 4 000 (dane na 13/03/2020).
Aktualizacja 04/04/2020
Lord Jonathan Sumption, były sędzia Sądu Najwyższego Wielkiej Brytanii w wywiadzie dla The Spectator:
„Prawdziwy problem polega na tym, że kiedy społeczeństwa tracą wolność, zwykle nie dzieje się tak dlatego, że tyrani ją zabrali. Zwykle dzieje się tak dlatego, że ludzie dobrowolnie rezygnują z wolności w zamian za ochronę przed jakimś zagrożeniem zewnętrznym. Zagrożenie jest zwykle prawdziwe, ale często przesadzone. Obawiam się, że teraz to widzimy. Presja na polityków pochodzi od społeczeństwa. Chcą działania. Nie zastanawiają się, czy działanie jest skuteczne. Nie zadają sobie pytania, czy warto za nie zapłacić. I tak chcą działania. I każdy, kto studiował historię, rozpoznaje tutaj klasyczne objawy zbiorowej histerii. Histeria jest zaraźliwa. […] Wyolbrzymiamy zagrożenie i przestajemy się zastanawiać, czy lekarstwo może być gorsze niż choroba. […]
Objawy koronawirusa są wyraźnie poważne dla osób [starszych] z innymi znaczącymi schorzeniami. […] Ale prawdziwe pytanie brzmi: czy problem jest na tyle poważny, że uzasadnia umieszczenie większości ludności w areszcie domowym, niszcząc naszą gospodarkę na czas nieokreślony, niszcząc firmy, które budowali uczciwi i pracowici ludzie, obciążając przyszłe pokolenia długiem, depresją, stresem, atakami serca, samobójstwami i niewiarygodnym cierpieniem zadanym milionom ludzi, którzy nie są szczególnie narażeni i cierpią jedynie na łagodne objawy lub wcale. […]
Mówię, że nie jestem naukowcem, ale każdy obywatel ma prawo i obowiązek patrzeć i widzieć, co powiedzieli naukowcy, analizować […] i wyciągać wnioski oparte na zdrowym rozsądku. Wszyscy jesteśmy w stanie to doskonale zrobić i nie ma szczególnego powodu, dla którego naukowa natura problemu powinna oznaczać, że musimy oddawać naszą wolność w ręce naukowców. Wszyscy posiadamy zdolność myślenia krytycznego i w chwili paniki na szczeblu krajowym powinniśmy ją utrzymać”.
Wywiad z Dr. Medycyny, Jayem Bhattacharya z Uniwersytetu Stanford:
„Globalny upadek gospodarczy będzie kosztował życie, jak sądzę, milionów ludzi […] na całym świecie. […] Była [w ciągu ostatnich 10 lat] ogromna liczba ludzi, którzy zmarli na depresję, przedawkowanie opioidów, z rozpaczy. To mechanizm […], w którym nie masz żadnego celu w życiu i staczasz się na dno. […] Wzrost PKB na świecie wyciągnął miliardy ludzi, jak sądzę, z ubóstwa zwiększając średnią długość życia na całym świecie. Jeśli to się odwróci, oznacza to, że wiele żyć może niepotrzebnie ulec skróceniu. […] Selektywna kwarantanna może mieć sens. Kiedy masz test na przeciwciała, i uzyskasz wynik pozytywny, możesz iść do pracy. […] Myślę, że my [społeczność naukowa] posiadamy bardzo, bardzo silną odpowiedzialność, aby być całkowicie uczciwymi, […] zwłaszcza jeśli mamy na sobie ten płaszcz autorytetu i myślę, że do pewnego stopnia nie byliśmy uczciwi”.
Aktualizacja 07/04/2020
British Medical Journal (BMJ) informuje, że według najnowszych danych z Chin 78% nowych osób z dodatnim wynikiem testu nie wykazuje żadnych objawów. Tom Jefferson, epidemiolog z Oksfordu, komentuje: “Próbka jest niewielka i dostępnych będzie więcej danych. Ponadto nie jest jasne, w jaki sposób te przypadki zostały zidentyfikowane. Ale powiedzmy, że można je uogólnić […] oznacza to, że wirus jest wszędzie. Jeśli – i podkreślam, jeśli – wyniki są reprezentatywne, musimy zapytać: „Po co, do diabła, się zamykamy?” I dodaje: „Obecna sytuacja sprowadza się do tego: czy załamanie gospodarcze jest ceną, którą warto zapłacić, aby zatrzymać lub opóźnić to, co już jest wśród nas?”
W Anglii i Walii zarejestrowano ogółem 138 913 zgonów w okresie od 28 grudnia 2019 r. do 20 marca 2020 r., z czego 108 dotyczyło COVID-19 (0,1%); W tym zgony, które wystąpiły do 20 marca, ale zostały zarejestrowane do 25 marca, liczba dotycząca COVID-19 wynosiła 210. Liczby obejmują również wszelkie zgony, które miały miejsce poza szpitalem. Dane liczbowe oparte są na dacie zarejestrowania śmierci, a nie czasie nastąpienia. Zazwyczaj występuje opóźnienie o co najmniej pięć dni między wystąpieniem a rejestracją.
W 12. tygodniu (do 20 marca 2020 r.) nie odnotowano zgonów z powodu koronawirusa (COVID-19) w dwóch najmłodszych grupach wiekowych (tj. w wieku 1 roku lub poniżej oraz w wieku od 1 do 14 lat). Wśród osób w wieku od 65 do 74 lat było 20 zgonów, co stanowiło 1,1% zgonów w tej grupie wiekowej. Największa liczba zgonów wystąpiła wśród osób w wieku 85 lat i starszych, z 45 zgonami (1,1% zgonów w tej grupie wiekowej).
Statnews (informacje prasowe ze stycznia 01/2018): Tsunami chorych zalało szpitale w wielu częściach USA w ostatnich tygodniach w związku z ciężką sezonową grypą. Na Rhode Island szpitale […] były przytłoczone pacjentami. W San Diego szpital postawił namiot przed izbą przyjęć, aby poradzić sobie z napływem osób z objawami grypy. Liczba osób hospitalizowanych z powodu grypy na 100 000 gwałtownie wzrosła w ubiegłym tygodniu w porównaniu z poprzednim. W ubiegłym tygodniu było to 22,7 na 100 000 osób; tydzień wcześniej wskaźnik ten wynosił 13,7. W szczycie sezonu 2014-15, w jednym z dwóch najcięższych sezonów w ciągu ostatnich 15 lat, 29,9 na 100 000 hospitalizowano z powodu grypy.
Dla porównania, dane z CDC (USA) na temat COVID-19: Ogólny skumulowany wskaźnik hospitalizacji związany z COVID-19 wynosi 4,6 na 100 000, przy czym najwyższy wskaźnik dotyczy osób w wieku 65 lat i starszych (13,8 na 100 000) i 50-64 lat (7,4 na 100 000). Wskaźniki te są podobne do obserwowanych na początku corocznych epidemii grypy. Komentarz czlowiek.info: nie należy wyciągać przedwczesnych wniosków z tego porównania, ponieważ rozwój epidemii w USA jest dopiero w przednówku. Należy też zadać sobie pytanie o metodologię, na podstawie której powstały te dane.
CDC: W przypadkach, gdy definitywna diagnoza śmierci z powodu COVID-19 nie jest możliwa, ale jest podejrzewana (np. gdy okoliczności są przekonujące w rozsądnym stopniu pewności), dopuszcza się raportowanie COVID-19 w akcie zgonu jako “prawdopodobna” lub “przypuszczalna” przyczyna śmierci. W tych przypadkach osoby wydające akt zgonu powinny opierać się na swoim najlepszym osądzie klinicznym.
CDC szacuje, że od 1 października 2019 r. do 28 marca 2020 r . w USA miały miejsce:
- 39 000 000 – 55 000 000 – zachorowania na grypę;
- 400 000 – 730 000 – hospitalizacje z powodu grypy;
- 24 000–63 000 – zgony na grypę.
Według The Guardian, w grudniu 2019 r. NHS (angielska służba zdrowia) musiała wdrożyć „awaryjne łóżka tymczasowe” w 52% swoich szpitali, aby uwzględnić regularny „kryzys zimowy”. Większość tych szpitali nadal miała tymczasowe łóżka działające od poprzedniej zimy. Według tego samego źródła, w listopadzie ubiegłego roku eksperci publikowali raporty ostrzegające, że NHS jest pod zbyt dużą presją, aby poradzić sobie z grypą sezonową.
Aktualizacja 19/04/2020
CEBM szacuje, że wskaźnik zgonów do zainfekowanych przypadków (IFR) oscyluje między 0,1% a 0,36%. W przypadku świńskiej grypy wskaźnik IFR wyniósł 0,02%, pięciokrotnie mniej niż najniższy szacunek podczas epidemii (najniższy szacunek wynosił 0,1% w pierwszych dziesięciu tygodniach epidemii). Na Islandii, gdzie przeprowadzono najwięcej testów na jednego mieszkańca, IFR wynosi między 0,01% a 0,19%. Dane dotyczące zgonów COVID-19 w Gangelt w Niemczech sugerują, że IFR wynosi 0,37%. Losowa próbka 1000 mieszkańców Gangelt wykazała, że 14% miało przeciwciała (z czego 2% stanowiło wykryte przypadki).
Dr n. med. Mikko Paunio, Uniwersytet Helsiński, szacuje, że wskaźnik zgonów do zainfekowanych przypadków wynosi 0,1%. Sugeruje, że prawdopodobnie niektóre części świata osiągnęły już odporność stadną, a gwałtowny spadek liczby ofiar śmiertelnych w Nowym Jorku, przypisany podjętym środkom zaradczym, wynika prawdopodobnie z tego, że nie ma wystarczającej liczby niezainfekowanych ludzi, aby wirus mógł się dalej rozprzestrzeniać. Dr Paunio jednocześnie nawołuje, aby rozpocząć znoszenie ograniczeń w uporządkowany sposób, ponieważ “lekarstwo zdaje się być gorsze od choroby”.
Dynamika zgonów w Anglii i Walii. Publikacja danych dotyczy tygodnia kończącego się 3 kwietnia (tydzień 14).
- Zgony ogółem w każdym wieku, 16 387 (wzrost o 47% w porównaniu tyg. 13).
- Zgony w tygodniu 14 wzrosły o około 59% w porównaniu ze średnią z 5 poprzednich lat (10 305 zgonów miało miejsce w tygodniu 14 w ciągu ostatnich 5 lat).
- Zgony z powodu niewydolności oddechowej: 2 106 w 14. tygodniu, wzrost o 572 (27%) w porównaniu z poprzednim tygodniem.
- 3 475 zgonów w 13 tygodniu miało COVID-19 wymieniony w akcie zgonu.
- Zgony w wieku powyżej 85 lat, 6428; wzrost o 45% w stosunku do ostatnich 4 444 zgonów w tej grupie wiekowej (wskaźnik 80,3 zgonów na 10 000 osób).
- 70% zgonów nastąpiło u osób powyżej 75 r. ż. (11 433 z 16 387).
Według informacji przekazanych przez prezesa Niemieckiego Stowarzyszenia Szpitali (DKG), do służb ratunkowych zgłasza się od 30 do 40 procent mniej pacjentów z zawałami serca i udarami, ponieważ boją się koronawirusa. Według niego, obłożenie w klinikach spada o 30 procent: „[W całym kraju] Mamy 150 000 wolnych łóżek szpitalnych i około 10 000 wolnych łóżek intensywnej opieki […] Potrzebujemy stopniowego wznowienia regularnej opieki”. Ponad 50 procent wszystkich operacji planowanych w całych Niemczech zostało anulowanych, ale są konieczne. Kolejka liczona jest w tysiącach. „Oczekujemy, że kanclerz będzie w stanie wznowić drastycznie odłożone leczenie szpitalne”.
Według Robert Koch Institut, wskaźnik reprodukcji (R0) SARS-CoV-2 w Niemczech spadł poniżej 1 już w 2 połowie marca.
Według publikacji w Lancet z 2004 roku, większość znanych koronawirusów wykazuje sezonowość zimową.
Według uczonych z Uniwersytetu Michigan, spośród siedmiu koronawirusów, o których wiadomo, że zarażają ludzi, cztery przejawiają gwałtowną sezonowość i powodują typowe infekcje dróg oddechowych. Dodają, że nie można ustalić, czy koronawirus SARS-CoV-2, który powoduje chorobę COVID-19, zachowuje się podobnie.
Sezonowe zmiany występowania wybranych patogenów powodujących zakażenia górnych dróg oddechowych według Medscape.com:
Aktualizacja 21/04/2020
Prof. Isaac Ben-Israel, znany izraelski matematyk, analityk i były generał, przekonuje: prosta analiza statystyczna pokazuje, że szczyt rozprzestrzeniania zachorowań na COVID-19 następuje po około 40 dniach i spada prawie do zera po 70 dniach – bez względu na to, gdzie uderza, i bez względu na to, jakie środki rządy podejmą. Chociaż powiedział, że popiera dystans społeczny, to według niego powszechne zamykanie gospodarek na całym świecie stanowi wyraźny błąd w świetle tych statystyk.
Brytyjski patolog, Dr John Lee, w artykule dla The Spectator: Wiemy na pewno, że dane wejściowe w okresie poprzedzającym lockdown były bardzo słabe. Na przykład jest bardzo prawdopodobne, że znaczna większość przypadków COVID-19 nie została nawet wykryta, a większość tych, które zostały wykryte, pochodziły ze szpitali (a zatem rozpoznano tylko najcięższe przypadki). Z tego powodu WHO początkowo zasugerowało wskaźnik śmiertelności zdiagnozowanych przypadków (CFR) na poziomie 3,4 procent, co [gdyby okazało się prawdą] byłoby naprawdę okropne. Artykuł z Imperial College London z 10 lutego sugerował współczynnik CFR na poziomie 0,9%, a już 30 marca – 0,66% (oba oparte na danych z Chin, w których wiarygodność wielu wątpi). Najnowsze dane z Niemiec [niemieckiego miasta, gdzie przeprowadzono badanie] sugerują współczynnik CFR wynoszący 0,37%, przy faktycznym wskaźniku infekcji w badanym mieście w okolicach 15 procent.
Aktualizacja 03/05/2020
Analiza przestrzenna przeprowadzona w skali regionalnej i połączona z liczbą zgonów z 66 regionów administracyjnych we Włoszech, Hiszpanii, Francji i Niemczech wykazała, że długotrwałe narażenie na wysokie stężenia NO2 w połączeniu z przepływem powietrza w dół (zapobiegającym efektywnemu rozprzestrzenianiu się zanieczyszczenia powietrza) mogą być jednym z najważniejszych czynników przyczyniających się do śmierci spowodowanej wirusem COVID-19 w tych regionach i być może na całym świecie. Uwaga: studium pokazuje silną korelację, ale nie przyczynowość.
Lombardia i Emilia Romagna to regiony Włoch o najwyższym poziomie śmiertelności z tytułu infekcji wirusowych na świecie i jedne z najbardziej zanieczyszczonych obszarów w Europie. W oparciu o tę korelację przeanalizowano możliwy związek między zanieczyszczeniem a rozwojem zespołu ostrej niewydolności oddechowej (ARDS) i śmiercią. Stwierdzono, że wysoki poziom zanieczyszczenia w północnych Włoszech należy uznać za dodatkowy czynnik wpływający na wysoki poziom śmiertelności w tym regionie.
Kalifornijscy lekarze Dan Erickson i Artin Massihi, w niemal 60-minutowej konferencji prasowej, przekonują, że do tej pory szpitale i oddziały intensywnej terapii w Kalifornii i innych stanach były w dużej mierze puste. Ponieważ skupiamy się tylko na COVID-19, ludzie cierpiący na choroby serca, nadciśnienie, etc., boją się przychodzić do szpitali. Erickson donosi, że na lekarzy z kilku stanów USA wywierano presję, aby wystawiali akty zgonu wspominające o COVID-19, nawet jeśli mieli odmienne zdanie. Erickson zaleca poddanie kwarantannie tylko chorych, zamiast całego społeczeństwa (izolacja osłabia odporność), ponieważ może to mieć negatywny wpływ na zdrowie i psychikę. Zaobserwowano już znaczny wzrost efektów wtórnych takich jak alkoholizm, depresja, samobójstwa, molestowanie dzieci i przemoc wobec małżonków. Erickson przekonuje, że konsekwencje tych zdarzeń pozostaną z ofiarami do końca życia, a nie tylko jeden sezon. Na podstawie dostępnych danych z różnych krajów, Erickson ocenia śmiertelność Covid-19 na około 0,1%.
Uczeni z Austrii doszli do wniosku, że w marcu zmarło tam więcej osób z powodu nieleczonych zawałów serca niż z powodu COVID19.
dobra robota,dzizekuję
Dziękuję za wiadomość
Wydaje mi się, że wybór informacji jest głosem rozsądku. Ze wszystkich oficjalnych statystyk nie wynika by wirus był szczególnie niebezpieczny i o wiele bardziej śmiertelny niż grypa. Dziwi mnie natomiast światowa panika, inicjowana przez rządy i podsycana przez media i o wiele bardziej boję się skutków ekonomicznych czy dalszego ograniczania demokracji.
Wydaje mi się, że problem jest dużo bardziej złożony, media pokazują to co się sprzedaje, a panika i strach sprzedają się najlepiej. Politycy poddawani są niewiarygodnej presji społecznej, aby przeciwdziałać na wszelki możliwy sposób stąd ich reakcja, bo nie mają w zasadzie pola manewru i muszą grać.
Kolejna kwestia to ograniczanie swobód obywatelskich – zgadzam się, że tu jest niestety najgorsza sytuacja, bo bez żadnych wyjątków historia dowodzi, że najłatwiej ograniczyć wolność jednostek podczas zagrożenia czy to wojnami czy pandemią. Skutki gospodarcze na ten moment są bardzo trudne do przewidzenia, kryzys ten jest zupełnie inny niż wszystkie dotąd – banki i instytucje finansowe są w relatywnie dobrej kondycji, natomiast pandemia uderzyła w produkcję stąd instrumenty, które wykuły się podczas poprzednich kryzysów mające na celu stymulować popyt (obniżanie stóp procentowych, ogromne QE etc.) są raczej bezbronne w przypadku kryzysu podażowego jaki ma miejsce.
Jedno jest pewne, pierwszą ofiarą będzie prawda, co widać już po wojnie narracyjnej, która dołączyła już do wojny handlowej pomiędzy USA a Chinami.
Warto jeszcze wspomnieć, że każdy kraj ma inne standardy dotyczące testowania oraz raportowania nowych przypadków oraz zgonów, więc to ma też wpływ na tabele porównawcze.
Według Gismondo „Jedynymi wiarygodnymi danymi są dziś pacjenci hospitalizowani, poddawani intensywnej terapii oraz osoby zmarłe”. – to prawda. Jednakże o skali znaczenia epidemii w różnych krajach świadczy obciążenie systemu zdrowia, które obserwujemy, przez znaczne zapotrzebowanie na użycie wspomagania oddychania. To jest fakt, którego nie da się podważyć, i tylko z nim wiąże się całe domino – jeśli służba zdrowia przestaje sobie radzić z ilością pacjentów zarażonych nowym patogenem (a pamiętajmy, do szpitali trafiają tylko przypadki wymagające opieki, potwierdzone przypadki z małymi objawami odbywają izolację w domu, jeśli tylko to możliwe), to proporcjonalnie przestaje sobie radzić z innymi przypadkami i zwiększa się liczba zgonów z powodu braku opieki, która była normalnie zapewniana. Myślę, że absolutnie liczy się tu zdanie epidemiologów, i to przede wszystkim WHO, która jest organem radzącym sobie z epidemiami wcześniej, a na przyszłość czerpać naukę z krajów takich jak Tajwan – tylko że oni naukę wyciągnęli wcześniej i ich społeczenstwo i gospodarka nie musi wprowadzać drakońskich rozwiazań wymyślanych ad hoc, bo na wszystko mają przygotowane wcześniej procedury.
Zgoda, obciążenie służby zdrowia i idące za tym konsekwencje są realnym ryzykiem, z którym trzeba się mierzyć. Natomiast chaos informacyjny i wynikająca z tego panika absolutnie powinny być opanowane przez ośrodki dostarczające danych na temat zachorowań i śmiertelności. W przeciwnym razie reakcje społeczeństw i rządów będą niewymierne.
Problemem jest że w Polsce liczb hospitalizacji jest sztucznie zawyżana.
Masowo posyła się na hospitalizacje ludzi z grupy 0 w skali MERS oraz ludzi z grup 1-2 gdzie normalnie powinni w domu sie kurować.
https://drive.google.com/open?id=1HHZDOc0y9V88kauw-BW5AwDJaURj9D41
https://drive.google.com/open?id=10go5oFFY25dZ5s5C84xXJsNQhupnqdZ8
https://drive.google.com/open?id=11JX0Yhmywhg_uI6JV4ISdIPUAoygsWnw
Tym samym stwierdzenie:
“(a pamiętajmy, do szpitali trafiają tylko przypadki wymagające opieki, potwierdzone przypadki z małymi objawami odbywają izolację w domu, jeśli tylko to możliwe)”
jest całkowicie nieprawdziwe i stanowi oszukiwanie ludzi i pogłębianie paniki.
W Szwecji w najgorszym momencie liczba hospitalizacji na 10 milionów zdecydowanie starszej populacji wynosiła 600 przypadków:
https://www.icuregswe.org/en/data–results/covid-19-in-swedish-intensive-care/
Kawał dobrej roboty .Dziękuje. Faktycznie-za dużo paniki,chaosu informacyjnego ,podsycania strachu.Myślę ,że efekty uboczne (społeczne) wirusa ,już są groźniejsze niż on sam.
Bardzo dziękuję. Będę codziennie zaglądał.
Co za bzdury.
Tak trzymać Adam. Czekamy na dalszy ciąg. To co robisz jest bardzo ważne w sytuacji gdy wirusowa paranoja niszczy polską gospodarkę a politycy nadal nie chcą zobaczyć prawdy.
Dzięki! Polecam Cię tym spanikowanym.
Polecam wysłuchanie wypowiedzi rozsądnego lekarza Dr Milewskiego:
https://www.youtube.com/watch?v=jOB_I1HDMyQ
Z 2019 na 2020 w Szwecji przybyło 40 tys. osób 75+.
W Szwecji wszedł wyż lat 46-60 w wiek bardzo podeszły i bezwzgledne zgony bedą rosły cały czas teraz przez jakieś 8-10 lat. Demografia jest nieubłagana.
Dane dotyczące śmiertelności Szwedzkiej w grupach wiekowych w 2020 i latach poprzednich – ćwiczenie z cyklu znajdź ISTOTNE róznice:
https://www.statistikdatabasen.scb.se/pxweb/en/ssd/START__BE__BE0101__BE0101I/Dodstal/table/tableViewLayout1/
Ludzie zwariowali, niech Covid toczy się własnymi drogami i sam zginie , Odporni na niego przetrwają . Martwcie się lepiej nowotworami a nie Covidem. Pozdrawiam