Po tym jak w amerykańskim mieście Minneapolis biały policjant Derek Chauvin zabił obezwładnionego czarnoskórego przestępcę George’a Floyda, w przestrzeni publicznej rozpętała się brutalna wojna ideologiczna, której sens zdaje się ginąć w bełkocie medialnym i podnieceniu agitatorów politycznych. Z owego chaosu najmocniej zdają się jednak przebijać twierdzenia o dyskryminacyjnym piekle, jakie biali każdego dnia rzekomo gotują czarnoskórym Amerykanom. O ile trudno polemizować z faktem niezliczonych zbrodni, których biały człowiek Zachodu dopuścił się na przestrzeni historii, o tyle twierdzenie, że wszystkie współczesne problemy społeczno-ekonomiczne czarnoskórych Amerykanów w USA wynikają z białego rasizmu jest nie tylko sprzeczne z faktami, ale co najważniejsze szkodzi samym zainteresowanym zmianą na lepsze.
Zanim przejdziemy dalej, kilka oświadczeń:
- kategorycznie potępiam rasizm w każdej postaci, bez względu na rasę i okoliczności;
- nie mam wątpliwości, że władza bywa nadużywana, ale dotyczy to wszystkich instytucji, które władzę posiadają – rządów, policji, kościołów i organizacji pozarządowych;
- nie wybielam policji ani w USA, ani tym bardziej w Polsce;
- nie próbuję dowodzić, że w USA nie ma rasizmu i że wszyscy mają tam równe szanse;
- nie sympatyzuję ani z lewicą, ani z prawicą;
- uważam, że fakty nie mają orientacji politycznej;
- w tekście używam neutralnego wyrazu ‘czarnoskóry’, zamiast „kontrowersyjnego” ‘Murzyn’ i bzdurnego Afro-Amerykanin (jakby co najmniej każda osoba o ciemnym kolorze skóry była z Afryki); jeśli nie podoba Ci się wyraz ‘czarnoskóry’, to czekam na adekwatniejszą propozycję;
- nie przyjmuję grantów od Donalda Trumpa;
- cytując wypowiedzi zaznaczam, jeśli są to wypowiedzi „czarnoskórych”, ponieważ niektóre środowiska uparcie stosują rasistowski argument ad personam w kierunku białych, że nie powinni się wypowiadać, bo są biali (nawet jeśli nie są – patrz niżej).
Poniższy tekst nie wyczerpuje tematu, a zaledwie zarysowuje powierzchnię dostarczając garść nieoczywistych danych do dalszej polemiki. Zapraszam do kulturalnej i merytorycznej wymiany zdań.
Epidemia domów bez ojca
Głównym problemem społeczności czarnoskórych, który postępowe media w USA zdają się konsekwentnie pomijać, jest fakt że ponad 70% czarnoskórych dzieci rodzi się w niepełnych rodzinach, a dokładniej w rodzinach bez ojców[1][2][3]. Dane sugerują, że dzieci z niepełnych rodzin mają gorsze osiągnięcia w nauce[4][5] i wyższe ryzyko nieukończenia szkoły[6], a chłopcy dodatkowo przejawiają problemy z zachowaniem[7][8] i zwiększoną konsumpcję narkotyków[9][10][11]. Dzieci bez ojców częściej kończą w więzieniu[12], a brak ojca jest silnym predyktorem poziomu przemocy w społecznościach[13][14]. Dzieci żyjące w domu bez ojca są czterokrotnie bardziej narażone na ubóstwo[15][16]. Dodatkowo, dziewczynki są dwukrotnie bardziej narażone na otyłość i czterokrotnie bardziej skłonne zajść w ciąże jako nastolatki[17]. A to zaledwie czubek góry lodowej.
Można oczywiście z sukcesem podważać poszczególne badania i nawet kwestionować mechanizm przyczynowo-skutkowy, ale nie można po prostu zignorować skali problemu twierdzeniem, że za wszystko odpowiedzialny jest rasizm, szczególnie jeśli zestawimy powyższe dane ze skalą urodzeń pozamałżeńskich w USA w rozbiciu na rasy:
(Gwałtowny wzrost następuje w połowie lat 1960-tych, kiedy wprowadzono szereg ustaw o prawach obywatelskich i wszczęto tzw. „wojnę z ubóstwem”).
Według prof. Thomasa Sowella, czarnoskórego ekonomisty z Instytutu Hoovera na Uniwersytecie Stanforda:
Błędem w rozumowaniu o bardziej znaczących implikacjach jest twierdzenie, że obecne rodziny bez ojców, tak rozpowszechnione wśród współczesnych czarnoskórych Amerykanów, są „dziedzictwem niewolnictwa” […]. Podczas gdy na początku lat 1930-tych 31 procent czarnoskórych dzieci zostało urodzonych przez niezamężne kobiety, to na początku lat 1990-tych było to już 77 procent. Jeśli więc urodzenia pozamałżeńskie są częścią „dziedzictwa niewolnictwa”, dlaczego były mniej powszechne wśród pokoleń bliższych ery niewolnictwa? […] Z brakiem ojca wiąże się szereg patologii, zarówno wśród białych jak i czarnoskórych, ale skala problemu jest większa wśród tych drugich, gdzie dzieci wychowują się częściej bez ojców. Podczas gdy u schyłku XX wieku zdecydowana większość czarnoskórych rodzin bez ojca żyła w ubóstwie, ponad 4/5 rodzin z obojgiem rodziców – nie. Od 1994 roku aż do XXI wieku, skala ubóstwa wśród czarnoskórych rodzin z obojgiem rodziców stanowi poniżej 10 procent…”[18].
Co ciekawe, nawet Barack Obama, czarnoskóry Prezydent Stanów Zjednoczonych, który z ramienia partii Demokratów rządził krajem przez 8 lat, jeszcze jako senator w 2008 podczas przemowy z okazji Dnia Ojca w kościele w Chicago odniósł się do rzeczonych problemów socjo-ekonomicznych:
Jeśli będziemy ze sobą szczerzy, zgodzimy się, że wielu ojców jest również nieobecnych. […] Wiemy, że ponad połowa wszystkich czarnych dzieci żyje w niepełnych rodzinach, co stanowi dwukrotny wzrost od czasów, kiedy my byliśmy dziećmi. […] Wiemy, co mówią statystyki: że dzieci dorastające bez ojca są pięciokrotnie bardziej narażone na ubóstwo i popełnianie przestępstw; dziewięciokrotnie bardziej narażone na nieukończenie szkoły i dwudziestokrotnie bardziej na wylądowanie w więzieniu…
Co takiego doprowadziło do tak gwałtownego rozpadu czarnoskórej rodziny? Na potencjalne źródło problemu wskazuje Dr Walter E. Williams, czarnoskóry ekonomista na George Mason University w swojej wypowiedzi z 2005 roku:
Co z rozpadem czarnej rodziny? W 1960 r. tylko 28 procent czarnych kobiet w wieku od 15 do 44 lat nigdy nie wyszło za mąż. Dziś (2005) jest to 56 procent. W 1940 r. wskaźnik urodzeń pozamałżeńskich wśród czarnych wynosił 19 procent, w 1960 r. 22 procent, a dziś (2005) 70 procent. Niektórzy twierdzą, że stan czarnej rodziny jest wynikiem spuścizny niewolnictwa, dyskryminacji i ubóstwa. To nonsens. Badanie struktury rodziny z 1880 r. w Filadelfii pokazuje, że trzy czwarte rodzin czarnych było rodzinami nuklearnymi, złożonymi z dwojga rodziców i dzieci. W Nowym Jorku w 1925 r. 85 procent czarnych rodzinnych gospodarstw domowych miało dwoje rodziców. W rzeczywistości, według Herberta Gutmana […] [w latach 1750-1925] „Pięć na sześcioro dzieci w wieku poniżej 6 lat mieszkało z obojgiem rodziców”. Dlatego jeśli ktoś twierdzi, że to, co widzimy dzisiaj, jest wynikiem spuścizny niewolnictwa, dyskryminacji i ubóstwa, to jak wytłumaczyć fakt, że w czasach o wiele bliższych niewolnictwu – czasach znacznie większej dyskryminacji i większego ubóstwa – czarna rodzina była znacznie silniejsza? Myślę, że duża część odpowiedzi brzmi: nie było programów pomocy społecznej…[19]
Podobnego zdania jest prof. Thomas Sowell, który w swoim komentarzu z 2004 r. wyjaśnia, że “czarna rodzina, która przetrwała wieki niewolnictwa i dyskryminacji, zaczęła gwałtownie rozpadać się w liberalnym państwie opiekuńczym dotującym niezamężną ciążę…[20]“
Według Sowella, struktura rodziny ma daleko idące konsekwencje dla gospodarstw domowych:
Spis ludności z 2000 roku pokazuje, że […] czarnoskórzy zarabiali 85 procent tego co Amerykanie w ogóle. Jednak już czarnoskóre rodziny zarabiały zaledwie 66 procent średniej krajowej, a wynika to z faktu, że przeciętna czarnoskóra rodzina, często pozbawiona ojca, liczyła mniej członków niż amerykańska rodzina w ogóle. Jeśli porównamy czarnoskóre małżeństwa z innymi małżeństwami, te pierwsze zarabiały 88% średniej krajowej. Dla porównania, mediana indywidualnych zarobków Amerykanów pochodzenia azjatyckiego była o 10% wyższa od średniej krajowej, natomiast mediana zarobków rodzin tego samego pochodzenia – aż o 19%. Częściowo wynika to z faktu, że rodziny amerykańskie pochodzenia azjatyckiego częściej niż amerykańskie rodziny w ogóle posiadają ojca[18].
Jeśli u podstaw problemów socjoekonomicznych czarnoskórych społeczności USA leży rosnąca dezintegracja rodziny, to czy polityka odświeżania krzywd historycznych zaprowadzi nas do poprawy losów czarnoskórych dzieci? W wywiadzie dla Vox, Glenn Loury, czarnoskóry profesor ekonomii i wykładowca w Watson Institute na Uniwersytecie Brown w USA, staje na stanowisku, że:
[…] musimy w końcu przestać obarczać się winą i zacząć myśleć o praktycznych rozwiązaniach, które zmienią codzienną rzeczywistość. Możemy porozmawiać o polityce mieszkaniowej. Możemy porozmawiać o edukacji. Możemy porozmawiać o tym, jakiego rodzaju sieci zabezpieczeń społecznych chcemy w tym kraju. […] Jeśli porozmawiamy na poważnie i szczegółowo na temat działań, które chcemy podjąć, zaradziłoby to niektórym z tych problemów. […] Musimy założyć, że ludzie, mimo że są uwarunkowani społecznie, posiadają wolną wolę, chociaż w ramach ograniczeń. […] Wtedy pozostaje odpowiedzieć sobie na praktyczne pytanie, czy rodziny niepełne (z jednym rodzicem), w których wychowuje się 70% czarnoskórych dzieci, mogą być słusznie uznane za zjawisko społeczne, nad którym mamy kontrolę, nawet jeśli jest dziedzictwem epoki niewolnictwa i amerykańskiego rasizmu. Czy współczesna struktura życia społecznego czarnoskórych jest konsekwencją ich politycznej i ekonomicznej przeszłości, czy może da się ją przekształcić na obraz, którego chcemy dla nas i naszych potomków? Uważam, że tak. Alternatywa jest bowiem przygnębiająca.
Czy w USA panuje systemowy rasizm?
W emocjonalnej retoryce mediów i sferze stereotypów funkcjonuje kilka przekonań, z czego najbardziej nieuczciwym zdaje się twierdzenie, że współcześnie w USA panuje rasizm systemowy, który uniemożliwia czarnoskórym awans społeczny. Czy w świetle danych można uznać owe twierdzenie za zgodne z rzeczywistością?
Odwołajmy się najpierw do Sowella, aby uzyskać odpowiednie tło historyczne:
Historia przestępczości i przemocy wśród czarnoskórych przeczy wielu powszechnym przekonaniom na ich temat. Ubóstwo, bezrobocie i dyskryminacja rasowa są często wymieniane wśród głównych przyczyn zamieszek i innych form aktywności kryminalnej wśród czarnoskórych. Wielu jest tak mocno przekonanych o tym, że nie widzą powodu konfrontacji faktów historycznych. Przestępczość wśród młodych czarnoskórych Amerykanów, tak jak przestępczość wśród białych Amerykanów, malała aż do lat 1960-tych, kiedy wprowadzono ustawę o prawach obywatelskich (Civil Right Laws, 1964 r.) i rozpoczęto tzw. program „wojny z ubóstwem”. To właśnie w latach 1960-tych skala przestępczości wystrzeliła w kosmos wśród czarno- i białoskórych, i dokładnie po wprowadzeniu historycznych ustaw o prawach obywatelskich czarnoskórzy zaczęli robić zamieszki w miastach całego kraju.
W ciągu kilku dni od przyjęcia Voting Rights Act w 1965 r. [ustawa dająca czarnoskórym równe prawa wyborcze] pierwsze z setek zamieszek, które przez kolejne 4 lata przetoczyły się przez miasta w całym kraju, rozpoczęły się w „czarnoskórej” dzielnicy Watts w Los Angeles. Zamieszki nie rozpoczęły się tam, gdzie czarnoskórzy najbardziej cierpieli z powodu ubóstwa i ucisku, czyli na Południu. W istocie, miasta Południa rzadko odczuwały skutki rozruchów w takim stopniu jak miasta Północy, gdzie dewastacji uległo wiele dzielnic zamieszkanych przez czarnoskórych.
[…] Pomimo że najgorsze ze wszystkich były zamieszki w Detroit, […] skala ubóstwa wśród czarnoskórej ludności miasta była o połowę niższa w porównaniu do reszty kraju. […] Zamieszki w Detroit nie rozpoczęły się dlatego, że miasto było ekonomicznym pustkowiem. Detroit STAŁO się ekonomicznym pustkowiem w wyniku rozruchów, podobnie jak wiele innych dzielnic zamieszkanych przez czarnoskórych w całym kraju. Co gorsza, owe dzielnice pozostały ekonomicznymi pustkowiami przez kolejne dekady, ponieważ przedsiębiorcy bali się lokować w nich swój biznes, co wpłynęło na mniejszą dostępność miejsc pracy i sklepów. W rezultacie klasa średnia obu ras uciekła na przedmieścia.
Najgorsze rozruchy [ang. ghetto riots] nastąpiły dokładnie w tych czasach i miejscach, gdzie przeważały rzeczy, które miały im zapobiegać, w tym promocja państwa opiekuńczego i ograniczanie policji. […] Mimo twardych faktów, popularne przekonania nadal nie straciły na znaczeniu.
Z jakim pejzażem mamy do czynienia współcześnie? Posłużę się argumentacją czarnoskórego autora i prawnika, Larry’ego Eldera, z jego tekstu Where are Black Lives Matter When you need them?:
(Dane przedstawione w poniższej wypowiedzi zostały przeze mnie zweryfikowane i opatrzone odnośnikami do źródeł (patrz linki) oraz odpowiednimi komentarzami, jeśli z jakiegoś powodu nie udało mi się ich zweryfikować).
Według Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) zabójstwa policyjne [tutaj ang. legal interventions] czarnoskórych spadły o prawie 80% od późnych lat 60. do lat 2010., podczas gdy zabójstwa policyjne białych uległy spłaszczeniu. Tymczasem w 2017 r., według National Vital Statistics Reports (CDC), czarnoskórzy nie-latynosi byli ośmiokrotnie bardziej narażeni na zabójstwo (wskaźnik śmierci: 23,2 na 100 000) niż biali nie-latynosi (wskaźnik śmierci: 2,9 na 100 000).
Pierwszą przyczyną możliwych do uniknięcia śmierci wśród młodych białych mężczyzn są wypadki, takie jak wypadki samochodowe i utonięcia. W przypadku młodych czarnoskórych mężczyzn jest to zabójstwo, prawie zawsze z rąk innego młodego czarnoskórego mężczyzny. W 2018 r. odnotowano około 7400 ofiar zabójstw wśród czarnoskórych, co stanowi ponad połowę całkowitej liczby zabójstw w kraju, przy populacji czarnoskórych wynoszącej 13%. Z tej liczby policja zabiła nieco ponad 200 czarnoskórych, a prawie wszyscy mieli broń lub gwałtownie opierali się aresztowaniu.
W ostatnich latach policja uśmiercała średnio około 1000 Amerykanów rocznie. Z tej liczby połowa to biali, a ¼ – czarnoskórzy. [Przy czym trzeba mieć na uwadze, że ludność pochodzenia afrykańskiego stanowi 13%, a biali pochodzenia europejskiego – 65% – przyp. AJW]. Pozostałe ofiary są innej lub nieznanej rasy. Z około 1000 zabójstw dokonanych przez policję mniej niż 4% dotyczyło białego oficera i nieuzbrojonego czarnoskórego [nie weryfikowałem – AJW].
Ostatnie badania (BMJ, ASC, PE, HU) [do HU dołączam krytykę] nie tylko nie wykazały „systemowych” nadużyć policji względem podejrzanych o czarnym kolorze skóry, ale jeśli już, to funkcjonariusze są bardziej niezdecydowani i niechętni, aby użyć siły mogącej spowodować trwałe obrażenia lub śmierć przeciwko czarnoskóremu podejrzanemu, niż przeciwko białemu podejrzanemu. Heather MacDonald z Manhattan Institute pisze: „[…] Policjant jest 18,5 razy bardziej narażony na śmierć z ręki czarnoskórego mężczyzny niż nieuzbrojony czarnoskóry mężczyzna z ręki funkcjonariusza policji”. W zeszłym roku, według Washington Post, policja zabiła 9 nieuzbrojonych czarnoskórych (~15 obu płci) i 19 (~23 obu płci) nieuzbrojonych białych [weryfikowałem tzw. aktualne surowe dane, dlatego rozbieżność może wynikać z czasu raportowania lub interpretacji – AJW]. W ostatnich latach średnio około 50 policjantów zostało zastrzelonych i zabitych na służbie. Każdego roku ginie więcej policjantów niż nieuzbrojonych podejrzanych o czarnym kolorze skóry.
Minneapolis w 2020 roku to nie Birmingham, Alabama, w latach 50. […] Szef policji w Minneapolis jest czarnoskórym Amerykaninem pochodzenia meksykańskiego (patrz: Medaria Arradondo). Burmistrz Minneapolis jest młodym Demokratą (patrz: Jacob Frey; Trump jest Republikaninem). Przedstawiciel Izby Reprezentantów dystryktu jest czarnoskóra Muzułmanka z Somalii (patrz: Ilhan Omar). Wiceprezydent rady miasta Minneapolis jest czarnoskórą [aktywistką transgender] (patrz: Andrea Jenkins; wzmianka o tym pokazuje, jak mocno progresywne jest Minneapolis), natomiast prokurator generalny stanu Minnesota (patrz: Keith Ellison) – czarnoskórym Muzułmaninem.
W Baltimore, gdzie w 2015 r. czarnoskóry mężczyzna Freddie Gray zmarł w areszcie policyjnym […] burmistrzem wówczas była czarnoskóra kobieta (patrz: Stephanie Rawlings-Blake; nota bene aktualnie burmistrzem jest czarnoskóry mężczyzna Brandon Scott); dwóch najwyższych urzędników w policji było czarnoskórych (patrz: Anthony Batts; nie wiem, kim jest drugi – AJW); rada miasta była w większości czarnoskóra (patrz: Wikipedia); prokurator, która postawiła zarzuty sześciu funkcjonariuszom, była czarnoskóra (patrz: Marilyn Mosby); trzech z sześciu oskarżonych oficerów było czarnoskórych (patrz: Wikipedia); sędzia, przed którym dwóch oficerów rozpatrywało swoje sprawy, był czarnoskóry (nie weryfikowałem – AJW); prokurator generalny USA był czarnoskóry (patrz: Eric Holder), podobnie jak prezydent Stanów Zjednoczonych (patrz: Barack Obama).
Rasizm systemowy?
W Stanach Zjednoczonych czarnoskórzy mężczyźni stanowią nawet 70 procent populacji więzień. Czy trafiają tam za przestępstwa przeciwko białym? Przeciwnie, ich ofiarami są przede wszystkim inni czarnoskórzy. Statystyki Departamentu Sprawiedliwości za 2001 r. pokazują, że w prawie 80 procentach brutalnych przestępstw przeciwko czarnoskórym zarówno ofiara, jak i sprawca byli tej samej rasy. Innymi słowy, to nie zwolennicy Reagana, Busha, prawicowi ideolodzy czy Ku Klux Klan powodują, że czarnoskórzy żyją w strachu o swoje życie i własność, a “czarnoskóre” dzielnice stają się ekonomicznymi nieużytkami
– tłumaczy Dr Walter E. Williams[19].
W szponach fałszywej empatii
Jeśli uznamy fakt, że dzieci wychowywane w niepełnych rodzinach są o wiele bardziej narażone na szereg patologii społecznych, to obserwacja, że ponad 70% czarnoskórych dzieci wychowuje się bez ojca musi skłaniać do refleksji na temat przyczyn takiego stanu rzeczy i potencjalnych rozwiązań przerywających błędne koło ubóstwa. Dlaczego więc w przestrzeni publicznej nie dyskutuje się na ten temat? Czy można uczciwie założyć, że 3/4 czarnoskórych dzieci wychowuje się bez ojców z powodu “systemowego rasizmu białych”? W końcu, czy niedorzecznością będzie próba dowodzenia, że przynajmniej za część problemu odpowiada metodyczne utrwalanie w sferze wyobrażeń czarnoskórych poczucia niższości wobec białych?
Booker T. Washington, czarnoskóry działacz oświatowy i polityczny, pisarz, miał kiedyś powiedzieć, że „Jest pewna klasa osób trudniących się rozwiązywaniem problemów rasowych, która nie chce, aby pacjent wyzdrowiał”. Działania różnych znanych grup i ugrupowań zdają się prowadzić do pogłębiania owych problemów, a dzieje się to tylko i wyłącznie dzięki aktywnemu wsparciu mediów wylewających krokodyle łzy nad losem uciśnionych, psychopatycznym działaczom politycznym budującym prestiż na truchłach potrzebujących i pseudointelektualistom wynoszącym własne ego ponad metodę naukową.
[…] Potępienie zamieszek – które uważam za imperatyw moralny i polityczny – wcale nie jest tym samym, co sprzeciw wobec protestów. Wielu obserwatorów niechętnie robi to pierwsze, ponieważ chcą uniknąć drugiego. Twierdzę, że to poważny błąd. Przeciwnie, poparcie dla programu reform protestujących wymaga potępienia nikczemnych czynów rabusiów i podpalaczy. Ponieważ zamieszki działają na korzyść sił politycznych, które są najmniej przychylne interesom biednych społeczności kolorowych. […] Przemoc wynikająca z tych protestów, jeśli będzie się powtarzać, wywoła okrutną reakcję. Będzie zniechęcać ludzi do współczucia i zrozumienia trudnej sytuacji ubogiej mniejszości
– pisze prof. Glenn Loury.
Dr Walter E. Williams, przestrzega, że „biali i czarni liberałowie, którzy twierdzą, że czarnoskórzy stoją przed „śmiertelnym zagrożeniem” ze strony „białych rasistów [ang. white supremacist] w Białym Domu”, utrwalają okrutną mistyfikację. Głównymi ofiarami tej mistyfikacji są czarnoskórzy”.
David Webb, czarnoskóry komentator polityczny, podsumowując swoje przemówienie podczas debaty Oxford Union na temat rasizmu instytucjonalnego w USA powiedział, że „jeśli nie odniesiemy się do źródła problemu […] to nie rozwiniemy się jako społeczeństwo. […] Dzięki naszej zdolności używania mózgu i rozumu w ramach wolnego społeczeństwa, takiego jak amerykańskie, doprowadziliśmy do upadku zarazy [i konsekwencji] rasizmu, która rozpoczęła się wraz kolonialnym niewolnictwem…”
A od siebie dodam tylko, że obojętność jest lepsza niż lenistwo intelektualne, pusta moralność i fałszywa empatia.
[mks_toggle title=”Bibliografia/przypisy (rozwiń)” state=”close “]
[1] Birth to Unmarried Mothers by Nativity and Education. Steven A. Camarota, Center for Immigration Studies, 11.06.2020.
[2] “For Blacks, the Pyrrhic Victory of the Obama Era, Jason L. Riley, Wall Street Journal, November 4, 2012
[3] National Review, April 4, 1994, p. 24.
[4] Chose‐Lansdole, P.L. (1996), Growing up with a single parent: What hurts, what helps, by Sara McLanahan and Gary Sandefur. Cambridge, MA: Harvard University Press, 1994, 196 pp., $19.95 cloth. J. Pol. Anal. Manage., 15: 132-135.
[5] Tillman, K. H. (2007). Family structure pathways and academic disadvantage among adolescents in stepfamilies. Journal of Marriage and Family.
[6] Edward Kruk, Ph.D., “The Vital Importance of Paternal Presence in Children’s Lives.” May 23, 2012.
[7] Heiss, Jerold (August 1996). “Effects of African American Family Structure on School Attitudes and Performance”. Social Problems. 43 (3): 246–267.
[8] Flouri, E. , Narayanan, M. K. , and Midouhas, E. (2015) The cross‐lagged relationship between father absence and child problem behaviour in the early years. Child Care Health Dev, 41: 1090–1097.
[9] Zimmerman, M. A.; Salem, D. A.; Maton, K. I. (1995). “Family Structure and Psychosocial Correlates among Urban African‐American Adolescent Males”. Child Development. 66 (6): 1598–1613.
[10] Bronte-Tinkew, Jacinta & Moore, Kristin & Capps, Randolph & Zaff, Jonathan. (2006). The influence of father involvement on youth risk behaviors among adolescents: A comparison of native-born and immigrant families. Social Science Research. 35. 181-209. 10.1016/j.ssresearch.2004.08.002.
[11] U.S. Department of Health and Human Services. National Center for Health Statistics. Survey on Child Health. Washington, DC, 1993.
[12] Harper, C., McLanahan, S. (2004) Father Absence and Youth Incarceration. Center for Research on Child Wellbeing.
[13] Schwartz, J. (2003) Effect of Father Absence and Father Alternatives on Female and Male Rates of Violence. NCJRS.
[14] Knoester, C., & Hayne, D.A. (2005). “Community context, social integration into family, and youth violence.” Journal of Marriage and Family 67, 767-780.
[15] U.S. Census Bureau, Children’s Living Arrangements and Characteristics: Marzec 2011, Tabela C8. Washington D.C.: 2011.
[16] U.S. Department of Health and Human Services; ASEP Issue Brief: Information on Poverty and Income Statistics. Wrzesień 12, 2012 http://aspe.hhs.gov/hsp/12/PovertyAndIncomeEst/ib.shtml
[17] http://journals.sagepub.com/doi/abs/10.1177/0192513X03255346
[18] Sowell, T. (2007) Economic Facts and Fallacies
[19] Williams, W. (2005) Victimhood: Rhetoric or reality? Jewish World Review. Dostęp 12 czerwca 2020.
[20] Sowell, T. (2004) A Painfull Anniversary. Creators.com via Web.archive.org. Dostęp 12 czerwca 2020. https://web.archive.org/web/20040818140004/http://www.creators.com/opinion_show.cfm?next=1&ColumnsName=tso
[/mks_toggle]
Kolejny bardzo dobry artykuł. Szkoda, że tego typu analitycznych i wyważonych materiałów nie ma w mediach głównego sortu :/
Swietny komentarz autora i Kamila.
Jesli isnieje jakis rasizm w US, to idzie on w odwrotnym kierunku wraz z dyskryminacja (lekka) pracownika rasy bialej, a pereferencja pracownika rasy kolorowej. Podobno tak wlasnie maja dzialac pracodawcy z nadania. Sam doswiadczylem tego na samym sobie przy przyjmowaniu do pracy, choc moje kwalifikacje byly wyzsze. A mialo to miejsce juz dokladnie juz 20-cia lat temu.
Mam wrażenie, że teraz bycie białym człowiekiem już jest oznaką rasizmu wobec biednych czarnych… Czarni niech sobie wojują i robią co chcą, a biały nie daj Bóg żeby się odezwał, bo wszystko co powie to rasizm. Teraz w Stanach nawet ubranie sukienki z epoki antebellum to rasizm… Jakas celebrytka musiała przepraszac oburzonych czarnych i wtorujacych im białych że brała udział w imprezie w historycznych sukienkach… A prezenter który próbował jej bronić przed linczem stracił pracę. Boże toż to przecież rasizm istnieje i ma się dobrze – tyle że rasizm wobec białych!