Nie tylko krowa nie zmienia poglądów. Okazuje się, że ludzie też. Od krów różnimy się tym, że nie tylko poglądów nie chcemy zmieniać, ale im bardziej ktoś dowodzi nam, że nie mamy racji, tym bardziej wierzymy, że mamy. Przypadłość ta w psychologii nazywana jest efektem potwierdzenia, a jej symptomy dostrzegł już Francis Bacon w 1620 pisząc, że przyjąwszy jakąś opinię, „przyciągamy” do siebie wszystko, co może ją potwierdzić, ignorując argumenta przeciwne.
Zjawisko przybiera na sile, gdy kwestionowany pogląd buduje naszą wizję świata i poczucie bezpieczeństwa. Nie będzie zatem problemem zmiana zdania, gdy dowiemy się, że jednak Wielki Mur nie jest jedyną budowlą widoczną z kosmosu, a Edison nie wymyślił żarówki. Przedmiotem efektu potwierdzenia nie jest też wiara religijna, która sama w sobie opiera się na braku racjonalnych przesłanek. Co zatem? Szczepionki, lądowanie na Marsie, Hillary Clinton, antybiotyki, diety cud, cała polityka polska i światowa, aborcja, eutanazja, historia, etc. Tematy wrażliwe, trudne i takie, na które nigdy nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ nie dysponujemy twardymi danymi, a jeśli już takie istnieją, to są zbyt skomplikowane lub mieszczą się w kategorii TL;DR. Wtedy stosujemy inne kryterium oceny. Jakie?
Wzór na krowę
Jeden z modeli psychologicznych próbujących wyjaśnić to zjawisko mówi, że w obliczu dowodów podważających nasze poglądy odczuwamy negatywne emocje będące rezultatem konfliktu postrzegania ważności poglądów i niepewności wywołanej przez nową informację (sprzeczną z przyjętą wizją). Aby zmniejszyć dyskomfort poznawczy, zaczynamy myśleć w sposób zmniejszający stresujący wpływ konfrontacyjnych dowodów: podważamy wiarygodność źródła („autor to idiota, a więc nie ma racji”), szukamy kontrargumentów (jakichkolwiek, byle nasze było na wierzchu), uzasadniamy swoje stanowisko nastrojami społecznymi („wszyscy tak myślą”) lub zwyczajnie wybiórczo traktujemy nowe informacje. Stopień takiej racjonalizacji zależy od wielu czynników, ale kluczowe wydaje się tu powiązanie podważanego poglądu z poczuciem tożsamości społecznej[1].
W wyniku badania przeprowadzonego w ubiegłym roku funkcjonalnym rezonansem magnetycznym na 40 osobach o zdecydowanych poglądach politycznych, zauważono korelację między poziomem „oporności” na zmianę poglądów a aktywnością dwóch obszarów mózgu: ciała migdałowatego oraz tzw. wyspy (łac. Insula). Uważa się, że wyspa odgrywa istotną rolę w różnych funkcjach wiązanych z emocjami i homeostazą (regulacją współczynników ciała). Należą do nich: percepcja, kontrola ruchowa, samoświadomość, funkcje poznawcze, doświadczanie relacji interpersonalnych. Przednia część wyspy bierze udział w procesie integracji informacji afektywnych (emocjonalnych) z podejmowaniem decyzji. Co ciekawe, część ta aktywowana jest m. in. przez uczucia zagrożenia, niepewności. Anatomicznie i funkcjonalnie wyspa powiązana jest z ciałem migdałowatym, które odpowiada za postrzeganie i przetwarzanie emocji. W kontekście poruszanego zagadnienia, oba wymienione obszary mózgu mogą odpowiadać za wzbudzanie stanu zagrożenia wobec naszych głębokich przekonań w dokładnie ten sam sposób, w jaki reagujemy na zagrożenie cielesne[1].
Mimo że faktycznie mówimy tu o korelacji, czyli zbieżności dwóch zjawisk, i nie powinniśmy wyciągać na tej podstawie wniosków zamykających dyskusję, to przyjrzyjmy się reakcjom znajomych czy obcych konfrontowanych dowodami podważającymi ich wizję świata. Więcej, przyjrzyjmy się własnym reakcjom podczas dyskusji światopoglądowych, w których zaciekle bronimy własnych przekonań. Obserwujmy własne stany emocjonalne wobec kontrargumentów rozmówcy i oceńmy sami, czy we wszystkim, o czym tu rozmawiamy, nie zawiera ziarna prawdy.
5 deko krytycznego myślenia
Efekt potwierdzenia to naturalna ludzka przypadłość, której genezy upatrywać można w ewolucji. Cierpimy na to wszyscy bez wyjątku, a sama świadomość tego faktu wcale nie powoduje, że nagle stajemy się obiektywni. Niestety, jak to czasem bywa, bunt przeciwko własnym ograniczeniom może doprowadzić nas do całkowitego odrzucenia własnych poglądów i w najlepszym wypadku do przyjęcia przeciwnych (bez względu na ich jakość) lub w najgorszym – nihilizmu.
Jak zawsze, konieczne jest znalezienie złotego środka, a więc:
- Naucz się myślenia krytycznego, o którym szerzej piszę w artykule Czym jest myślenie krytyczne?
- Zachowaj wstrzemięźliwość w formułowaniu wniosków. Upieranie się przy czymś bez znajomości pełnego obrazu sytuacji może jest ewolucyjnie uzasadnione i pomogło jaskiniowcom przetrwać, ale w dobie informacyjnego zalewu, to zwyczajna głupota i robienie sobie krzywdy.
- Rozważ alternatywne rozwiązania problemu, nawet jeśli wydają Ci się zupełnie nieprawdopodobne, a szczególnie wtedy, gdy powodują w Tobie negatywne emocje. Wierzysz lub nie wierzysz w lądowanie na Księżycu? Zapoznaj się z argumentacją obu stron, a jeśli uznasz, że ani jedna ani druga Cię nie przekonuje, może po prostu wstrzymaj się od głosu?
- Udowodnij sobie, że jesteś w błędzie i poszukaj argumentów podważających Twoje stanowisko. Jesteś święcie przekonany, że Jarosław Kaczyński łamie Konstytucję? Sięgnij więc po Konstytucję i poszukaj łamanych zapisów osobiście. Uważasz, że Donald Tusk nie zrobił niczego dobrego dla Polski? A może jednak coś się znajdzie? Kukiz to pijak i bumelant bez własnego zdania? Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
- Uczestnicząc w publicznych dyskusjach, spróbuj stanąć po stronie tych, z którymi się nie zgadzasz. Jeśli np. jesteś zatwardziałym antyklerykałem, postaraj się znaleźć racjonalne argumenty broniące Kościół. Uwierz mi, da się.
- Myśl, co i jak mówisz. Każda próba zmiany myślenia powinna zacząć się od zmiany nawyków językowych. Jeśli np. uważasz, że szczepionki powodują autyzm lub przeciwnie, że szczepionki na pewno nie powodują autyzmu, to nie wypowiadaj swoich poglądów ex cathedra (jako autorytet) tylko mów: „Uważam, że…”, „W moim przekonaniu … ponieważ…”, „Wiele dowodów świadczy, że…, np. …”. „Mogę być w błędzie, ale słyszałem, że…”. Jeśli nie ma dla Ciebie wątpliwości, że jedno lub drugie jest słuszne, to należy przytoczyć niezbity dowód. Jeśli nie jesteś w stanie takiego dowodu dostarczyć (opinia autorytetu nie jest dowodem), to nie powinieneś wypowiadać się w tonie nieznoszącym sprzeciwu. Oczywiście możesz i masz do tego święte prawo, ale miej świadomość, iż w ten sposób nie osiągniesz niczego oprócz poprawienia sobie nastroju.
Tylko dopuszczając do siebie fakt, że możesz być w błędzie, stajesz się mądrzejszy, odpowiedzialniejszy i zmieniasz świat wokół siebie na lepsze. Nie zawsze będziesz w stanie podjąć decyzję na bazie pełnego obrazu sytuacji, ale zawsze warto starać się ten obraz poszerzać. Tego przynajmniej wymaga odpowiedzialność i dojrzałość intelektualna.
Życie uczy, że niczego nie uczy
Nie mam wątpliwości, że większość z Was przeczyta ten tekst, przyzna mi rację, a później odpali Facebooka i z całkowitym przekonaniem o własnej racji wda się w kolejną bezsensowną połajankę światopoglądową pod pełnym intelektualnej „wartości” memem wyśmiewającym coś lub kogoś.
Tym niemniej, jeśli już to robisz, to bądź uczciwy przynajmniej wobec siebie i nie wmawiaj sobie, że robisz coś dobrego dla świata.
___
[1] Kaplan, J. T. et al. Neural correlates of maintaining one’s political beliefs in the face of counterevidence. Sci. Rep. 6, 39589; doi: 10.1038/srep39589 (2016).
Add comment