Inteligencja emocjonalna do głównego nurtu publicystyki popularnonaukowej wdarła się za pośrednictwem książki Daniela Golemana “Inteligencja emocjonalna” z 1995 roku. Od tego czasu temat jest niemal tak gorący, jak dla XIX-wiecznych kolonizatorów teorie Charles’a Darwina. Dość powiedzieć, że emocjonalna inteligencja przerodziła się w swoją własną naukę, której rzekome odkrycia mają być panaceum na wszystkie bolączki globalnego świata.
Goleman wychodzi z obserwacji, że „ani oceny uzyskiwane w szkole, ani iloraz inteligencji, ani wyniki testów SAT [odpowiednik matury w USA – przyp. autor] nie pozwalają bezbłędnie przewidzieć, kto odniesie w życiu sukces”. Jest to o tyle frapująca konstatacja, że po pierwsze nikt nigdzie nie twierdzi, jakoby rzeczone czynniki miały w 100% przewidywać sukces jakikolwiek, a po drugie nie istnieje ani jedno badanie opublikowane po stosownej recenzji naukowej, z którego wynikałoby, że inteligencja emocjonalna, jako alternatywa, pozwala przewidzieć sukces zawodowy ponad to, co można przewidzieć dzięki współczynnikowi inteligencji (IQ). W istocie, IQ okazuje się być lepszym predyktorem przyszłych zarobków, sukcesu akademickiego czy skali rozwodów niż wykształcenie lub status socjoekonomiczny rodziny, w której wychował się badany (Fraser 1975, s. 71-2). De facto tutaj mógłbym zakończyć cały wywód i nie tracić czasu na wnikanie w teoretyczne meandry zagadnienia. Polemika jednak musi być pełnowartościowa, dlatego przyjrzyjmy się argumentom przeciwko IQ wysuwanym przez autora
Goleman twierdzi też, że „w najlepszym wypadku iloraz inteligencji określa około 20 procent czynników, które decydują o sukcesie, co oznacza, że 80 procent zależy od innych zmiennych” (2012, s. 47). Niestety, jedyne źródło, do którego prowadzi adnotacja (Fraser 1975, s. 26-7), nie podaje podstaw dla tego twierdzenia, ani metodologii wykorzystanej w ewentualnych pracach na ten temat. Chętnie jednak wykorzystuje [Goleman] przy innej okazji cytaty z książki The Bell Curve…, której autorzy przestrzegają, że najniższy znany poziom dokładności, z jaką testy inteligencji (i pochodne) określają produktywność zawodową, to zaledwie 35-40%! (Herrnstein & Murray 1994, s. 84). Nie przeszkadza to jednak autorowi snuć przekonań, że te „inne zmienne” mieszczące się w 80% całości to zapewne hipotetyczna inteligencja emocjonalna.
Jednym z przykładów nadających legitymacji powyższemu ma być w mniemaniu Golemana fakt, że „dzieci amerykańskie pochodzące z rodzin przybyłych z Azji mają iloraz inteligencji wyższy o przeciętnie dwa, trzy punkty od dzieci z rodzin białych” (2013, s.123). Autor co prawda słusznie zauważa, że wynika to z kulturowo zdeterminowanej etyki pracy, która przejawia się większą motywacją, zapałem i wytrwałością, ale naiwnie i całkowicie fałszywie utożsamia to z przewagą emocjonalną (s. 124). Oczywiście możliwe jest, że silna etyka pracy zmniejsza wpływ emocji na dokonywanie wyborów, ale nie wynika to bynajmniej z większej inteligencji emocjonalnej, tylko z faktu, że w cywilizacji chińskiej (za Konecznym obejmującej również m.in. Japonię, Koreę i Wietnam) nie zakorzenił się nigdy personalizm, a więc nie doszło do upodmiotowienia jednostki i społeczeństwa. W Chinach np. moralne jest to, co nakazuje władza, która zna dobro państwa i obywatela (Kuriański 2011, s. 128), natomiast w Japonii podstawą społeczeństwa jest grupa, a każdy, kto zakłóci jej harmonię, zostaje ukarany (Kaji et. Al 2001, s.14). Gdzie tu inteligencja emocjonalna? Nie wiem.
Innym razem Goleman twierdzi, że „Iloraz inteligencji w niewielkim stopniu wyjaśnia różne losy osób o mniej więcej takich samych widokach na przyszłość, wykształceniu i zdolnościach” (2013, s. 68), a dowodem na poparcie tej tezy jest przypis wyjaśniający, iż „Vaillant [autor cytowanego badania], pracujący obecnie na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Harvarda, powiedział mi, że wyniki testów są względnie słabą podstawą do snucia przewidywań o odniesieniu sukcesu w życiu przez mężczyzn należących do tej mającej przewagę nad innymi grupy” (s. 411).
Zauważcie manipulację, jakiej tu dokonano. Zdanie w tekście właściwym pisane jest jako fakt, natomiast dopiero w przypisach, których niemal nikt nie czyta, widnieje informacja, że jest to opinia pracownika naukowego, która, co gorsza, jest cytowana z „zasłyszenia”, a więc nie można jej nigdzie znaleźć celem potwierdzenia lub polemiki.
W tym samym rozdziale Goleman cytuje wyniki badania na 450 chłopcach z rodzin imigranckich o niskim statusie socjoekonomicznym twierdząc, że „[…] i tu miał on [IQ] niewielki związek z tym, jak powodziło im się w pracy czy w innych dziedzinach życia” i „[…] przyczyną dużo większych różnic w poziomie życia były przejawiane już od dzieciństwa takie zdolności, jak umiejętność radzenia sobie z niepowodzeniami, panowanie nad emocjami i współżycie z innymi ludźmi” (2013, s. 69).
Abstrahując od faktu, że próbka badawcza dla ówczesnej populacji USA jest statystycznie niereprezentatywna, to dwie kwestie, o których Goleman raczył nie napisać, wymagają wyjaśnienia. Po pierwsze autorzy badania wyraźnie wskazują, że testy IQ chłopców były najprawdopodobniej niedoszacowane z uwagi na imigranckie pochodzenie badanych (bariery językowe i kulturowe) oraz materialną deficytowość środowiska, w którym się wychowywali (Felsman 1987, s. 292), co oznacza, że w normalnych warunkach wyniki testów IQ powinny być wyższe. Po drugie, te i tak już zaniżone wyniki tworzą najmocniejszą korelację ze statusem socjoekonomicznym badanych w wieku 47 lat spośród wszystkich czynników branych pod uwagę (w kontekście innych wyników badania, bo w rzeczywistości jest to bardzo słaba korelacja).
Dla jasności, powyższe nie oznacza, że los chłopców uzależniony był (wyłącznie) od ich IQ. Problem w tym, że w skali subgrupy tym bardziej nie oznacza to, że istotniejsze od IQ było radzenie sobie z emocjami czy współżycie z innymi. Podstawowy błąd, który od samego początku robi Goleman, to usilne oddzielanie kompetencji miękkich od ogólnego poziomu IQ, o czym będę pisał dalej.
W skali całej książki jest wręcz symptomatyczne, że na poparcie swoich pomysłów autor w niezwykle ekstrawagancki sposób prezentuje dane nie tylko dobierając badania do tezy, ale, co gorsza, dokonując błędnych lub fałszywych interpretacji i tak nierzadko statystycznie całkowicie niereprezentatywnych próbek w postaci np. 14 osób! (Goleman 2013, s. 62) Na tej podstawie, zdaje się twierdzić zresztą, że wszystkie pożądane aspekty funkcjonowania emocji odzwierciedlają ogólny czynnik inteligencji emocjonalnej, która miałaby być traktowana na równi z „tradycyjną” inteligencją poznawczą. EI ma w zamierzeniu autora integrować rozmaite cechy osobowości takie jak odporność na stres, samokontrolę, wrażliwość, asertywność.
Literatura jednak wskazuje, że wymienione cechy odnoszą się do różnych podstawowych wymiarów osobowości i zależą od różnych procesów psychologicznych (Matthews et al. 2004).
(Powyższy tekst został pierwszy raz napisany w 2017 r. i wymaga redakcji – przyp. człowiek.info).
___
Coleman, A. (2008). A Dictionary of Psychology (3 ed.). Oxford University Press. ISBN 9780199534067.
Bar-On, R. (1997). The Emotional Quotient Inventory (EQ-i): Technical manual. Toronto, Canada: Multi-Health Systems.
Felsman, J., Vaillant, G., (1987) Resilient Children as Adults: A 40-Year Study. In The Invulnerable Child, edited by E. James Anthony and Bertram Cohler, 289-314. New York: The Guilford Press.
Fraser, S. (red.) (1975) The Bell Curve Wars: Race, Intelligence, and the Future of America. New York: Basic Books.
Goleman, D. (1995). Emotional Intelligence: Why it can matter more than IQ. New York: Bantam Books.
Goleman, D. (2013). Inteligencja Emocjonalna. Media Rodzina, p. 67/459 (PDF).
Kuriański, M. (2011). Feliksa Konecznego (1862-1949) charakterystyka siedmiu cywilizacji część I: cywilizacje starożytne. PERSPEC†IVA Legnickie Studia Teologiczno-Historyczne Rok X 2011 Nr 1 (18). Perspectiva.pl.
Kaji, S., Hama, N., Rice, J., (2001). Poradnik Ksenofoba. Japończycy, Wydawnictwo Adamantan.
Locke, E.A. (2005) Why emotional intelligence is an invalid concept. Journal of Organizational Behaviour. 26 : 425 – 431
Matthews, G. et al. (2004). Emotional intelligence: Science and Myth. MIT Press, p. 545.
Mayer, J., Salovey, P., Caruso, D., & Cherkasskiy, L. (2011). Emotional Intelligence. In R. Sternberg & S. Kaufman (Eds.), The Cambridge Handbook of Intelligence (Cambridge Handbooks in Psychology). Cambridge: Cambridge University Press. doi:10.1017/CBO9780511977244.027
Peikoff, L. (1991) Objectivism: The philosophy of Ayn Rand. New York: Dutton.
Petrides, K. V., & Furnham, A. (2003). Trait emotional intelligence: Behavioural validation in two studies of emotion recognition and reactivity to mood induction. European Journal of Personality, 17, 39–57.
Rammstedt, B., Danner, D., Martin, S. (2016). The association between personality and cognitive ability: Going beyond simple effects. Journal of Research in Personality, vol. 62, 39–44. https://doi.org/10.1016/j.jrp.2016.03.005
Salovey, P. & Mayer, J. (1990) Emotional intelligence. Imagination, Cognition and Personality, 9.
Sowell, T., (1993). Inside American Education: The Decline, The Deception, The Dogmas. New York: Free Press.
Spratt, E. G., Friedenberg, S. L., Swenson, C. C., LaRosa, A., De Bellis, M. D., Macias, M. M., … Brady, K. T. (2012). The Effects of Early Neglect on Cognitive, Language, and Behavioral Functioning in Childhood. Psychology (Irvine, Calif.), 3(2), 175–182. http://doi.org/10.4236/psych.2012.32026
Wpadłem na twojego bloga, i powiem że dobrze napisany. Jednak ten tekst daje do myślenia. Nie wiem czy przeczytałeś całą książkę w wydaniu drugim, w nowym wydaniu autor ustosunkował się do wielu kwestii i poprawił część błędnych fragmentów. Poza tym wydaje mi się że twoja krytyka jest płytka, raptem zaprezentowałeś kilka argumentów, a już snujesz wniosek taki: “Książka Golemana jest obiektywnie rzecz biorąc zbiorem niczym nieuzasadnionych tez, błędnych interpretacji i ideologicznych apeli. Jej wartość naukowa jest zatem zerowa”. Jest to dosyć mocne stwierdzenie, a te kilka argumentów wraz kilkoma cytatami nie jest wstanie udowodnić prawdziwości twojej tezy. Twój wniosek burzy całą zawartość książki. A co z ludźmi którzy mają pozytywne odczucia o tej książce, polecają ją etc? Znacząco więcej jest opinii pozytywnych niż negatywnych. Wszystkie te osoby są w błędzie?
A może jednak książka ta niesie ze sobą jakąś wartość?
Wydaje mi się, że nieobiektywnie podchodzisz do tejże oceny, od razu byłeś przeciwnikiem tej książki, i nawet nie próbowałeś szukać zalet i potwierdzeń tez padających w tej książce, oczywiście jest to moja subiektywna opinia.
Cześć, dzięki za Twój komentarz. Tekst, który komentujesz, został oryginalnie napisany przeszło 3 lata temu, a to co widać na stronie to kopia. Fakt, podsumowanie jest zbyt mocne i nieobiektywne, a sam tekst wymaga rewizji. Usunąłem je. Niemniej, mój stosunek do koncepcji inteligencji emocjonalnej jako takiej pozostaje właściwie niezmieniony i wynika on z usilnego promowania tego konstruktu, który jest w istocie narzędziem marketingu korporacyjnego i z nauką ma niewiele wspólnego.
Bardzo dziękuję za ten tekst, chętnie przedstawię go swoim studentom, którzy pomimo naszego sceptycyzmu bardzo entuzjastycznie podchodzą do tematu badania “inteligencji” emocjonalnej, szczególnie metodami samoopisowymi…
Z racji swojego “zboczenia zawodowego” (jako psychologa zajmującego się głównie psychometrią i analizą danych), chciałbym jednak zwrócić uwagę na dwie kwestie:
1. Korelacja na poziomie 0,35, do której odwołuje się Pan w swoim artykule, opisując ją jako “bardzo słabą” przez wielu autorów uznana zostałaby za co najmniej “umiarkowaną”, toteż nie należałoby raczej umniejszać jej wartości.
(pozwolę sobie tutaj na cytowanie pośrednie, poszczególne publikacje można odnaleźć w przypisach na końcu strony
https://cran.r-project.org/web/packages/effectsize/vignettes/interpret.html)
2. W odniesieniu do cytatu mówiącego, że „dzieci amerykańskie pochodzące z rodzin przybyłych z Azji mają iloraz inteligencji wyższy o przeciętnie dwa, trzy punkty od dzieci z rodzin białych” (Goleman, 2013, s.123) warto zwrócić uwagę, iż na niekorzyść tezy autora działa również struktura skali IQ.
Otóż, skala ta przyjmuje postać przekształcenia wyników populacyjnych tak, by średnia wynosiła 100, a odchylenie standardowe – 15 (lub 16, zależnie od narzędzia).
Biorąc pod uwagę fakt, iż za “normę” uznaje się zwyczajowo w psychometrii wyniki w przedziale +-1,0SD, czyli tutaj – 85-115 pkt IQ, wspominane “dwa, trzy punkty” stanowią góra 1/5 SD, które niemal z pewnością (powołując się tutaj pamięcią własną na wyniki polskiej normalizacji skali Stanforda-Bineta) przyjmuje wartość niższą od standardowego błędu pomiarowego (SE) (mówiącego nam o zakresie, w jakim możemy interpretować wyniki z określonym poziomem pewności), zatem nawet, jeśli ów różnica przyjmuje wielkość parametru prawdopdobieństwa statystycznego (p) pozwalającą na uznanie jej za istotną, to nie przyjmuje ona wielkości dostatecznej do uznania jakiegokolwiek jej znaczenia o charakterze “praktycznym”.
Pozdrawiam serdecznie!