Nie jestem fanem wysokich temperatur. Szczerze mówiąc, powyżej 20 stopni zaczynam czuć się jak kotlet w mikrofali, a powyżej 30 staram się leżeć cały dzień w bezruchu, wzbraniając się przed każdym drgnięciem palca czy zmianą mimiki twarzy, aby nie prowokować ciała do produkcji potu.
Pracując w jednym z krajów leżących leniwie nad Morzem Śródziemnym, nie miałem tego problemu, ponieważ bryza morska dawała wytchnienie, nawet jeśli termometry wskazywały 40°C. W dużym mieście nie ma bryzy. Co gorsza, w komunikacji miejskiej albo panuje arktyczny mróz, albo zaduch okraszony efektami zapachowymi a’la nie brałem rano prysznica.
Z Grecji, oprócz paru zadrapań, butelki Metaxy i kilku fajnych wspomnień, przywiozłem również bardzo cenny lifehack na obniżenie temperatury ciała w lecie. Jaki?
W sumie wynika z tytułu wpisu, więc przejdę do meritum.
Tak, to prawda.
Z pozoru może to brzmieć niedorzecznie, ale gorący napój powoduje, że w naszym ciele zatrzymuje się mniej ciepła. Ale i to pod warunkiem, że pot, który gromadzi się na skórze, wyparuje do atmosfery zamiast skapywać na ziemię.
Dlaczego tak?
Spożywając gorący napój, ciało zaczyna wydzielać niewspółmiernie duże ilości potu i, mimo że teoretycznie dorzucamy jeszcze więcej ciepła do pieca, nasze spryskiwacze serwują nam dodatkowe chłodzenie. Innymi słowy, ilość ciepła dostarczana z filiżanką gorącej herbaty, jest znacznie mniejsza, niż ilość ciepła wyrzucana z organizmu dzięki wzmożonemu poceniu.
Jasne, nikt nie lubi się pocić, ale z jakiegoś powodu nasza skóra robi się wilgotna w lecie i wcale nie mam na myśli niedwuznacznych sytuacji. Kiedy pot wyparowuje do atmosfery, wraz z nim “wyparowuje” również energia wyrzucona z ciała. Ot, cała historia.
Nie jest do końca jasne, natomiast, dlaczego gorące napoje w ogóle powodują taką reakcję. Pewnym wyjaśnieniem zjawiska może być obecność na naszym języku receptorów reagujących na ciepło. Jednym z nich jest najprawdopodobniej receptor o uroczej nazwie TRPV1. Kiedy jemy lub pijemy coś gorącego, receptory otrzymują odpowiedni sygnał i instruują nerwy, aby te przekazały do mózgu sprawozdanie z sytuacji na zewnątrz. A wtedy w centrum dowodzenia wszechświatem aktywowana zostaje procedura chłodzenia i zaczynamy się pocić.
Co ciekawe, receptor TRPV1 reaguje nie tylko na wysoką temperaturę, ale również na papryczkę chili (stąd uczucie palenia w buzi). Wyjaśniałoby to popularność chili w upalnych krajach – powoduje pocenie i obniża temperaturę ciała, co znacznie ułatwia funkcjonowanie w gorącym klimacie.
Ale uwaga, trik z gorącą herbatą działa tylko w suchym klimacie. Jeśli mamy na sobie za dużo ciuchów lub wilgotność powietrza powoduje, że pot zamiast parować skapuje na ziemię jak krople rtęci, lepiej strzelić sobie coś chłodnego.
Będąc w Grecji, turyści z północnych zakątków globu nie mogli się nadziwić, dlaczego wolałem gorącą czarną, zamiast chłodnego napoju wiodącej marki. W sumie początkowo sam tego nie rozumiałem i nawet nie zdawałem sobie sprawy, że piję gorąca herbatę w przedsionku piekła, aż kilka osób wprost zadało mi pytanie na temat mojej niecodziennej preferencji. A teraz już wiem.
Spróbujcie, to naprawdę działa :).
źródło: Pubmed foto: Ej Sabandal/flickr
Add comment