Dla jednych małżeństwo to przymus kulturowy, a dla innych – najpiękniejsza instytucja w romantycznej historii ludzkości. Bez względu jednak na nasze prywatne opinie na ten temat, małżeństwo zdaje się być przede wszystkim naturalnym lekarstwem na stres i sposobem na dłuższe życie.
Nie brakuje bowiem badań, które wskazują na potencjalnie zdrowotne właściwości małżeństwa, szczególnie w kontekście rozwodników czy popularnych ostatnio singli. Najnowsze badanie[1] przeprowadzone na Uniwersytecie Carnegie Mellon w USA dostarcza jednak pierwszych biologicznych dowodów uchylających rąbka tajemnicy zbawiennego wpływu małżeństwa na zdrowie porażonych strzałą Erosa.
Uczeni, w ramach eksperymentu, którego wyniki opublikowano w dzienniku Psychoneuroendocrinology, zauważyli, że osoby będące w związku małżeńskim wykazywały niższe poziomy kortyzolu – hormonu stresu – niż rozwodnicy oraz ludzie, którzy nie mieli wcześniej okazji powiedzieć TAK swoim wybrankom. Zaobserwowana zależność potwierdza przekonanie, że ludzie poza małżeństwem narażeni są na większy stres psychologiczny niż małżonkowie. Długotrwały stres łączony jest z wysokim poziomem kortyzolu, który zakłóca zdolność organizmu do regulowania stanów zapalnych, co z kolei sprzyja rozwojowi i postępowaniu wielu chorób.
Uczeni w ciągu trzech nie następujących po sobie dni zebrali próbki śliny od 572 zdrowych dorosłych w wieku 21-55 lat. Próbki pobierane były wielokrotnie w każdym cyklu dobowym, a następnie poddawano je testom pod kątem poziomu kortyzolu. Uczeni porównali również dzienne rytmy kortyzolu poszczególnych osób. Z reguły poziom hormonu stresu szczytuje po przebudzeniu i spada w ciągu dnia. Badani będący w związku małżeńskim wykazywali szybszy spadek kortyzolu, który z kolei łączony jest z mniejszą częstotliwością występowania chorób serca oraz większą przeżywalnością chorych na raka.
„Dane te pozwalają lepiej zrozumieć, w jaki sposób nasze relacje intymne z innymi ludźmi wpływają na nasze zdrowie” – komentuje współautor badania Sheldon Cohen.
Inne badanie[2] wykazało, że ludzie w związku małżeńskim wykazują mniejszą zapadalność na choroby serca w porównaniu do singli, rozwodników czy owdowiałych. Korelacja ta jest szczególnie silna wśród ludzi przed 50 rokiem życia, którzy mogli pochwalić się nawet 12% mniejszą zapadalnością na jakiekolwiek choroby naczyniowe. Liczba ta spada do 7 procent wśród ludzi między 51 a 60 rokiem życia i zaledwie do 4 procent dla osób starszych.
Warto zauważyć, że badania dotyczą par w małżeństwie, a nie par w związkach nieformalnych lub otwartych. Czyżby formalne poczucie przynależności do drugiej osoby, nawet jeśli niekoniecznie poparte wielkim romantyzmem, dawało nam poczucie stabilizacji wydłużające życie?
___
[1] Brian Chin, Michael L.M. Murphy, Denise Janicki-Deverts, Sheldon Cohen. Marital status as a predictor of diurnal salivary cortisol levels and slopes in a community sample of healthy adults. Psychoneuroendocrinology, 2017; 78: 68 DOI: 10.1016/j.psyneuen.2017.01.016
[2] American College of Cardiology. “Marriage linked to lower heart risks in study of more than 3.5 million adults.” ScienceDaily. ScienceDaily, 28 March 2014. <www.sciencedaily.com/releases/2014/03/140328085538.htm>.
Małżeństwo jest cudowne pod każdym względem, pozwala nam na życie bez stresu ponieważ jesteśmy bardziej “pewni jutra”. Nie myślimy o samotności, czujemy się szczęśliwi bo zawsze ktoś na nas w domu czeka. Małżeństwo to też troska i odpowiedzialność za drugiego człowieka. Oczywiście w związkach partnerskich też to występuję ale nie mamy już takiej swobody życia we dwoje. np. chociażby w rozmowie z lekarzem czy podejmowaniem innych ważnych decyzji. Odpowiadając na Twoje pytanie “Czyżby formalne poczucie przynależności do drugiej osoby, nawet jeśli niekoniecznie poparte wielkim romantyzmem, dawało nam poczucie stabilizacji wydłużające życie?” Zdecydowanie tak!