inwigilacja

Europejski portfel tożsamości cyfrowej – czy jest się czego bać?

()

“Nadchodzi […] pełna kontrola i inwigilacja Twojego życia”. I to już od 2026, kiedy “każdy Obywatel Unii Europejskiej otrzyma osobisty cyfrowy portfel [w którym] będzie zapisywany nasz ślad węglowy” – dramatycznie ostrzegał w sierpniu 2024 r. Paweł Usiądek z Konfederacji na swoim TikToku

“Fałsz” – kontruje Demagog. “Cyfrowy portfel będzie działać na zasadzie dobrowolności”, bo tak zapisano w rozporządzeniu, a ślad węglowy nie będzie monitorowany, bo “na żadnym etapie prac nad projektem nie pojawiły się informacje o monitorowaniu śladu węglowego”.

Ta wymiana świetnie ilustruje dwa skrajne błędy myślenia, które nazwę inflacją spiskową i redukcjonizmem dowodowym. Usiądek – rozdmuchując fakty i siejąc panikę – ośmiesza realny problem w oczach centrowego odbiorcy. Z kolei Demagog, mimo rzeczowej precyzji, wykazuje naiwność: zakłada, że jeśli coś nie zostało zapisane w projekcie, to nie istnieje jako zagrożenie. W efekcie oba podejścia mijają się z rzeczywistością – jedno ją przerysowuje, drugie spłaszcza.

Myślenie krytyczne wymaga zniuansowanego spojrzenia: umiejętności dostrzegania zagrożeń bez popadania w paranoję – i jednocześnie – świadomości, że brak dowodu to nie zawsze dowód na brak.

Nie, indywidualne limity śladu węglowego to nie żart

16 sierpnia 2021 w magazynie Nature Sustainability pojawił się artykuł zatytułowany “Nowe spojrzenie na osobiste limity CO2”, o którym pisałem w Pełzających utopiach. Autorzy – badacze prestiżowych uniwersytetów – przekonują, że “ostatnie postępy w rozwoju sztucznej inteligencji na rzecz zrównoważonego rozwoju, wraz z koniecznością niskoemisyjnej odbudowy [świata] po kryzysie COVID-19, otwierają nowe możliwości dla [wdrożenia] indywidualnych uprawnień do emisji CO2”. A dalej, że rozwiązanie mogłoby opierać się na doświadczeniach związanych z aplikacjami do śledzenia kontaktów, znanymi z czasów COVID-19.

Z tekstu wynika, że uprawnieniami – a właściwie limitami – przypiętymi do krajowych celów emisyjnych (progresywna redukcja do zera), mieliby zostać objęci wszyscy dorośli. Obejmowałyby one podróże, ogrzewanie, a także żywność i usługi. W przypadku wyczerpania przydziału, możliwy byłby zakup dodatkowych uprawnień od osób posiadających “nadmiar”. Logicznym wnioskiem jest, że w przypadku braku środków na dodatkowe uprawnienia, np. w trakcie srogiej zimy, trzeba będzie pocieszyć się ciepłymi rękawicami.

Ta propozycja nie jest tylko i wyłącznie odizolowaną akademicką gadaniną. Po pierwsze buduje ona na podobnej koncepcji z lat 90 i czerpie z bogatej literatury na ten temat. Po drugie, publikacja w czasopismach z rodziny Nature jest bardzo trudna i wymagająca. To jedno z najbardziej prestiżowych tytułów naukowych na świecie, z niebywale wysokimi standardami redakcyjnymi i rygorystycznym procesem recenzji. Artykuły tam publikowane cieszą się szeroką aprobatą tzw. mainstreamu i mają istotny wpływ na politykę. 

To jeszcze nie oznacza, że Unia Europejska planuje wprowadzić monitorowanie CO2 w ramach portfela cyfrowego. Jednak cała sztuka polega na umiejętności oddzielania intencji od możliwości. Alfred Nobel wynalazł dynamit, aby ułatwić pracę inżynierom i górnikom, tymczasem wynalazek stał się narzędziem w wojnach i konfliktach. Czy unijne technologie nie czekają tylko na pretekst, by siłą oportunizmu zamknąć nas w cyfrowym więzieniu?

Nad czym właściwie pracuje Unia Europejska?

Unia Europejska pracuje nad szeregiem projektów, które oprócz realnych i deklarowanych korzyści, niosą ze sobą również potencjalne – mniej lub bardziej realne – ryzyka związane z poszerzeniem i pogłębieniem nadzoru cyfrowego nad społeczeństwem.

Są to m.in.:

  • Cyfrowy portfel tożsamości – umożliwia przechowywanie dowodu osobistego, prawa jazdy, dokumentów podatkowych czy legitymacji w jednej aplikacji (w Polsce pod nazwą mObywatel).
  • Weryfikacja wieku i tożsamości nieletnich – realizowana poprzez aplikację ograniczającą dostęp do wybranych usług cyfrowych (np. mediów społecznościowych, platform streamingowych, pornografii czy hazardu) bez poświadczenia dorosłości; docelowo ma być jedną z funkcjonalności cyfrowego portfela.
  • Centralizacja danych medycznych – zapewnia obywatelom dostęp do ich dokumentacji zdrowotnej w całej Unii oraz umożliwia wykorzystanie tych danych w badaniach naukowych (!) i analizach publicznych; w Polsce wdrażana w ramach MIKP / pacjent.gov.pl.
  • Cyfrowe certyfikaty zdrowotne WHO – na wzór paszportów covidowych, mają warunkować możliwość podróżowania w sytuacjach zagrożenia epidemiologicznego; prace koordynuje WHO.
  • Ograniczenia w obrocie gotówką – obejmują rosnące limity transakcji gotówkowych i promowanie płatności elektronicznych jako element walki z „szarą strefą”.
  • Cyfrowe euro – projektowany jako narzędzie do uszczelnienia systemu śledzenia transakcji.
  • Ograniczenia szyfrowania end-to-end – zakładają zobowiązanie firm technologicznych do umożliwienia organom państwowym dostępu do zaszyfrowanych komunikatorów (np. WhatsApp, Signal) w celu filtrowania treści (np. zdjęć, filmów, wiadomości) i wykrywania materiałów nielegalnych, np. pornografii dziecięcej; obecnie trwają dyskusje, gdyż temat budzi duże kontrowersje.
  • Kamery w kabinach aut – od lipca 2024 roku wszystkie nowe samochody w UE muszą być wyposażone w systemy monitorujące uwagę kierowcy, zgodnie z rozporządzeniem 2019/2144 o bezpieczeństwie pojazdów.

Każda z tych inicjatyw niesie ze sobą pewne – mniej lub bardziej istotne – korzyści dla społeczeństwa – najczęściej w postaci wygody, oszczędności czasu i bezpieczeństwa. Sam z wielkim entuzjazmem przyjąłem wdrożenie mObywatela umożliwiającego załatwienie spraw urzędowych przez Internet, bez konieczności stania w wijących się jak tasiemiec kolejkach. Czy jednak chciałbym, aby mObywatel stał się obowiązkowy, a co gorsza, wchłaniał coraz więcej funkcji z powyższej listy?

Kategorycznie nie. Największe zagrożenie nie tkwi bowiem w technologii samej w sobie, lecz w tym, jak może zostać wykorzystana. Jeśli cyfrowy portfel stanie się częścią większej infrastruktury nadzoru – łączącej dane medyczne, finansowe i społeczne – to wygoda i efektywność mogą błyskawicznie przekształcić się w zależność. A wtedy jedno kliknięcie „zablokuj dostęp” może zniszczyć życie całej grupie obywateli o nieprawomyślnych poglądach. To nie są wyłącznie potencjalne ryzyka. Na liberalnym zachodzie już to testowano.

Okoliczności nie czynią złoczyńcy. Ale mogą.

W latach 2020–2022 w wielu krajach wprowadzono tzw. paszporty covidowe w obawie przed rozprzestrzenianiem się SARS-CoV-2. Paszporty opierały się na założeniu, że zaszczepieni nie zarażają. Mimo że szybko okazało się to nieprawdą, narzędzia segregacji nie wycofano, lecz stosowano dalej. Skala i surowość tych restrykcji różniły się w zależności od państwa. W Australii czy Austrii dochodziło do sytuacji, które bez przesady można określić mianem autorytarnych.

Jednak najbardziej jaskrawego nadużycia władzy w czasie pandemii dopuszczono się moim zdaniem w Kanadzie. W odpowiedzi na protesty przeciwko obostrzeniom pandemicznym, w tym obowiązkowym szczepieniom dla kierowców ciężarówek, premier Kanady Justin Trudeau wprowadził stan wyjątkowy umożliwiając zamrożenie kont bankowych protestujących bez nakazu sądowego, pozbawiając ich środków do życia. I zrobił to premier jednego z najbardziej liberalnych państw na świecie!

W tamtym czasie „technologie nadzoru” dopiero raczkowały, a szczelność systemu była niewystarczająca, dlatego restrykcje covidowe wprowadzano dość chaotycznie. Teraz wyobraź sobie podobną sytuację – ale z już gotową, scentralizowaną infrastrukturą, która umożliwia pełne śledzenie aktywności: gdzie chodzisz, z kim się spotykasz, co kupujesz, co jesz, jakie masz wyniki badań, jakie masz poglądy, i tak dalej. Wtedy wystarczy pretekst: kolejna pandemia, wojna domowa na tle rasowym, albo… lockdown klimatyczny. Tak, dobrze czytasz – lockdown klimatyczny.

Prof. Mariana Mazzucato z University College London – 9 najlepszego uniwersytetu na świecie – na łamach platformy “Social Europe” ostrzega, że w niedalekiej przyszłości świat może ponownie sięgnąć po lockdowny, aby ratować “przyszłość cywilizacji” przed katastrofą klimatyczną. Według autorki rządy mogłyby na przykład ograniczyć “korzystanie z prywatnych pojazdów, zakazać spożycia czerwonego mięsa (!) i narzucić drastyczne środki oszczędzania energii”. Realizacja takiego scenariusza byłaby niewątpliwie prostsza przy programowalnym euro blokującym zakup mięsa i paliwa oraz autonomicznych taksówkach z limitem zasięgu. A gdyby przyszło Ci do głowy protestować lub obchodzić obostrzenia – scenariusz kanadyjski masz “jak w banku”.

Czy to wystarczy, by spełniła się wizja Davida Milibanda, niegdyś ministra środowiska Wielkiej Brytanii, który wyobrażał sobie państwo, gdzie „ślad węglowy staje się walutą”, a karta kredytowa zapisuje nie tylko saldo w funtach, lecz także zużycie dwutlenku węgla? Tego nie wiem, ale warto pamiętać, że hipotetyczne scenariusze są hipotetyczne aż ktoś je wdroży.

Naiwność nie jest cnotą

Jednym z fundamentów myślenia krytycznego jest unikanie redukcjonizmu i zaakceptowanie, że złożoność świata przekracza nasze zdolności do szybkiego i łatwego zrozumienia otaczających nas zjawisk. W tym świetle głupotą jest zarówno niczym nieskrępowane myślenie spiskowe upatrujące we wszystkim precyzyjnie zorganizowanej machinacji, jak i dziecinna naiwność przejawiająca się odrzucaniem wszelkich możliwości zła, jakby władza nie korumpowała, a politycy, nawet z najpiękniej wypolerowanymi laczkami, nie byli zdolni do przemocy wobec swoich wyborców.

Rozwiązaniem nie jest jednak duszenie postępu technologicznego – to jak próba zawrócenia wodospadu. Wyjściem z sytuacji nie jest też opuszczenie Unii Europejskiej, co można by wywnioskować z aktywności Pawła Usiądka – ani Rosja ani Chińska Republika Ludowa nie oferują lepszych alternatyw. Problem, przed którym stoimy, to w jaki sposób wdrażać nowe technologie, aby zagwarantować, że nie staną się narzędziami ogłupienia lub totalnej kontroli społeczeństwa. Bo że taki potencjał mają, nie należy mieć wątpliwości.

Trzy bezpieczniki, których musimy żądać od ustawodawców:

  1. decentralizacja usług i technologii, 
  2. nadzór obywatelski i open source
  3. dobrowolność i ochrona prywatności. 

Można też się pocieszyć, że zbudowanie szczelnego, globalnego systemu inwigilacji to zadanie tak nieprawdopodobnie trudne, że nie udało się to (jeszcze) nawet Chińskiej Republice Ludowej – pionierowi w tej dziedzinie, dysponującemu zarówno technologią, jak i brakiem oporów etycznych.

Chociaż może lepiej nie.

Czy ten tekst był dla Ciebie wartościowy?

Średnia ocena / 5. Vote count:

Brak ocen. Bądź pierwszy!

Adam J. Wichura

Add comment

Your Header Sidebar area is currently empty. Hurry up and add some widgets.