Wszystkie cytaty zaczerpnięte zostały z książki Ciemność widoma. Esej o depresji Williama Styrona, będącej doskonałym subiektywnym świadectwem pisarza z jego zmagań z depresją.
Depresja (…) słowo to, niczym ślimak wśliznęło się niepostrzeżenie do naszego języka i już od ponad siedemdziesięciu pięciu lat udaje niewiniątko, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów świadczących o jego złowrogiej naturze, a także nie dopuszczając – za sprawą swej nijakości – do powszechnej świadomości, jak straszliwe spustoszenia może poczynić ta choroba, kiedy stracimy nad nią kontrolę.
Z początku nie wzbudzało to moich podejrzeń, ponieważ zmiana były ledwo dostrzegalna, jednak zauważyłem, że moje otoczenie czasem przybierało inny odcień: mrok zmierzchu wydawał się bardziej posępny, poranki straciły na lekkości, spacery po lesie były mniej żywiołowe a zdarzało się w godzinach pracy późnym popołudniem, że nieokreślony strach i panika nachodziły mnie…
Większość osób znajdujących się w szponach depresji w jej najokropniejszej postaci z takich czy innych powodów pogrąża się w irracjonalnej beznadziei i bezradnej rozpaczy, rozdzierana wewnętrznie potwornym lękiem przed wyolbrzymionymi cierpieniami, które w większości nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Aura depresji nie podlega żadnym modulacjom, dominuje w niej mrok, światło traci swój blask.
…rozpacz, będąca skutkiem złośliwych sztuczek, jakie coraz bardziej udręczona psyche robi choremu mózgowi, zaczyna przypominać diabolicznie mękę uwięzienia w jakimś potwornie przegrzanym ciasnym pomieszczeniu.
A ponieważ do wnętrza tego kotła nie dociera najlżejszy nawet powiew powietrza i ponieważ z tego dusznego więzienia, w którym nie daje się oddychać, nie ma żadnej możliwości ucieczki, jest jak najbardziej naturalne, że w pewnej chwili udręczona ofiara zaczyna obsesyjnie myśleć o samounicestwieniu.
Szaleństwo depresji jest, ogólnie mówiąc, przeciwieństwem agresji. Owszem, jest ono rodzajem burzy, lecz jest to burza, która pogrąża umysł w nieprzeniknionym mroku. U osoby dotkniętej depresją bardzo szybko pojawia się zauważalne spowolnienie reakcji na bodźce, które z czasem prowadzi do niemal całkowitego bezwładu, kiedy to poziom energii psychicznej spada prawie do zera. W końcu choroba ogarnia całe ciało ofiary, która czuje się totalnie wycieńczona i pozbawiona wszelkich sił witalnych.
(…) mój mózg, teraz już bez reszty podlegał władzy szalejących bezkarnie hormonów, był nie tyle organem służącym do myślenia, ile instrumentem rejestrującym, minuta po minucie, zmieniający się nieustannie poziom swojego cierpienia.
Fizycznie nie byłem w domu sam. Jak zawsze towarzyszyła mi Rose, która z iście anielską cierpliwością wysłuchiwała moich skarg i utyskiwań. A mimo to odczuwałem bezbrzeżną bolesną samotność.
Moje cierpienie doszło do takiego natężenia, że wydawało się zupełnie nieprawdopodobne, żeby sama tylko rozmowa z innym śmiertelnikiem, choćby nawet najwybitniejszym specjalistą, ekspertem w dziedzinie zaburzeń afektywnych (nastroju), mogła w jakikolwiek sposób mi ulżyć.
Do klasycznych symptomów depresji należy utrata wiary w siebie oraz obniżona samoocena – tak więc straciłem niemal zupełnie poczucie własnego ja, a wraz z nim wszelką wiarę we własne siły. Taki stan może szybko przerodzić się w poczucie całkowitej zależności od innych, a to w dziecięcy lęk. Człowieka ogarnia paniczny strach przed utratą rzeczy i ludzi, zwłaszcza bliskich i drogich. Pojawia się gwałtowny lęk przed opuszczeniem i samotnością. Kiedy choćby przez chwilę zdarzało mi się być w domu samemu, natychmiast ogarniało mnie obezwładniające przerażenie i trwoga.
[…] wołanie z bezpiecznego brzegu: “głowa do góry!” do kogoś, kto właśnie tonie, zakrawa nieomal na kpinę.
Powiedzenie, że czyjeś zaburzenia nastroju przekształciły się w burzę – straszliwą nawałnicę przetaczającą się przez jego mózg, co rzeczywiście jest najbardziej trafnym opisem tego, co dzieje się w głowie człowieka cierpiącego na kliniczną formę depresji – być może sprawi, że nawet zupełny laik okażę współczucie, a nie standardową reakcję, którą wywołuje ,,depresja”: ,,Też mi coś”, ,,Przejdzie ci”, czy też ,,Nie przejmuj się, wszyscy miewamy gorsze dni”.
Dopóki natura owego cierpienia nie zostanie rozpoznana i nie stanie się powszechnie zrozumiała, nadal wielu samobójstwom nie będzie można zapobiec. Dzięki temu, że czas ma cudowną właściwość leczenia ran – a także w wielu przypadkach dzięki interwencji medycznej lub hospitalizacji – większości osób cierpiących na depresję udaje się przeżyć, co można uznać za jedyne błogosławieństwo tej choroby. Jednakże tragicznego legionu tych, których ból nie do wytrzymania zmusza do odebrania sobie życia, nie powinno się potępiać bardziej niż tych, którzy umierają na raka.
Add comment