Dlaczego myślenie krytyczne jest… krytyczne?
Ponieważ to, jak myślimy, bezpośrednio przekłada się na jakość naszego życia, ale też społeczności, w której żyjemy.
Każdy chce dobrze żyć, ale już nie każdy rozumie, że dobre życie nie jest tylko i wyłącznie wynikiem sukcesu materialnego[1][2] (chociaż ten bywa przyjemny i pomocny), tylko uporządkowanych myśli.
Przykład?
Cały szereg sławnych i majętnych osób, które popadły w nałogi, utraciły majątki, zdrowie lub co gorsza życie[3].
Najogólniej mówiąc, to sztuka analizy i oceny myślenia ukierunkowana na ciągłą poprawę jego jakości.
Co to oznacza w praktyce?
Weźmy na warsztat następujące zdanie: Jabłka są zdrowe.
Częstą odpowiedzią na owe twierdzenie będzie konstatacja, że owszem, jabłka są zdrowe i wniosek, że należy jeść jabłka.
Ponieważ jednak chcemy rozwijać myślenie krytyczne, to zamiast domyślnie zawierzać mądrości ludowej, że jabłka są zdrowe, decydujemy się zadać pytanie: Czy jabłka są zdrowe?
Jako że żyjemy w epoce cyfrowej, przypuszczalnie pierwszą rzeczą, jaką zrobimy, to wpisanie powyższego pytania w wyszukiwarce internetowej.
W trakcie pisania tego artykułu (19.10.2020) prawie 100% wyników na 1 stronie popularnej wyszukiwarki wyrzuca wynik zapewniający, że: jabłka są zdrowe i należy je regularnie spożywać. Większość z nas w tym miejscu zakończy poszukiwania i sięgnie po jabłko.
Czego nie wzięliśmy pod uwagę na tym etapie?
Na przykład sposób, w jaki zadaliśmy pytanie, może prowadzić do tzw. efektu potwierdzenia (więcej na ten temat pod linkiem), który polega na tym, że nieświadomie szukamy informacji potwierdzających określony punkt widzenia. W tym wypadku, że jabłka są zdrowe.
W pierwszej kolejności warto sprawdzić, co źródła mówią na temat szkodliwości jabłek, bo że “są zdrowe”, to już wiemy. Innymi słowy – zadajemy odwrotne pytanie:
Czy jabłka szkodzą?
Wyniki z 19.09.2020 sugerują, że mogą. W jakich okolicznościach?
Na poziomie ogólnym wiemy już, że twierdzenie “jabłka są zdrowe” nie jest wcale takie oczywiste. Teraz warto sobie zadać pytanie, czego jeszcze nie wiemy lub czego nie ma w źródłach? Zadaliśmy przecież dopiero dwa bardzo ogólne pytania.
Czy jeśli zadamy pytania bardziej szczegółowe, dostaniemy bardziej szczegółowe odpowiedzi?
Spróbujmy pogłębić wiedzę na temat pierwszego problemu z brzegu: bólu brzucha po zjedzeniu jabłka.
Wpisujemy w wyszukiwarkę: ból brzucha po jabłku.
Sprawdzamy pierwszy wynik z brzegu i dowiadujemy się, że bóle brzucha po zjedzeniu jabłka mogą być spowodowane nietolerancją fruktozy, cukru, który występuje w owocach.
Idźmy za ciosem.
Wpisujemy nietolerancja fruktozy.
Rezultat? Pierwszy wynik z brzegu mówi, że na “zespół złego wchłaniania fruktozy” cierpi nawet 30% osób, a do objawów choroby należą m.in. nudności i wymioty, bóle brzucha, wzdęcia i oddawanie nadmiernej ilości gazów. W innym źródle z tej samej strony wyników dowiadujemy się dodatkowo, że zespół złego wchłaniania fruktozy może powodować złe samopoczucie lub zmęczenie, a samo schorzenie jest często niezdiagnozowane.
Innymi słowy – 3 na 10 osób może spożywać jabłka w imię zasady, że “jabłka są zdrowe” i z tego powodu cierpieć na szereg przypadłości, które na dłuższą metę mogą prowadzić do całego wachlarza cięższych chorób.
Temat, jak widać, nieco się skomplikował, bo kto by pomyślał, że od regularnego spożywania “zdrowych” jabłek można dostać depresji? Niestety, już na samym początku popełniliśmy błąd, ponieważ nie zdefiniowaliśmy, co to znaczy, że coś jest “zdrowe”. Zamiast tego nieświadomie poczyniliśmy pewne nieuzasadnione założenia na ten temat.
Niestety, statystycznie dla większości z nas przybliżona odpowiedź będzie taka: zdrowe jest to, co nie powoduje chorób lub zdrowie jest wtedy, gdy czujemy się dobrze.
Obie odpowiedzi są problematyczne, ponieważ w pierwszym przypadku nawet najzdrowsza rzecz może powodować problemy, jeśli korzysta się z niej w nieodpowiedni sposób, a w drugim – dobre samopoczucie rzadko jest skuteczną miarą faktycznego zdrowia, ot choćby w przypadku rzeczonej nietolerancji fruktozy lub raka, który może rozwijać się latami zanim zostanie zdiagnozowany[5]. A jeśli jesteśmy ekstrawertykami z niską neurotycznością, to jest szansa, że będziemy mieć dobre samopoczucie również na łożu śmierci[6] (co oczywiście nie jest niczym zdrożnym).
Zapytawszy wyszukiwarkę, co to znaczy zdrowie, przeważnie otrzymujemy definicję od WHO z 1948 r.[7]:
“Zdrowie to stan pełnego dobrobytu fizycznego, psychicznego i społecznego, a nie tylko całkowity brak choroby czy niepełnosprawności”.
Pierwsza myśl? Konia z rzędem temu, kto znajdzie choćby jedną osobę będąca w stanie “pełnego dobrobytu fizycznego, psychicznego i społecznego”.
Niezaspokojony powyższym odkryciem zerknąłem jeszcze do angielskiego internetu.
Do definicji z 1948 r. W 2009 r. odniósł się The Lancet, prestiżowe naukowe czasopismo medyczne wyjaśniając, że zdrowie to nie jest “stan pełnego dobrobytu…” (bo ten jest niemożliwy), ani “nieobecność chorób…”, tylko “zdolność adaptacyjna organizmu” do środowiska, stanów, okoliczności (np. chorób i ułomności)[9].
Czy biorąc pod uwagę wszystkie przytoczone informacje można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że “jabłka są zdrowe”?
Czy nie będzie rozsądniej uznać, że: jabłka mogą być korzystne dla zdrowia, ale tylko w konkretnych sytuacjach i po spełnieniu odpowiednich warunków, które mogą różnić się w zależności od predyspozycji poszczególnych osób i czynników środowiskowych. Dla pewności należy na bieżąco obserwować reakcje swojego organizmu na spożycie jabłek, szczególnie w kontekście pory, łączenia z innymi produktami oraz długofalowego wpływu na ogólne zdrowie spożywającego.
A w skrócie, bo oczywiste jest, że nikt na co dzień nie formułuje tak długich wniosków, odpowiedzią na pytanie: “czy jabłka są zdrowe?”, będzie: “to zależy”.
Zauważcie, że dotychczas nie poruszyliśmy nawet kwestii jakości źródeł, z których zaczerpnęliśmy informacje.
Po krótkiej analizie można zauważyć, że część stron nie cytuje żadnych źródeł, niektóre polegają na opinii autorytetu, a inne dobierają źródła do tezy (efekt potwierdzenia). Po głębszej analizie można też zauważyć, że przynajmniej jedno źródło zacytowało badanie, którego wnioski były sprzeczne z tymi zawartymi w tekście.
Komu ufać? W co wierzyć?
I tu dochodzimy do sedna tematu. Bardzo trudno jest wiedzieć coś na 100%, a mimo to mamy ogromną potrzebę, aby zawsze mieć rację. Myślenie krytyczne rozpoczyna się w momencie, gdy uświadamiamy sobie, że pełne poznanie jest niesłychanie trudne i do każdego twierdzenia, wniosku, rozumowania, stereotypu, mitu, informacji… generalnie do wszystkiego trzeba podchodzić z odrobiną zdrowego sceptycyzmu.
Osoba praktykująca myślenie krytyczne potrafi (mniej lub bardziej) między innymi:
Myślę, że to całkiem dużo.
A jak myślenie krytyczne może wyglądać w praktyce życia codziennego?
Każdy problem, bez względu na to, jak prosty się nam wydaje, prawdopodobnie ma drugie, trzecie i n-te dno. I o ile roztrząsanie w nieskończoność każdego koszyka z jabłkami nie ma po prostu sensu, bo życia by nam nie starczyło, to świadomość, że niemal w każdej możliwej sprawie możemy być w błędzie, już tak.
Dlaczego? Ponieważ o ile w większości powtarzalnych sytuacji poleganie na heurystykach (skrótach myślowych), stereotypach czy mitach jest po prostu wydajniejsze i nierzadko konieczne, to niestety często może powodować fatalne skutki.
Wbrew pozorom myślenie krytyczne jest niesłychanie praktyczną umiejętnością.
Na przykładzie owych nieszczęsnych jabłek, praktycznym skutkiem zawierzania heurystyce “x jest zdrowe” mogą być problemy żołądkowe i przemęczenie, których przez lata nie skojarzymy ze spożyciem “zdrowych owoców”. No bo przecież wszyscy (kolejna heurystyka) twierdzą, że są zdrowe, tak? Nie. Często dopiero ciężkie choroby niejako zmuszają nas do nieco bardziej krytycznego podejścia do tego, co wydawało nam się oczywiste.
Bezkrytyczne poleganie na heurystykach powoduje, że padamy ofiarą manipulacji medialnych, zawierzamy kłamliwym nagłówkom wykorzystywanym przez nieuczciwych dziennikarzy do realizowania propagandy, z żarliwością oddajemy się plemiennym wojnom psując tym samym przestrzeń dialogu społecznego, a w międzyczasie dajemy sobie wcisnąć byle co przez zawodowych sprzedawców obiecujących gruszki na wierzbie.
Z kolei polegając bezkrytycznie na stereotypach możemy wyrządzić krzywdę drugiej osobie ze względu na jej płeć czy kolor skóry. Ale i odwrotnie, bo bezkrytyczna walka ze stereotypami może doprowadzić do tego, że padniemy ofiarą stereotypowo agresywnej (w nocy na ulicy), socjopatycznej (w pracy), psychopatycznej (w związku). W każdym przypadku krzywda, którą wyrządzamy innym poprzez własną ignorancję, może kiedyś dotknąć nas.
Ale rozważmy też inny przykład z tzw. prozy życia
Czy decydując się na ślub powinniśmy polegać na emocjonalnym impulsie? Bardzo często tak właśnie robimy, a po jakimś czasie z przykrością konstatujemy, że “przed ślubem był inny, czuły, interesował się mną, kwiaty przynosił”.
“A teraz jakiś taki wycofany. Czyżby miał inną?”.
W delirium zakochania rzadko zauważamy, że idealizujemy partnera/partnerkę, przymykamy oczy na wszelkie wady i czujemy, że właściwie nie ma takiej rzeczy, która mogłaby stanąć na drodze PRAWDZIWEJ miłości. A po ślubie emocje opadają i nagle okazuje się, że partner(ka) za dużo mówi, nie opuszcza deski w klozecie, czepia się o byle co i na dodatek ma pryszcza na czole.
Zaczyna się frustracja i finalnie całe przedsięwzięcie kończy się rozwodem lub konfliktem aż po grób.
Czy jest możliwe, że na samym początku zadaliśmy złe pytanie, dlatego uzyskaliśmy złą odpowiedź, która popchnęła nas do podjęcia złej decyzji?
Może zamiast kierować się tylko i wyłącznie bieżącym uczuciem (które w końcu oklapnie) należało włączyć myślenie krytyczne i zapytać:
A może nie interesuje mnie związek na całe życie? Jeśli tak, to po co brać ślub? A co na ten temat sądzi partner(ka)?
Oczywiście prawie nigdy nie ma pewności, że jakakolwiek decyzja będzie dobra (chociaż nasz mózg już zadba o odpowiednie racjonalizacje), ale mimo wszystko zadając dobre pytania, można zmniejszyć ryzyko uwikłania się w coś nieciekawego.
Nie ulega wątpliwości, że każdy z nas myśli. Jednak najczęściej nasze myśli są zniekształcone przez skrzywienia poznawcze, emocje, uprzedzenia czy zwyczajne niedoinformowanie. W praktyce myślenie krytyczne wymaga ciągłej samokontroli i samokrytyki, a znając najpowszechniejsze “grzechy” wadliwego myślenia, łatwiej będzie nam ocenić, które dziedziny wymagają pracy.
Kilka pytań pomocniczych ułatwiających wstępną ocenę stanu swojej “aparatury”:
Podobnych pytań jest oczywiście dużo więcej i każde z nich można rozbić na bardziej szczegółowe. Więcej o ocenianiu jakości myślenia przeczytasz pod tym łączem.
Ludzie próbujący praktykować myślenie krytyczne starają się oceniać informacje, argumenty, rozumowanie, itd., przez pryzmat standardów intelektualnych[10].
W jaki sposób? Zadając pytania pomocnicze.
Czy rozumowanie (moje lub rozmówcy) jest:
Podobnych pytań rozwijających myślenie krytyczne można rzecz jasna zadać więcej. Domyślnie raczej nie oceniamy informacji przez pryzmat jednakowych standardów intelektualnych, dlatego aby weszło nam to niejako w krew, trzeba świadomie i z możliwie największą konsekwencją poddawać informacje, argumentacje, problemy, z którymi mamy do czynienia, powyższym kryteriom. Dopiero z czasem zaczynamy robić to automatycznie i kiedy już do tego dojdziemy, zauważymy, że rozumowanie nie spełniające owych standardów wzbudza w nas podejrzliwość.
W praktyce wyglądać to może tak, że po pewnym czasie przestaniesz zwracać uwagę na krzykliwe, zmanipulowane nagłówki, będziesz bardziej krytyczny/a wobec opinii, a komunikaty ideologiczne będą odbijać się od Ciebie jak Fiat Tipo od przęsła estakady kolejowej.
Poniższe ćwiczenia na myślenie krytyczne są na tyle proste, że każdy może je wykonywać w ciągu dnia. Wymagają tylko odrobiny uważności.
Jeśli dotrwałeś/aś do samego końca i myślisz, że myślenie krytyczne może Ci się do czegoś w życiu przydać, to polecam inne artykuły z tej serii:
PS. Uwielbiam jabłka.
Ostatnia aktualizacja: 27 września 2020 r.
Drogi Wyborco, Drogi Rodaku, W przededniu wyborów chciałbym poprosić Cię o coś więcej niż tylko…
Dziś, w obliczu kolejnych wyborów prezydenckich w Polsce, nie sposób uciec od refleksji nad tym,…
Richard Feynman, laureat Nagrody Nobla, błyskotliwy fizyk i jeden z najbarwniejszych popularyzatorów nauki XX wieku,…
W dobie, gdy każdy może być internetowym ekspertem, a publiczny dyskurs przypomina raczej Fame MMA…
Ministerstwo Zdrowia planuje ścigać „dezinformację medyczną” i penalizować „pseudomedycynę”. Dla jednych to triumf nad szarlatanerią,…
Zapytałem sztuczną inteligencję, co by zrobiła, gdyby była diabłem i chciała zniszczyć umysły młodych pokoleń.…
View Comments
Obiektywizm to utopia. Rzeczywistość jest zawsze subiektywno-obiektywna. Nie przeskoczymy tego uwarunkowania, ale można próbować minimalizować błędy poznawcze.
Oczywiście, że pełny obiektywizm nie jest możliwy, dlatego należy dążyć do jego maksymalizacji.
Zgadzam się z Danutą