Co to znaczy, że związek jest “toksyczny”?
Toksyczny związek to związek między dwoma osobami, w którym negatywne zdarzenia przeważają nad pozytywnymi. Ten sam problem może dotyczyć wszystkich relacji międzyludzkich – rodzinnych, zawodowych, itd.
Skąd wiadomo, że negatywne zdarzenia przeważają nad pozytywnymi? Najogólniej mówiąc stąd, że przynajmniej jedna osoba w relacji jest przez większość czasu niezadowolona. Albo, jak wyczytalibyśmy u Dostojewskiego: nieukontentowana.
Jednak niezadowolenie nie musi być w oczywisty sposób widoczne. Tak samo toksyczność związku wcale nie musi być oczywista, a szczególnie dla osób z zewnątrz.
Skąpane w brokacie okładkowo-instagramowe związki, które kończą się pudelkowym skandalem, do rzadkości przecież nie należą. Albo gwałtowne oświecenia w sąsiedztwie: “Takie dobre małżeństwo było, chodzili za rękę, kłaniali się nisko”.
A potem o jednym z dwojga w prasie piszą z inicjałem zamiast nazwiska.
Wpierw należy sięgnąć w głąb swych emocji. Jeśli – jak już wspomniane zostało wyżej – czujesz, że Twoja “miłosna przygoda” to w przeważającej mierze udręka, to masz podstawę aby sądzić, że coś jest nie tak i należałoby odkryć, co to takiego.
(Fakt, że czytasz ten tekst, może świadczyć o tym, że krynicą szczęścia nie jesteś. Chyba że czytasz, bo “kolega pytał”).
“Odkrywanie” toksyczności w związku teoretycznie można by zacząć od poznania intencji partnera lub partnerki. Niestety niezwykle ciężko jest określić z całą pewnością, jakie druga osoba ma intencje, ponieważ bywa tak, że sama tego nie wie.
W związku z tym, zamiast próbować czytać w myślach, skupmy się na ocenie zachowania i wynikających z zachowania rezultatów.
Jednak aby cokolwiek ocenić…
Na przykład to, czy jedziemy zbyt szybko może wynikać m.in. z ograniczeń prędkości, gęstości zaludnienia wokół ulicy lub ograniczeń technicznych pojazdu (np. utrata sterowności). Zatem nie możemy powiedzieć, że ogólnie 90 km/h to za szybko, jeśli nie mamy punktu odniesienia w postaci kontekstu lub przepisów. Uparte twierdzenie, że jednak 90 może być objawem tzw. myślenia ideologicznego.
Jakie więc mogą być “przepisy” lub “konteksty”, umożliwiające ocenę, czy w związku źle się dzieje?
Odpowiedź może być zaskakująca. Do “przepisów” możemy zaliczyć prawa człowieka, które – nawet jeśli nie podejrzewałeś/aś – również posiadasz, a jednym z nich jest prawo do dochodzenia tych praw.
Należą do nich m.in. prawa do:
Jest owych praw rzecz jasna dużo więcej i można (a wręcz należy) korzystać z nich do określania granic, po których przekroczeniu możemy spodziewać się ubytku własnego dobrostanu psychicznego.
Oczywiście takie granice będą bardzo subiektywne i nie zawsze muszą mieć sens, ale po to mamy rozumy, aby na bieżąco oceniać, czy czasem nie przeginamy w jedną lub drugą stronę. Finalnie, jeśli dobrowolnie rezygnujemy z pewnych praw lub granic dla indywidualnie rozumianego “większego dobra”, to jest to nasz wybór.
Gorzej, jeśli nie jest.
I to jest Twoje pierwsze kryterium.
Czy związek oparty jest na wspólnych wartościach lub regułach, które zostały wzajemnie zakomunikowane przed wskoczeniem na lokomotywę “szalonej miłości”? Czy z góry założyłeś/aś, że to oczywiste, bo infantylnie sobie ukonstelowałeś/aś w głowie, że “miłość nie zna granic” i “przetrwa każdy sztorm”?
Tzw. “argument z miłości”, czyli “gdyby kochał(a) to by [coś tam]” jest przypuszczalnie największym mitem zatruwającym zdolność zdrowej oceny sytuacji przez skrzywdzonych w związku, bo zamyka jakiekolwiek pole do (auto)refleksji.
Dlaczego?
Ponieważ Ty jesteś jedyną osobą we Wszechświecie, która rozumie miłość w ten sam sposób, co Ty.
Zatem jeśli nie wiesz, na jakich wartościach oparty jest Twój związek, to lepiej się dowiedz i upewnij się, że partner(ka) też o tym wie. A jeśli wie, to czy owy konsensus akceptuje.
Jest jeszcze trzecie kryterium, chyba najważniejsze:
Realia są takie, że nawet jeśli jakimś cudem udało Wam się stworzyć związek oparty na znajomości i poszanowaniu własnych granic oraz wspólnych wartości, to z pewnością nie ma takiej siły we Wszechświecie, abyście wobec nieokreślonej natury rzeczy zdołali przewidzieć wszystkie psikusy, jakie szykuje Wam los.
Na przykład żyjecie sobie pięknie i powabnie w dużym ośrodku miejskim, aż tu nagle rząd robi lockdown, aby uratować Was przed hipotetycznym wirusem i zmusza Was do siedzenia przez 2 miesiące w małym pokoiku 18 m2 z zakazem spaceru po lasach.
Sytuacja absolutnie bez precedensu, bo przez 2 miesiące włażenia sobie na głowę można sfiksować. Czy wobec nieprzewidzianego zwrotu akcji będziecie w stanie ustalić jakiś wspólny i znośny plan działania nierzadko wymagający wyjścia poza Wasze strefy komfortu?
Oto jest pytanie.
Związek może być toksyczny z trzech powodów:
(Co to znaczy “zachowywać się toksycznie”, próbuję wyjaśnić, o tu: [przejdź do artykułu]).
Zapewne do tego momentu byłeś/aś przekonany/a, że ewentualna toksyczność Twojego związku może wynikać w naturalny sposób li tylko i wyłącznie z przewinień partnera lub partnerki.
A co jeśli druga połówka myśli dokładnie to samo o Tobie?
A co jeśli ma rację?
Co gorsza, co jeśli oboje macie?
Na szczęścia przy odrobinie uczciwości można owe zagadki rozwikłać.
W pierwszej kolejności upewnij się, czy nie jesteś osobą roszczeniową. O tym piszę tu: [przejdź do artykułu]. Sprawdź też dla świętego spokoju, czy nie przejawiasz zachowań uznawanych za toksyczne.
Jeśli dodatkowo odpowiesz sobie na poniższe pytania…
…i uczciwie dojdziesz do przekonania, że po Twojej stronie na pewno wszystko jest na błysk, to pozostaje dopełnić analitycznego dzieła poszukując problemów u drugiej połówki.
Aby to uczynić, zapytaj:
Jeśli odpowiedź brzmi 3x “NIET”, to najprawdopodobniej jesteś w relacji toksycznej.
Jest wiele pięknych słowiańskich słów na wyrażenie tego, co należałoby zrobić w następnej kolejności. Na szczególną uwagę zasługują trzy:
Czmychać, pierzchać, pryskać.
W miarę zainteresowania zapraszam Cię do innych tekstów na ten temat, dzięki którym wierzę, że poszerzysz swoją optykę:
Drogi Wyborco, Drogi Rodaku, W przededniu wyborów chciałbym poprosić Cię o coś więcej niż tylko…
Dziś, w obliczu kolejnych wyborów prezydenckich w Polsce, nie sposób uciec od refleksji nad tym,…
Richard Feynman, laureat Nagrody Nobla, błyskotliwy fizyk i jeden z najbarwniejszych popularyzatorów nauki XX wieku,…
W dobie, gdy każdy może być internetowym ekspertem, a publiczny dyskurs przypomina raczej Fame MMA…
Ministerstwo Zdrowia planuje ścigać „dezinformację medyczną” i penalizować „pseudomedycynę”. Dla jednych to triumf nad szarlatanerią,…
Zapytałem sztuczną inteligencję, co by zrobiła, gdyby była diabłem i chciała zniszczyć umysły młodych pokoleń.…
View Comments
Fajnie, że takie artykuły powstały ale sporo odnośników "jak chcesz się dowiedzieć... idź tu [..]" - to utrudnia czytanie.